Więzienna Planeta - odc.82

 

Ania i Tomek
- Powiedz mi – zagaił rozmowę Tomek, podczas wspólnego czasu wolnego – co być powiedziała na to, żebym zabrał cię na piknik.
- Gdzie chcesz mnie na niego zabrać? – śmiała się – za murami drapieżniki i strażnicy, a w mieście nie za bardzo jest gdzie.
- Nieprawda, mamy duży plac przed szkołą i więzieniem i ławeczki. To byłby taki miejski piknik.
- Do tego w trybie szybkim, maksymalnie godzinnym.
- Ale zawsze – śmiał się Tomek – to jak? Dasz się zaprosić?
- Kiedy?
- Ty masz jeszcze jakieś przywileje z puli, którą dostałaś od pani Olgi?
- Mam jeszcze możliwość wykorzystania dodatkowego, wolnego czasu.
- Ja wykupiłem sobie za tydzień dwie godziny. Co ty na to?
- Byłoby cudownie – uściskała go.
- Jedyny warunek, jaki mi terapeuta postawił, że ma to być piknik na widoku.
- Plac, to najlepsze miejsce z możliwych – śmiała się Anka – przyniosę kanapki.
- Nie, nie, to ja wszystko przyniosę. Ty masz tylko być…
- I pachnieć.
- I pachnieć – pocałował ją lekko w usta.
Świat im zawirował.
 
Olga i Karol
Od wydarzeń w Bazie Przerzutowej minęły dwa dni. Nikt jej nie zaatakował, nikt też się nie odezwał z ziemi. Milczenie Pawła i Jacka wzięła za pewnik, że albo myślą, że nie żyje albo jeszcze nie złapali Roberta. Z drugiej strony, nie dostali informacji od strażnika – zabójcy o jej śmierci, więc na razie siedzą cicho i coś kombinują. W podłym nastroju spotkała się przed swoim prawie domu z Karolem.
- Boję się – powiedziała na wstępie i się rozpłakała. Mężczyzna przytulił ją mocno i szeptał uspakajające słowa. Ona chlipała mu w kołnierz i mówiła nerwowo – boję się o ciebie, że zrobisz coś głupiego, o siebie, że zginę, o Roberta, że zginie. A jednocześnie jestem wściekła, że Paweł nas zdradził. Jacka mam w  nosie, nie znam go aż tak, ale Paweł?! W głowie mi się nie mieści. Razem ze mną budował to miasto, tę resocjalizację. Dlaczego mi to zrobił?!
- Uspokój się kochanie. Nie denerwuj się – próbował ją wyciszyć Karol tuląc w ramionach.
- Nie uspokoję się i nie przestanę denerwować, dopóki się to nie skończy – powiedziała wojowniczo i się od  niego odsunęła.
Karol się roześmiał.
- Z czego się śmiejesz? – zapytała go poważnie.
- Z ciebie – pocałował ją mocno – z bezbronnej istotki w wojowniczkę przeszłaś w mniej niż pół sekundy.
- Wcale nie jestem wojownicza – znowu zrzedła jej mina – ja się po prostu boję.
Znowu ją przytulił, niestety nie miał dla niej gotowych rozwiązań.
 
Nina i Mat
Szła z Matem przez miasto, nie mieli żadnego konkretnego celu, po prostu spacerowali i rozmawiali.
- Zauważyłam, że ostatnio w mieście panuje lekkie rozdrażnienie
- Dlaczego tak twierdzisz? – zapytał Mat.
- Strażnicy nie są rozstawieni po całym mieście, tylko w niektórych miejscach wszyscy o czymś szepczą, rozglądają się nerwowo. Nie ma pana kapitana ani pana burmistrza. Coś się wydarzyło.
- Trudno mi powiedzieć, ponieważ nie jestem stąd, ale jak chcesz, mogę wyruszyć tropem sensacji lub plotki i sprawdzić, o co chodzi.
Nina zaśmiała się.
- Nie musisz, tak tylko podzieliłam się z tobą przemyśleniami.
Po chwili ciszy dodała.
- Zrobiłbyś to dla mnie?
Uśmiechnął się do niej czule.
- Pewnie.
- Ale to nie tropienie zwierząt.
- Myślę, że to działa w podobny sposób – po chwili zapytał – a po co chcesz to wiedzieć?
- Głupia, babska ciekawość. Ja nie mam tu przyjaciół, narobiłam sobie tylko wrogów.
- A pani Kasia?
- Pani Kasia jest moją przełożoną, nie będzie ze mną plotkować.
- A czemu nie próbujesz się z kimś zaprzyjaźnić?
Nina wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Chyba po prostu jest mi głupio po tylu wybrykach, jakie zafundowałam swoim współlokatorkom.
Pokiwał ze zrozumie mieniem głową, ale w duchu  postanowił sobie zapytać jej koleżanek z kamienicy, czy są chętne na ponowne nawiązanie relacji z Niną.
 
Bartek i Karol
Panowie szli razem na mur do pracy i w drodze rozmawiali o ostatnich wydarzeniach.
- Zauważyłeś coś niepokojącego? – zapytał Karol.
- Na razie cisza, ale wiesz jak to jest, jeden wpadł, to na razie się nikt nie wychyla.
- Pewnie masz rację.
- W każdym razie w mieście huczy od plotek.
- Może ktoś celowo je rozsiewa, w chaosie trudno znaleźć prawdę.
- Nie wiem, nie jestem specem od psychologii tłumu, ale pewnie coś w tym jest.
- A jak tam przygotowania do ślubu? – zapytał Karol. Bartek wiedział, że przyjaciel nie był jakoś szaleńczo zainteresowany, ale z drugiej strony, może chciał się chociaż na chwilę oderwać od złych myśli.
- Jakoś idą. Z tym, że nie mogę wysłać zaproszeń dla rodziców i brata, bo Baza jest zablokowana.
- Uważamy z Olgą, że za kilka dni wszystko się rozwiąże. Tylko czekamy na wiadomość do Roberta.
- Nadal cisza, a jak go zabili, to co?
- Gdyby go zabili, to już by tu byli z jakimś oddziałem szturmowym, czy coś – powiedział Karol – oni tam w dole mają z nim problem.
- Nie wierzę, że to mówię, ale oby przeżył i tu wrócił. I żeby wszystko wróciło do normy.
Karol roześmiał się niespodziewanie.
- Z czego rżysz?
- Nie sądziłem, że spodoba ci się życie w więzieniu?
- Jakie to więzienie? – zaśmiał się Bartek – żadnych krat, kajdanek? Jedynie, co mi doskwiera, to że nie mogę nigdzie z Agatą wyjechać.
- Zapytaj Olgi, czy jest taka możliwość. Z tego, co mówił Tomasz, Ania ma możliwość wyjazdu.
- Ania, to anioł w porównaniu ze mną – parsknął Bartek.
- Zapytać zawsze można, a jeśli się boisz, to ja się jej spytam.
- Nie. Ja się spytam.
 
Agata
Błękitna Laguna była najcudowniejszym miejscem na Więziennej Planecie. O Burzliwych Wodospadach też pewnie tak myślała, ale tam było niebezpiecznie, a tutaj sielankowo. Jakoś nie pomyślała, że kilka kilometrów dalej zaczynał się teren Kolonii Karnej, gdzie przebywali nie tylko najniebezpieczniejsi przestępcy, ale i groźnie zwierzęta. Nie pomyślała, bo nie musiała. Była na wakacjach z rodziną, pogoda była jak drut, woda spokojna i ciepła, jedzenie obłędne, niczego lepszego na odpoczynek nie potrzebowała
- Aż dziwię się, że jeszcze nie poszłaś zwiedzać wyspy – zagadnęła ją mama, która dołączyła do niej na tarasie, skąd miały piękny widok na lagunę.
- Dlaczego? – zdziwiła się Agata.
- Bo ty przecież nie umiesz usiedzieć w miejscu, zawsze wszystkiego ci mało, a ciekawość zawsze pcha cię w nieznane.
Agata roześmiała się i powiedziała do mamy.
- Pięknie mnie opisałaś, ale to chyba już do mnie nie do końca pasuje.
- Aż tak cię zmieniła Więzienna Planeta.
- Chyba tak. Nie to, żeby mnie nie ciągnęło w różne miejsca. Byłam już w Burzliwych Wodospadach i w Nowym Mieście, ale tutaj po prostu chcę odpoczywać.
- Leżąc? – mama uniosła brew.
- Tak – Agata przeciągnęła się i sięgnęła po puchar lodów, które przyniosła mama – i jedząc dobre rzeczy.
Po chwili ciszy Agata zaczęła opowiadać.
- Życie w Karnym Mieście jest ekscytujące, każdy dzień przynosi jakieś nowości, ale bardzo często są one niebezpieczne. Powiem ci mamo, że zima była bardzo trudna. Ciężko wszyscy pracowaliśmy, żeby można było poruszać się po ulicach. Wciąż tylko odśnieżaliśmy i odśnieżaliśmy. Znowu w cieplejsze dni każdy pracuje przy budowie muru, także i ja miałam swoje dyżury. A zimą były jeszcze obowiązkowe warty na starym murze, ponieważ w każdej chwili mogły pojawić się śnieżne małpy albo takie ogromne zwierzęta podobne do niedźwiedzia. Jedne i drugie, to drapieżniki. Teraz też jest sporo drapieżników, ale są mniejsze i rzadko nas atakują, ale tutaj trzeba być zawsze czujnym i gotowym na atak. I prawda jest taka mamo, że ja jestem po prostu zmęczona, a tutaj po prostu odpoczywam.
Mama spojrzała z troską na córkę.
- I ty chcesz tu zostać?
- Tak. Bo to moje miejsce na świecie.
- Na ziemi jest bezpieczniej. Nie ma wielkich drapieżników i dziwnych stworów wodnych, które chcą cię zjeść na obiad.
- Niby tak, ale na ziemi są wojny, napady i rozboje.
- Niby masz rację – przyznała matka – ale jednak nie jest to codziennością.
- Wiem, ale i tak chcę tu zostać.
- Z Bartkiem.
- Tak. Właśnie z nim. Po powrocie będzie ślub i wesele.
- Bardzo spokojnie o tym mówisz.
Agata uśmiechnęła się promiennie do matki.
- Wiesz, jeszcze jaka jest różnica między Ziemią a Więzienną Planetą?
- Jaka?
- Nie ma tu problemów ze znalezieniem terminu ślubu i nie trzeba rezerwować sali.
- A suknia?
- Mam już sukienkę na tę okazję.
- Białą?
- Nie. Nie muszę wyglądać, jak beza, ani jak Śnieżynka.
- Tu są takie zwyczaje?
- Nie byłam tu na żadnym ślubie, więc nie wiem jakie są zwyczaje, wiem jedno, że nie sukienka jest najważniejsza, a ślub.
Po chwili Agata dodała.
- Ale ogólnie to trochę się tym wszystkim denerwuję, bo przecież rzucam się na nieznane dotąd wody.
- Bardzo poetyckie, ale nie masz co się martwić, wszystko będzie dobrze. Bo widzę, że i ty i Bartek bardzo do siebie pasujecie i widać, że obojgu wam na sobie zależy. Oby nigdy nie zabrakło wam tego zapału.
Agata rozpromieniła się i wykrzyknęła ucieszona.
- Czyli, że nie masz nic przeciwko Bartkowi?
- Nie. Z wielką radością was pobłogosławię.
Agata poderwała się z krzesła i rzuciła się mamie na szyję. Obie ze wzruszenia się popłakały.
 
Tomek i Karol
Panowie spotkali się w kanciapie Tomka przy murze. Karol przyszedł zapytać się, czy kolega zauważył coś podejrzanego podczas obserwacji budynku, w którym pracowała Olga.
Uradzili, że Tomek weźmie Anię na piknik na główny plac i oprócz patrzenia dziewczynie w oczy będzie czujnie obserwował pojawiających się ludzi. Może było to marne przedsięwzięcie, ale zawsze była to jakaś próba znalezienia podejrzanych.
- Piknik się udał? – zapytał od razu na wejściu, co było ich hasłem.
- I to jak – odparł Tomasz, a Karol odetchnął, bo to znaczyło, że kolega coś zauważył.
- Tak w centrum miasta? Nie na trawie? Anka była zadowolona?
- I to jak. Dwa razy dziękowała mi, że tak to zorganizowałem. Powiedziała, że chętnie to powtórzy.
- To musiało być dla niej ważne.
- Nie wydaje mi się, że aż tak, ale dobrze się bawiła.
- Muszę namówić Olgę na taką formę randki – odparł Karol i zmienił temat – po co mnie wezwałeś?
- Musisz skoczyć do miasta po helikopter. Przyda się przy stawianiu kolejnego przęsła.
- Lecę.
W drodze do Karnego Miasta analizował to, co mu Tomek powiedział.
- Widział dwie podejrzane osoby, które zachowywały się dziwnie i krążyły po placu. Nie należały do personelu, ani gości z zewnątrz. Czyli, że więźniowie. Jak wsiądą razem do helikoptera, to mu wszystko Tomek opowie.
Ten facet, to był w czepku urodzony. Szukają spiskowców, jak igły w stogu siana, a jemu wystarczyła na to tylko godzina i już złapał trop.
 
Olga
Została wezwana do działu monitoringu, w celu ustalenia dalszych działań wobec więźniów przetrzymywanych w domku na odludziu. Weszła do sali zastawionej komputerami, za którymi siedziało około 15 osób. Na jednej ze ścian widział ogromny ekran, podzielony jak szachownica na kilkadziesiąt kwadratów, które obserwowały kolejne pięć osób.
- Jestem, co się zadziało?
Dyrektor techniczny podszedł do niej i powiedział.
- Wyłapaliśmy dwa nietypowe zachowania. Jedno podchodzi pod psychopatię, a drugie, nie wiem, jak to nazwać, nieuleczalną złośliwość czy nieumiejętność przystosowania.
- Ile tam siedzą?
- Prawie dwa tygodnie, więc już niektóre rzeczy zaczynają wychodzić. Zwłaszcza, że jedzenie w lodówce im się już skończyło.
- Ktoś kogoś przejawia zachowania agresywne wobec współtowarzyszy?
- Nie. Wszystkie dwadzieścia osiem osób zachowuje się, jak należy. Zaczęło współpracę, poluje i dzieli się zdobyczą. Relacje między nimi są poprawne, na razie nie zauważyliśmy żadnych przejawów agresji.
- A ta dwójka? Są razem w domku?
- Nie. Na szczęście osobno.
- No to daj tego złośnika.
Na ekranie pojawiły się fragmenty filmów, gdzie młody mężczyzna wydaje z siebie dzikie wrzaski niczym małpa, po czym rzuca na oko kamer ubrania, a nawet części bielizny intymnej. Został dwa razy upomniany, a jego współtowarzysze też chyba mają go dosyć.
- Wystawili go za furtkę?
- Jeszcze nie.
- Czyli na razie znoszą jego dziwne zachowanie.
- Na razie tak, ale to nie wszystko.
- Kolejny filmik pokazywał tego samego mężczyznę, który rzucił kamieniem w drona. Celnie.
- Ile kamer straciliśmy?
- Trzy.
- Ostrzeżcie go ostatni raz, jeśli znowu zniszczy lub zakryje oko kamery, to zostanie wysłany całkiem sam, nago na pustkowie. Powiedzcie mu to.
- Na pustkowiu nie ma jedzenia.
- Ani drapieżników. Dwa dni w takim miejscu i powinien się uspokoić.
- A jeśli się nie uspokoi?
- Wtedy zastanowimy się, co dalej. A ta druga osoba.
- To kobieta. Zastraszyła swoje współlokatorki, które już zaczynają przejawiać syndrom ofiary. Nie da się tego pokazać na jednym czy dwóch filmach, tu trzeba obejrzeć ich kilkanaście. Chcielibyśmy, żeby pani potwierdziła lub odrzuciła nasze obawy.
- Dobrze. Dajcie mi wolny komputer, przejrzę je.
Po wielu godzinach Olga doszła do wniosku, że jednak nie ma mowy o pomyłce i rzeczywiście kobieta ma dużo cech psychopatycznych. Zdecydowała, że skoro na razie nie zrobiła niczego, za co mogłaby ją zesłać do Kolonii Karnej, zarządziła przeniesienie jej do osobnego domku i dokończenia czasu aklimatyzacji w pojedynkę.
Już miała wychodzić, kiedy wpadła na jeszcze jeden pomysł.

- Prześlijcie mi kompilację taką dwu trzygodzinną ze wszystkich domków. Z miłą chęcią przyjrzę się, kto do nas tym razem zawitał.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka