Więzienna planeta - odc.26
Karol
Został
wezwany do Bazy Przerzutowej, więc bez zwłoki poszedł, myśląc, że coś się im
zepsuło i potrzebują mechanika. Wszedł do budynku i jakiś pracownik od razu
zaprowadził go do hali spotkań. Karol stanął, jak wryty, ponieważ czekał tam na
niego jego adwokat. Chudy i wysoki starzec, o stalowo szarych oczach i zaciętym
wyrazie twarzy. Siedział na wygodnym, wyściełanym krześle i patrzył na Karola,
jak na towar.
-
Dzień dobry Skorpionie – przywitał się
sucho jego zawodową ksywą.
-
Dzień dobry panie Szyc – odparł mężczyzna i nie ruszył się z progu.
-
Może usiądziesz? – zachęcił go starzec.
-
Dziękuję, postoję – odparł Karol, ale wszedł do pomieszczenia. Oparł się o
ścianę i założył ręce na piersi.
-
Zastanawiasz się pewnie, co tu robię?
-
W ogóle się nad tym nie zastanawiam – przerwał mu Karol – przejdź pan do rzeczy
i do widzenia. Nie mam czasu na długie rozmowy.
-
Konkretny, jak zawsze – zaśmiał się bez wesołości adwokat – zatem przechodząc
do rzeczy. Mam cię stąd wyciągnąć i przyjechałem, żeby o tym pogadać.
Karol
uniósł ze zdziwienia brew.
-
Wyciągnąć mnie? Po co?
-
Jesteś potrzebny kilku ludziom.
-
Zdaje sobie pan sprawę z tego, że wszystko tutaj jest nagrywane?
-
Wiem o tym, ale ja tylko mam cię stąd wyciągnąć.
-
Nie, dziękuję – odparł Karol i ruszył do drzwi.
-
Skorpionie nawet mnie nie wysłuchałeś?
-
I nie muszę. Jestem w więzieniu, czas wizyty minął.
Starszy
człowiek wstał i podszedł do niego.
-
Możesz stąd wyjść i nigdy już nie wrócić.
Karol
spojrzał adwokatowi w oczy.
-
Pan nie rozumie jednej rzeczy, ja nie
jestem już Skorpionem, tamten facet umarł. Ja jestem technikiem wynalazcą i
jedyne, co mnie interesuje, to budowa nowych gadżetów, które usprawnią życie
Karnego Miasta.
Wyszedł.
Starzec krzyknął jeszcze.
-
Jeszcze cię przekonamy.
Ale
Karol był już na zewnątrz i szedł raźnym krokiem do warsztatu.
W
połowie drogi zatrzymał się i powiedział sam do siebie.
-
Ja chyba zwariowałem – odetchnął kilka razy głęboko – ja chyba zwariowałem.
Właśnie odrzuciłem możliwość wyjścia na wolność.
Głupiec
ze mnie – machnął ręką i zaśmiał się.
Tomasz
- Jak ci idzie zaprzyjaźnianie się z chłopakami?
– zapytał terapeuta.
Tomasz skrzywił się.
- Nie idzie. Nie chcę się z nimi kolegować.
- A dlaczego?
- Ponieważ mnie nie interesują. Nie mam z nimi
wspólnych tematów, nie nadaje a tych samych falach, poza tym Karol mnie
przeraża. Z resztą Bartek też. Jeden jest, jak uśpiona, ale wciąż tykająca
bomba, a drugi jak buldożer, którym nikt nie steruje.
- Gustowne porównania – zaśmiał się terapeuta.
- Innych nie mam.
- Powiedziałbyś im to, co mnie?
- W życiu! – wykrzyknął Tomasz.
- Całe życie unikałeś przemocy fizycznej, prawda?
Jesteś finezyjny w robieniu kobietom wody z mózgu, ale kiedy trzeba zmierzyć
się z mężczyznami, uciekasz.
Tomasz obruszył się i powiedział.
- Nieprawda. Umiem się bić i nie raz musiałem
używać pięści, z tym, że moimi przeciwnikami byli faceci z tak zwanych dobrych
domów, a nie oprychy.
- Sam jesteś oprychem – przypomniał mu terapeuta.
- Ale nie takiego kalibru. Płatny zabójca i w
mordę wal, to mi daliście kompanów.
- Możesz się od nich czegoś nauczyć.
- Niby czego?
- Są prości i nie ściemniają.
- A ja? Czego ja mogę ich nauczyć?
- Ja ci nie powiem, sam się nad tym zastanów.
- Czy mogę się z nimi nie kolegować?
- Wiesz dobrze, że nie możesz. Po prostu szukasz
pretekstu, żeby ponownie uciec przed dłużą relacją.
- Przecież z dziewczynami kumpluję się od
pierwszego dnia, kiedy pozwoliliście mi z nimi rozmawiać.
- Wiem i to nas cieszy, zwłaszcza, że
rzeczywiście, to jest przyjaźń, ale my chcemy, żeby nauczył się pan ufać
mężczyznom.
Tomasz parsknął.
- To brzmi cokolwiek dziwnie.
- Męska przyjaźń nie jest dziwna, jest normalna.
- A jeśli ja nie chcę przyjaźnić się z
mężczyznami?
- Na razie nie masz na to wpływu.
- Beznadzieja!
Agata i
Olga
Stały na platformie wysuniętej kilkanaście metrów
poza klif. Pod nogami zamiast desek czy betonu miały grubą, przezroczystą
szybę, także mogły podziwiać pod stopami wzburzone morze.
- To jest dziwne – powiedziała Agata i niepewnie
stanęła przy barierce.
Olga zaczęła się śmiać.
- Proszę nie trzymać się tak kurczowo poręczy,
przecież nie leci pani w dół.
- Właśnie odkryłam, że mam lęk przed szklanym
podłożem – jęczała Agata.
- To tylko trzysta metrów, na Ziemi takie tarasy
widokowe są nawet na wysokości kilometra.
- Ale tam się nigdy nie wybierałam.
- Jeżeli pani chce zejść, to proszę się nie
krępować.
Agata przemyślała propozycję.
- W życiu – odparła – skoro już tu weszłam, to
przecież nie mogę zrezygnować. Proszę dać mi tylko chwilę na oswojenie z
sytuacją.
- Nie ma problemu – Olga odeszła od niej i
obserwowała przez lornetkę gadziny unoszące się nad skałą.
Agata zaryzykowała spojrzenie w dół. Lekko jej
się zakręciło w głowie, ale po chwili wszystko się uspokoiło. Sięgnęła po
lornetkę i tak, jak Olga zaczęła obserwować zwierzęta.
- Zrobię dla Bartka świetne zdjęcia – powiedziała
na głos.
- On z pewnością się ucieszy.
- Powiedział, żebym przywiozła mu jak najwięcej fotek
ze zwierzętami, ale i owadami.
- A kwiatami?
- Też.
- Na klifie ponad hotelem są piękne kwietne
ogrody. Niestety też pod kopułą, gadziny są zbyt niebezpieczne.
- Ale rośliny są tutejsze?
- Oczywiście. Tylko proszę czytać etykiety,
niektóre z tych kwiatów mają specyficzne właściwości.
- Tak? Jakie?
- Kiedyś nieopatrznie powąchałam jeden z nich i
przez resztę dnia miałam zwidy. Całe szczęście, że właściciele to zauważyli, bo
inaczej mogłam narobić głupot.
- Jakich?
- Na przykład pofrunąć, jak ptak z klifu.
Agata spojrzała na nią przerażona.
- Aż tak?
- Dokładnie. Złapali mnie tuż przy krawędzi.
- Będę czytać informacje i nie powącham żadnego
kwiatka.
Olga zaśmiała się.
- Bardzo mądrze.
Bartek
-
Jak znajomość z Tomkiem? - zapytał terapeuta.
- Dziękuję, nie narzekam.
- Naprawdę?
- A co tu narzekać. Facet nie narzuca się,
widujemy się rzadko.
- Widzisz szansę na przyjaźń?
Bartek popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Oszalał pan? Z wymuszonych znajomości nic
takiego nie ma prawa wyjść.
- Czyli uważasz, że każdy sam powinien szukać
sobie kumpli.
- Oczywiście.
- A ty i Karol.
- Niech pan nie szaleje, to na razie kumpel.
- Ale zostaliście umieszczeni w domku losowo.
- Ale coś zaskoczyło. A z Tomkiem...- przerwał -
on nie chce się ze mną kolegować.
- A ty?
- Mnie tam wszystko jedno. Lubię mieć kumpli,
ale nic na siłę.
Karol
Leżał wieczorem na łóżku i myślał o swojej
decyzji.
Początkowo uważał, że zrezygnował z powrotu na
Ziemię ze względu na panią Olgę. Teraz trochę zmienił zdanie. Olga nadal była
ważna w tej decyzji, ale szóstym zmysłem czuł, że coś w tej sprawie śmierdzi.
Przez prawie cały rok nie dostał żadnej wiadomości z Ziemi. Nikt się nim nie
interesował i nagle znowu był potrzebny. To mogło oznaczać dwie rzeczy.
Rzeczywiście duże zlecenie albo śmierć. Był niewygodny, za dużo wiedział, a
niektórym mógł się palić grunt pod nogami. Przecież mogli wezwać go na świadka.
Oczywiście, że nikogo by nie sypnął, ale to wiedział on. Niektórzy z jego
klientów byli nerwowi i problemy usuwali zanim mogły narobić szkód. Teraz on
mógł być problemem. Tutaj nie powinni go dostać. Ale czy na pewno?
Musiał z kimś o tym pogadać.
Nina i
Robert
-
Wybrałaś hasła, które ciebie dotyczą? - zapytał Niny na wstępie spotkania.
- Tak - odparła.
- No to dawaj.
- Nie będzie pan zadowolony.
- A skąd ty możesz to wiedzieć?- nie
odpowiedziała, więc dodał- czytaj hasła i od razu tłumacz, czemu je
wybrałaś.
Nina przez chwilę zwlekała, ale w końcu wyjęła
kartkę z kieszeni i zaczęła czytać.
- Mężczyznom mówię NIE!
Przerwała.
- No dalej. Czemu wybrałaś to hasło.
- Ponieważ postanowiłam nigdy nie związać się z
żadnym mężczyzną.
- A dlaczego?
- Nie chce mieć z wami do czynienia i już! -
wykrzyknęła.
- Ostrzegam - upomniał ją Robert.
Nina spojrzała na niego z przestrachem.
- Przepraszam.
- Wybaczam. Kolejne hasło.
- Precz z mężczyznami!
Robert zrobił kwaśną minę i powiedział.
- Mam wrażenie, że podasz powód podobny do
pierwszego.
- Mówiłam, że to się panu nie spodoba.
- Daj tę kartkę - powiedział poirytowany - sam
coś wybiorę. Przeczytał szybko hasła i wybrał jedno.
- Precz z wyzyskiem kobiet!- spojrzał na nią.
- W szkole średniej nauczyciele faworyzowali
chłopców. Dostawali lepsze oceny.
- Nie uważasz, że szkoła to głupi przykład,
ponieważ zgaduję, że jeżeli doszło do faworyzowania, to przez nauczycielki a
nie przez nauczycieli.
Nina zaczerwieniła się, ponieważ nie przemyślała
tej odpowiedzi.
Robert zrezygnował. Dziewczyna najwidoczniej nie
chciała ujawnić prawdziwego powodu swojej niechęci do mężczyzn, a on nie miał
ochoty drążyć. Wstał i powiedział.
- Na dzisiaj koniec - i wyszedł.
Nina została sama i nie wiedziała co dalej.
Kapitan wyszedł wyraźnie zdenerwowany, a od niego zależało jej być czy nie być.
Jedną szansę już straciła, czy teraz przyszedł czas na utratę drugiej?
Struchlała.
- I co teraz? - zapytała głośno.
- Czekaj, kapitan zaraz wróci- odparł kobiecy
głos z głośników.
Czas do powrotu pana Roberta wydawał się Ninie
wiecznością, a nie było go zaledwie pięć minut.
- Na razie zostawimy temat twojej niechęci do
mężczyzn. Zajmiemy się czymś innym. Masz mi podać na następnym spotkaniu dobre
argumenty na to, że można cię wypuścić na zewnątrz.
- Chcecie mnie wpuścić do miasta? - ucieszyła
się Nina.
- Ja nie widzę powodu, żeby cię tu trzymać. Nic
więcej się z ciebie nie wyciśnie. Przestałaś wrzeszczeć i atakować, a to już
coś. Ale nie ufam ci, więc podaj mi dobre argumenty, a być może po powrocie
pani Olgi wypuścimy cię do ludzi.
Nina nie wierzyła własnym uszom. Myślała, że już
po niej, a tymczasem istniała szansa na zmianę otoczenia. Postanowiła sobie, że
rzetelnie przygotuje się na następne spotkanie.
kolejny odcinek 01 sierpnia
Komentarze
Prześlij komentarz