Redakcja dobrego słowa – Temat opisany i obgadany z każdej strony, ale dla znajomych w Ukrainie to piszę.

 


Chciałam napisać o tym, co się w mojej okolicy dzieje w związku z niesieniem pomocy Ukraińcom i nie tylko.

Także dzisiejsza odsłona redakcji dobrego słowa będzie bardziej raportem niż opisem.

Na polskich portalach społecznościowych pojawia się już co raz więcej informacji z tak zwanego życia codziennego, ale to nie oznacza, że zapominamy o Ukrainie, czy że przestajemy się starać pomagać. Może po prostu mniej jest słów, a więcej czynów. Oby.:)

Według sondaży z przed kilku dni ponad 70% Polaków zaangażowało się w jakiś sposób w pomoc uchodźcom lub osobom pozostającym na Ukrainie. Jedni pomagali/pomagają finansowo inni rzeczowo czy jako wolontariusze, a jeszcze inni duchowo. To mnie bardzo cieszy, zwłaszcza, że jak stwierdził sam prezydent Załenski, wiało wcześniej między nami chłodem. Mówię oczywiście o polityce, ale w nią nie mam zamiaru wchodzić. Za to społeczeństwo polskie już od lat ma codziennie kontakt z osobami z Ukrainy w szkole, w pracy czy w rodzinie. Dlatego wydaje mi się, że stąd wziął się tak ogromny zryw Polaków do niesienia pomocy. Bo to już nie chodzi o sąsiadów zza miedzy, o których prawie nic się nie wie, ale o konkretne osoby, z którymi się codziennie stykamy. Mnie się osobiście serce ściska, kiedy myślę o moich znajomych w Ukrainie i z drżeniem patrzę na codzienne wiadomości. Pierwsza czynność po porannej modlitwie, to wiadomości, jak minęła tam noc.

Cieszy mnie to, że działamy. I chociaż jestem zwolennikiem cichego wolontariatu, to tym razem nie będę milczeć, ani o sobie ani o innych, bo tu chodzi o coś więcej, o pokrzepienie serc i mam nadzieję wlanie choć odrobiny nadziei w cierpiące serca.

Zaczynam raport.

W Gminie Jabłonna prężnie działają magazyny aprowizacyjne oraz hale noclegowe dla uchodźców. Wiele osób, które do nas przybyły już znalazły mieszkania i mam nadzieję, że również pracę. A skoro o pracy mowa, to  Ukrainki nie tylko w Jabłonnie, ale i w innych miejscach Polski włączają się w pomoc swoim rodakom. Pracują jako wolontariuszki w magazynach aprowizacyjnych, czy na dworcach. Włączają się w organizację dnia w halach, w których przyszło im na tę chwilę mieszkać, zgłaszają się na przykład do robienia pierogów dla innych. Ci którzy mieszkają w Polsce przyjmują swoich rodaków w domach i mieszkaniach. Wiadomo, że przy tak wielkiej ilości ludzi, jaka przybyła do nas nie od razu wszystko da się załatwić od ręki. Na szczęście dla tych, którzy nikogo tu nie mają, zawsze pozostają bazy noclegowe, w których mają zapewniony wikt i opierunek. Z tego, co rozmawiałam z wolontariuszami z Jabłonny, wiele osób szuka mieszkania albo jedzie dalej. Wczoraj dowiedziałam się, że jedne rodziny ruszyły do Hiszpanii  a inne do Gruzji. Także, jest ruch. Jedzenia nikomu nie brakuje, bo na bieżąco są uzupełniane braki. W mojej gminie, wójt i urząd codziennie dają znać, czego brakuje i co należy przynosić. Uważam, że to dobry pomysł, bo dzięki temu niknie się nadmiaru jednych rzeczy a niedoborów innych. Obiady gotują przedszkola, restauracje i szkolne kuchnie. Nadmiar jedzenia jest rozwożony po okolicy.

Natomiast w mojej szkole (a w zasadzie w szkołach na Woli) po raz drugi organizujemy zbiórkę rzeczową dla szkoły w Wynnykach koło Lwowa, z którą jesteśmy od kilku lat zaprzyjaźnieni. Młodzież i dorośli przynoszą dary, które zapakujemy na tira, który mamy nadzieję, że dotrze bez problemu do celu. Młodzież nie tylko angażuje się w pomoc materialną, ale również symboliczną.

Wiem, że szykują dzień dla Ukrainy z wierszami ukraińskich poetów, planujemy również zrobić kartki wspierające. Takie już znajdują się na płocie w Szkole Podstawowej w Jabłonnie. Nie jedna osoba nosi niebiesko żółtą kokardę, a na naszej szkole wciąż powiewa flaga Ukrainy. W Warszawie powstają murale w tych barwach, a chorągiewki powiewają przyczepione do autobusów i tramwajów. Czasami mam wrażenie, że mamy w Polsce dwa kraje. Dawno nie było tak, żeby barwy polskie stały ramię w ramię z ukraińskimi.

Jest też wsparcie modlitewne, z kim bym z osób wierzących nie rozmawiała, każdy modli się za pokój w Ukrainie, o opamiętanie dla Putina i Łukaszenki i o zgodę i życie wieczne dla zmarłych.

I na koniec mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, trochę przymrużenia oka. Otóż, prezydent Ukrainy jest w Polsce bardzo popularny i otoczony szacunkiem. Po prostu chylimy czoła przed tym człowiekiem. Ale i stał się bardzo atrakcyjny wśród pań, ponieważ w dzień kobiet dostałam życzenia, które na pewno poszły do wielu innych babeczek, że jeśli nie mam mężczyzny mojego życia, to życzy mi się takiego na wzór Załenskiego. Nie wiem, co na to Wasz prezydent, ale w naszych Internetach jest bardzo popularny.

I na razie tyle.:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka