Starość nie radość, a na studniówkę nauczyciel idzie


Wczoraj miałam studniówkę mojej kolejnej klasy, więc oczywiście też się na niej znalazłam. Ale o samej zabawie może później, najpierw o starości.
Jak się ubrać, żeby nie zmarznąć w drodze do samochodu czy do lokalu.
Bardzo bym chciała przelecieć tę krótką trasę z gołą głową, rozpiętą kurtką i w letnich pantoflach, niestety mój brak odporności skutecznie mi to uniemożliwia.
Dlatego musiałam wyglądać, jak baba z bazaru i to z głębokiego PRL-u.
Sukienka krótka, letnia z krótkimi rękawkami, więc na to, założyłam sweterek zapinany z przodu na „milion” guzików i dopiero potem kurtkę. Chciałam puchową, zimową, ale oczywiście zaciął mi się suwak, więc wcisnęłam lżejszy płaszcz.  Niestety ów nie posiada kaptura, więc musiałam okutać się chustką wokół głowy, ponieważ nie mogłam założyć czapki, gdyż popsułabym sobie fryzurę. Moja uczennica, kiedy już wracałyśmy z imprezy, widząc, co ja mam na głowie, powiedziała do mnie.
- No, trochę pani przesadziła – chodziło i moją babciną chustkę na głowie.
Dobrze, że ja mam dystans do siebie, bo inaczej polazłabym ze spoconą głową wprost w paszczę zapalenia ucha.
Buty, jak buty, jesienno – zimowe, a moje malinowe pantofle założyłam dopiero na miejscu.
Co do zabawy studniówkowej? Było bardzo fajnie. DJ grał dobrą muzykę, nie przesadzał z disco polo, więc całkiem sporo czasu spędziłam na parkiecie.
Uwaga! Udało mi się wytrwać w moich malinowych butach nawet do północy, dopiero potem zamieniłam je na Czeszki.
Ale, na co ja niezmiennie zwracam uwagę?
Od dawien dawna, uczniowie mają o nauczycielach wyobrażenie, że ci tylko uczą i robią poważne i mądre rzeczy. (Ja też taka byłam). Dlatego niezmiennie przeżywają szok, że ich wychowawca czy inny belfer, wywija piruety na parkiecie. A czterdziestoletni nauczyciel, to już w ogóle. Według wielu z nich, pewnie powinnam tańczyć stateczne dwa na jeden lub inny walc.
I nie wiem, czy oni mieli świadomość tego, że większość muzyki, jaką puszczali, to były lata 90-te i początek XXI wieku, czyli okres mojej młodości.
Dlatego nie widziałam powodu, dla którego miałabym nie skakać, rapować czy po prostu nie śpiewać, do zdarcia gardła, skoro leciały „moje” utwory.
A jakie? „Majorka”, „A wszystko to, bo ciebie kocham”, „To już jest koniec” itd.
Były też lata 70-te, 80-te, ale co mnie zdziwiło, prawie wcale współczesnej im muzyki. A przecież wiele jest całkiem fajnych do tańczenia kawałków.
Co mnie cieszy?
Że pokolenie dzisiejszych dziewczyn nie wyznaje zasady, że żeby być piękną, to trzeba cierpieć. Bardzo szybko zamieniły wysokie obcasy na wygodne cichobiegi. Fakt, balowa suknia plus trampki, to niezbyt fortunne połączenie, ale za to, jaka wygoda w tańcu.
Ja na mojej własnej studniówce, do rana męczyłam się na obcasach.
A potem ledwo doszłam do domu. Niestety, w środku zimy nie można zdjąć butów i po prostu pójść boso. Oczywiście nie miałam żadnych na zmianę.
Gdzie młody człowiek ma głowę????
Co mnie zdziwiło?
Po raz pierwszy na stołach nie było coca – coli. Same soki i woda.
Nie, żebym narzekała, ale było, to dziwne.
Ale wróćmy, do starości i bolących kości.
Kiedyś z moimi przyjaciółkami uważałyśmy, że jeśli mamy po imprezie zakwasy, to znak, że się wytańczyłyśmy.
Dzisiaj u mnie o zakwasy trudno, bo nie spędzam tyle czasu na parkiecie, co kiedyś, ale za to mam inne bolączki.
Moje kolana mnie nienawidzą, tak samo kostki. Bolą mnie i skrzypią. Zmiana pozycji z leżącej na stojącą, jest wyzwaniem. Potem zamiast iść normalnie, szuram, jak babcia po podłodze, dopóki stawy jako tako się nie rozruszają. Jutro niefortunnie umówiłam się z uczniami na naukę tańca do MC Hammera, nie wiem, jak ja to przeżyję. Bo to ja mam ich uczyć. A ja nawet siebie nie widzę wchodzącej po schodach, a co dopiero mówić o podskokach. Będzie jeszcze Macarena, ale tutaj będę im tylko liczyć czas na powtórzenia.
No nic, jakoś to przeżyję:)


Poniżej świecznik i ja:)


Komentarze

  1. Świetnie wyglądałaś! :D
    Wiesz, ostatnio dotarło do mnie, że moi nauczyciele, np. w podstawówce, mieli wtedy ok. 30 lat... Dzieciaki po prostu! A tacy się wydawali... dorośli! (żeby nie powiedzieć starzy!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Starzy, po prostu starzy:) Ja do moich uczniów mówię, w moich czasach, czyli w epoce dinozaurów...
    Dla osiemnastolatków nawet 25-latek jest stary:)
    A potem się zmienia, dla 60-latka, nawet 40-latek jest młodym szczawikiem:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka