Świat szklanych ekranów.


Jadąc dzisiaj w komunikacji miejskiej naszły mnie pewne refleksje dotyczące naszego uzależnienia od wszelkiego rodzaju telefonów, a raczej przenośnych komputerów. Piszę naszego uzależnienia, bo sama właśnie siedzę w tramwaju i dziubię ten tekst. Dlaczego nie w domu? Bo pewnie do popołudnia bym o tym zapomniała, poza tym, czyż to nie efektywnie spędzona podróż? Nie gapię się tępo w okno, nie nudzę się, nie przeglądam bzdurnych stronek.
Słowem, robię coś pożytecznego.
Guzik prawda, zabijam czas, a że mnie naszło na pisanie, to piszę.  I w niczym nie jestem lepsza od innych. Też gapię się w szklany ekran, zamiast podziwiać świat. Co prawda teraz siedzę w metrze, więc jedyne, co mogę podziwiać, to dworce i ciemność w tunelu.
Wracając jednak do moich przemyśleń o nas i naszym zachowaniu w komunikacji.
Nie chcemy się nudzić. Nie chcemy gapić się na świat i błądzić byle gdzie myślami. Przyzwyczailiśmy nasze mózgi do tego, żeby wciąż działały na wysokich obrotach. Nie umiemy zostawać z naszymi myślami sam ma sam, bo a nóż widelec możemy pomyśleć o czymś przykrym? A świat za oknem? Codziennie to samo, więc nie ma na co patrzeć. (A w metrze? Tu jest dopiero nuda!) I toniemy w światłach Internetu, tudzież w moim przypadku, w notatniku. Ale i tak zdążyłam już przejrzeć pocztę. O FB dzisiaj zapomniałam, bo chciałam dla Was pisać, ale wczoraj? Nosa z niego nie wyściubiłam.
Zaraz wysiadam. Dokończę pisać w drodze powrotnej, bo przecież nie w domu...
Jestem z powrotem. Jadę 17 -stką i dalej dumam nad światem.
Kontynuując. Co udało mi się  zaobserwować.
Czy siedząc czy stojąc, zginamy karki wgapieni w ekrany. Jedni grają, inni oglądają filmiki. Na przykład wczoraj, pół autobusu mogło słuchać dialogów i tekstów reklam, ponieważ jacyś ludzie coś oglądali i włączyli sobie dźwięk.
Z dwojga złego wolę to, niż rozmowy telefoniczne o  chorobach.
Natomiast dzisiaj, dzieciak zwinął się na siedzeniu w kulkę i grał w grę, co i raz podnosząc głowę, żeby sprawdzić, czy nie przejechał przystanku. Wyglądał, jak tonący wychylający głowę z nad tafli wody, niestety potem ponownie zatapiał się wirtualnym świecie.
Dziwnych czasów dożyliśmy, w których cisza panuje w komunikacji miejskiej. Nie mówię, że wszyscy maja rozmawiać, ale mam wrażenie, że jak ktoś coś głośniej powie lub się zaśmieje, od razu jest ganiony wzrokiem.
Albo wzbudza sensacje.
Moja przyjaciółka opowiadała mi scenę, w której facet rozmawiał przez telefon. Robił to głośno, przeklinał i wprowadzał dyskomfort wśród pasażerów.
Ktoś zwrócił mu uwagę, że za głośno rozmawia. Odpowiedział, że jest w autobusie publiczny i nie ma ciszy nocnej, więc będzie gadał, jak chce.
Oczywiście nie pochwalam chamstwa (wulgaryzmy), ale czy on nie miał racji?
Przecież autobus to nie biblioteka, ludzie rozmawiają, śmieją się, a czasami nawet wymieniają pyskówki. Życie...
A my byśmy chcieli, żeby było cicho i żeby nikt nam nie zakłócał spokoju. I tu przydają się smartfony, iphony i inne ipady.  Im więcej ludzi siedzi nosem w ekranie tym większa cisza.
Ale to nie jest dobre, bo zapominamy, że obok żyją ludzie. Różni, mili, gburowaci, zadowoleni, smutni. Może czasami warto z nimi zamienić słowo lub się zaśmiać?
Nie, wolimy izolować się od świata. Odgradzać szklanymi ekranami.
Zatapiamy się w wirtualnym świecie do tego stopnia, że potrafimy przejechać przystanek, na którym powinniśmy wysiąść. Przedwczoraj, jedna kobieta wysiadła w ostatniej chwili. Albo nie słyszymy, że ktoś nas prosi o przesunięcie lub przepuszczenie.
A o tym, że świat telefonów jest doskonałym narzędziem do ignorowania starszych i potrzebujących usiąść ludzi, już nie wspomnę.
I kolejna grupa ludzi.
Niby nie chcą siedzieć nosem w telefonach, ale co chwilę wyjmują go z torebki. Niby, żeby sprawdzić godzinę, ale przy okazji smsa, FB, pocztę i Messengera.
I tak kilka razy w ciągu całej podróży.
I wiecie, co jeszcze jest straszne?
Wciąż trzymamy go w ręku. Idąc na przystanek, siedząc w autobusie, w pracy, w WC. Czy to jest normalne?


 PS. Tekst skończony już w domu:)

Komentarze

  1. Polecam podrozowanie metrem w ktorym jest taki scisk ze nie ma mozliwosci uzytkowania nawet telefonu. Takim dojezdzam codzinnie do pracy. A ostatnio udalo mi sie przejechac przystanek autobusowy, bo sie zaczytalam w artykule gazety. Nie tylko swiat wirtualny wciaga :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś jechałam w tak napchanym tramwaju, że wydawałoby się, że nie da rady ślęczeć w telefonie, a jednak..., znaleźli się i tacy.
    Co do czytania, to książka też potrafi mnie dobrze wciągnąć, ale dzisiaj natchnęło mnie na elektronikę:))) również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio naszła mnie refleksja, że kiedyś ludzie trzymali kurczowo w rękach różaniec, a dzisiaj telefony
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, jak u Ciebie, ale ja widuję całkiem sporo modlących się na różańcu osób.I nie są to babcie:). Robiących znak krzyża, kiedy mijamy kościół czy też żegnających się stojąc na przystanku. Największe wrażenie zrobił na mnie ostatnio młody chłopak, modnie ubrany, fryz nienaganny, rozsiadł się w tramwaju, nos zatopił w komórce, ale kiedy mijaliśmy kościół, to oderwał się od ekranu i zrobił znak krzyża.
    Są też osoby, które w drodze czytają Pismo Święte i słuchają Modlitwy w Drodze. To też mnie cieszy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście nie neguję Twojego zdania, tylko chcę Cię pocieszyć, że różaniec jest odmawiany w środkach komunikacji:)

    Przypomniałam sobie również, że widziałam chłopaka, który wręcz okręcił sobie go wokół nadgarstka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka