Wykłady u staruszków

Od wielu lat czy to w ramach wolontariatu czy też na umowę zlecenie, daje wykłady w różnych instytucjach, na które przychodzą starsi ludzie, ale i osoby niepełnosprawne intelektualnie. Zdarzyło mi się też wykładać historię dla osób uzależnionych od alkoholu i to było dla mnie bardzo duże przeżycie. Ale przede wszystkim spotykam się ze staruszkami w UIIIW i w CPS Śródmieście. Czasami też stowarzyszenie, do którego należy mój tata prosi mnie o wykład. I jeżdżę w każde z tych miejsc z ogromną przyjemnością i mam nadzieję, że moi słuchacze też mają przyjemność ze spotkań ze mną. Jakie tematy poruszam? Bezkonfliktowe😁. Czyli stare dzieje z zakresu kultury i życia codziennego. Unikam historii współczesnej, jako że ona budzi za dużo emocji. Nie prowadzę też wykładów politycznych, bo nie chcę żeby Ci starsi ludzie się pokłócili. Także staram się, żeby było lekko, wesoło i przyjemnie. Czasami jestem proszona o konkretny temat, np. o konstytucji 3 maja, czy o II Świątyni w Izraelu. Robię, co mogę, żeby sprostać tym wymaganiom i mam nadzieję, że mi się udaje. Ale przede wszystkim cieszę się ze spotkania z tymi ludźmi. Jacy są? Jak każda grupa, różni. Stowarzyszenie mojego taty przypomina mi klasę w szkole, są porządni słuchacze, jak i niesforny Jasio, którym zazwyczaj jest mój tata, który rozbawia towarzystwo komentarzami. Ale nie gniewam się na niego, w końcu, jest dumny z córki, która przemawia do jego przyjaciół i kolegów. W stowarzyszeniu jest wesoło i swojsko. Większość osób  zna się od dziecka, a nie jedna osoba, to moja bliższa lub dalsza krewna.  W UIIIW w Jabłonnie też jest swojsko, bo w końcu jestem z tej ziemi i też część osób mnie zna lub kogoś z mojej rodziny. Ale już w UIIIW w dalszej miejscowości było poważnie i musiałam dobrze dobierać słowa, żeby czasem nie rozpętać jakiejś niepotrzebnej dyskusji. Wyszłam spocona i zmęczona, jak po biegu, ale nie mogę powiedzieć, że było nieprzyjemnie. Było miło, ale bardzo poważnie. Za to w moim CPS Śródmieście, czuję się jak w domu. Tam mam moje stałe grono słuchaczy, ale też dochodzą nowe osoby.  Niektórzy niestety już zmarli, więc mam ich w pamięci. W CPS jest o wiele większa różnorodność ludzkich charakterów i tutaj czasami bywa ciekawie, kiedy spotkają się ze sobą osoby o różnych poglądach. Oczywiście, nie dopuszczam do dyskusji na wykładach, ale przecież jeżdżę tam również ze szkolnym wolontariatem i wtedy mam okazję poznać  bliżej niektórych staruszków. Ostanio byłam u nich 3 stycznia z wykładem o jedzeniu i imprezach w dawnych czasach w Polsce. Przywiozłam ciasteczka, żeby nikt nie zgłodniał, ponieważ wiadomo, że jak się mówi o jedzeniu, to od razu człowiek robi się głodny. Na wykład przyszło też kilka osób niepełnosprawnych intelektualnie. I fajnie, bo byli bardzo aktywnymi uczestnikami spotkania. Ja lubię w czasie takich spotkań (z resztą na lelcjach też tak robię) zadawać pytania i potem słuchać odpowiedzi. Oczywiście na tym wykładzie pytałam o potrawy i jako tradycyjne polskie podali: bigos, naleśniki, schabowe i żurek. Niestety zapomnieli o pierogach. To mnie zdziwiło, bo pierogi zawsze są wymieniane, a poza tym ludzie z innych krajów kojarzą nas właśnie z tą potrawą. Spotkanie było bardzo przyjemne. Dla mnie podwójnie, bo w końcu pierwszy raz po pandemii przyszło dużo osób. Ja się nastawiłam ma pięciu uczestników- dlatego kupiłam tylko jedną paczkę ciasteczek😬. Tymczasem miałam pełną salę. Wzruszające. To, co mnie też niezmiennie cieszy, to że w wielu miejscach słuchają mnie również pracownicy z tych instytucji. To dla mnie ogromne wyróżnienie i mam nadzieję, że będę dalej rozwijać tę stronę mojej pasji do historii i mówienia😃.

Jeśli podoba się Wam mój wpis możecie go udostępnić znajomym.:)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1