Studniówka


 Czas studniówkowy uważam za rozpoczęty. I nie będę tu pisać o jednej imprezie, którą nota bene miałam w sobotę. 

Jako nauczyciel mam to szczęście, że mogę co roku chodzić na studniówki. Oczywiście nie pojawiam się na wszystkich. Na pewno jestem na tych, na których są moi wychowankowie. W innych przypadkach wszystko zależy od tego, czy się zwiążę z klasami, które uczę. W tym roku wybrałam się, a wraz ze mną moi najfajniejsi znajomi z pracy. Plus inni🙂. Ale ja przecież nie chcę pisać o nas belfrach, a o bawiących się maturzystach. No, o nas pewnie trochę też. Ale od początku.

Był taki moment w mojej pracy i nie chodzi o czas pandemii, że zastanawiałam się, czy w ogóle jest jeszcze sens robienia studniówek. Kiepskie zainteresowanie ze strony uczniów, szybko wychodzili i w ogóle atmosfera wokół tego balu była ciężka. Myślałam sobie, że młodzież dzisiaj ma tyle atrakcji, że studniówka nie jest już tym, na co się czeka. Na szczęście się myliłam. I chyba pomogła w tym pandemia. Bo rzeczywiście, od kilku lat znowu jest tak, jak być powinno. A w tym roku, było wręcz wzorcowo. I jak mi doniosła koleżanka, większość bawiła się do końca, a nie jak wcześniej, przez ostatnią godzinę kręciły się na parkiecie tylko niedobitki. Aż żałowałam, że nie mogłam zostać dłużej. Ale co się wybawiłam, to moje. Oczywiście wszystko to, co wyżej napisałam dotyczy mojej szkoły. W innych mogło nigdy nie dojść do kryzysu studniówkowego albo u nich dopiero się zaczął. 

Ale wracając do tematu. 

Początek balu zaczyna oficjalne otwarcie go przez p. dyrektor, a potem uczniowie tańczą poloneza. I tańczenie go, to jedna z najpiękniejszych tradycji polskiej szkoły. Kiedy pięknie ubrane dziewczyny i chłopaki w garniturach zaczynają poloneza, to zawsze robi to na mnie ogromne wrażenie. Wzruszam się i muzyką i ich tańcem. Wszystkie kroki i figury sprawiają, że serce mi rośnie i wzrasta mój..., tak patriotyzm. Bo polonez wbrew pozorom, to bardzo spektakularny taniec. A jak jeszcze dziewczyny mają długie suknie, jak z bajki, to ma się wrażenie, że się człowiek cofa (pozytywnie) na salę balową z XIX wieku. Myślę, że Szopen zza grobu cieszy się widząc, że jego dzieła są tak pięknie wykorzystywane w wolnej Polsce. Dobra, bo poleciałam patosem, chociaż polonez jest tego warty.  Dla mnie oglądanie tego widowiska jest okazją, żeby przyjrzeć się wszystkim strojom i muszę przyznać, że w tym roku wszyscy byli pięknie ubrani. Niestety nie zawsze tak bywa, ale jak sami wiecie, nastolatce trudno wytłumaczyć, że to, że sukienka jej się podoba nie oznacza, że będzie w niej dobrze wyglądać. Piszę o dziewczynach, ponieważ panowie w garniturach zawsze wyglądają dobrze. A co do dziewczyn, niestety niektóre potrafią wyeksponować wszystko, czego nie powinny. Już je widzę za kilka lat, kiedy będą oglądać zdjęcia i powiedzą sobie- jak ja mogłam się tak ubrać. Dlaczego nie słuchałam matki. W tych czasach podoba mi się to, że dziewczyny mają dowolność strojów i kolorów. Ja mogłam mieć co prawda dowolny (ale porządny) krój, ale maksymalnie w dwóch kolorach bieli i czerni. Nie mogę Wam pokazać uczniów, ale mogę pokazać siebie z 1997 roku. Proszę, poniżej daję zdjęcia.







 A jeszcze niżej zdjęcia z tego roku, czyli 2025.





Musiałam je trochę poprzycinać, bo wiecie rodo srodo😛

Oczywiście prócz poloneza na studniówce ważna jest muzyka. Jeśli muzyka jest do bani, to zabawa też będzie kiepska. Niestety tak było na moim balu. Mieliśmy DJ, który przez kilka godzin puszczał wolne kawałki. Tłumaczył się tym, że się nie przygotował. W końcu zdobył skądś kasety (takie czasy😁📼), może już nawet płyty CD i dopiero wtedy parkiet się zapełnił. Towarzysko bawiłam się świetnie, tanecznie niestety, jak na moje potrzeby, za mało. Na szczęście nadrabiam teraz będąc w pracy. Fajna taka praca, że przychodzi się potańczyć. W tym roku prawie nie zeszłam z parkietu. Bawiłam się świetnie, moi koledzy i uczniowie również. Miałam poczucie, że stanowimy prawdziwą społeczność, a nie dwie strony walczące: uczeń kontra nauczyciel. Bawiliśmy się razem i to było wspaniałe. Co do jedzenia, coś tam zjadłam, ale nie miałam czasu rozkoszować się smakiem, bo parkiet czekał. I co do tego tańca i zabawy, to tak miałam przez większość studniówek, super zabawa z uczniami, tańce, śmiechy i wspólne zdjęcia. Pamiętam tylko trzy studniówki, gdzie za bardzo nie tańczyłam. Na dwóch miałam żałobę i nie miałam ochoty na podskoki (chociaż wyszłam kilka razy na parkiet) oraz była jedna pandemiczna studniówka, gdzie nie chciałam na ferie złapać COVIDU. Ale nie uważam, że to były nieudane studniówki. Dla młodzieży z pewnością były super, a to było najważniejsze. A dla mnie, no cóż, przynajmniej pojadłam dobrych rzeczy, które były nam serwowane.

Cieszę się, że mimo tak wielu atrakcji, jakie dzisiaj ma młodzież, studniówka nadal jest ważnym wydarzeniem w ich życiu. W moim też, zwłaszcza, kiedy idę na nią, jako wychowawca. I tym zdaniem kończę, bo wena mi się skończyła. Udanego karnawału!🎵😀🎉🎉🎉🎵🎶


Jeśli podoba Ci się wpis, możesz zawsze go udostępnić znajomym, żeby i im się spodobał:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1