Redakcja dobrego słowa - Pomoc bliźniemu ukraińskiemu

Zamilkłam na kilka dni, bo zabrakło mi słów. Zamilkłam, bo obserwowałam co się dzieje. Chyba po raz pierwszy w życiu nie postąpiłam pochopnie i dałam sobie czas na przemyślenia. Potem spróbowałam coś napisać, ale wychodziło krzywo, koślawo i ze zbyt wielkim patosem. Patos jest dobry, ale w historii, w tym, co się dzieje na bieżąco ważne jest działanie. 

Pewnie zastanawiacie się, co można napisać pozytywnego w świetle tragedii na  Ukrainie, myślę, że można, a nawet trzeba. Nie dla mnie, nie dla nas, dla Ukraińców. Bo jestem w kontakcie z kilkoma osobami i bardzo proszą o wsparcie i nie tracą ducha. 

Chciałam Wam powiedzieć o młodzieży. Zawsze Wam mówię, że ja wierzę w młodzież i się nie pomyliłam. Kiedy my, dorośli zastanawialiśmy się nad tym, co dalej, oni już działają. Zanim zaczęły się zbiórki, oni już pytali, kiedy się zaczną: Kiedy dołączymy, czego trzeba?  I co mnie najbardziej zdziwiło, bo jak nigdy poczekali na naszą decyzję. Serce mi rośnie widząc, jak rwą się do pomocy.

- Czy możemy ubrać się do szkoły w barwy narodowe Ukrainy?

- Możecie. Zróbcie to, to jest ważne.

- Ja mogę załatwić kartony, ja w weekend pakowałem dary, ja mogę załatwić transport, ja chcę pomóc, co mogę zrobić?

To nie są pojedyncze osoby. 

Jestem zaskoczona tym, że Polacy z dnia na dzień przestali się kłócić o pierdoły i zwarli wspólnie szeregi, żeby nieść pomoc Ukraińcom. (piszę o społeczeństwie)

Piękne jest to, że przyjmujemy uchodźców z Ukrainy nie tylko do miejsc udostępnionych dla nich przez instytucje, ale że przyjmujemy ich w naszych domach. Z tego, co wiem, w niektórym miejscach zbiórki przerosły najśmielsze oczekiwania i było tych darów aż za dużo. Wzrusza mnie to, że trwa nieprzerwana podróż zwykłych ludzi na granicę i z powrotem. To, że się solidaryzujemy na tyle, na ile możemy. Na mojej szkole obok polskiej flagi powiewa ukraińska i organizujemy zbiórkę dla naszych przyjaciół z Wynnyk pod Lwowem, martwimy się o nich i myślimy - trzymajcie się, dajcie radę, wytrwajcie, jesteśmy z wami modlitwą i myślami.

W mojej parafii i gminie przyjmujemy uchodźców, w kościele trwa nowenna o pokój, wielu ludzi modli się indywidualnie oraz na lekcjach religii w szkołach o to, żeby wojna się skończyła. 

I na koniec, przytaczam dzisiaj poniższy wpis:

"Dobranoc Europo; kiedy śpisz, mali Ukraińcy strzegą twoich snów, stając się żywymi tarczami dla Unii Europejskiej przed rosyjską inwazją - napisano we wtorek wieczorem na twitterowym profilu ukraińskiej Rady Najwyższej."

Jest wstrząsający i prawdziwy. Powala na kolana. 

Jednak chcę Was zapewnić drodzy Ukraińcy, że wielu zwykłych ludzi w Polsce nie śni kolorowych snów. Zasypiamy myśląc o was i budzimy się myśląc o was.

Zasypiamy ze świadomością, że nas może to samo spotkać.

Zasypiamy życząc Wam wytrwałości i siły ducha.

Zasypiamy mając nadzieję, że następnego dnia się odezwiecie na messengerze czy fb i powiecie, dajemy radę, jest spokojnie.

Zasypiamy mając nadzieję, że jak się obudzimy, to przeczytamy w Internecie, że nastał u Was pokój, że możecie wrócić do domów, że możecie czuć się bezpiecznie. Dla nas, zwykłych ludzi jesteście bardzo ważni, bo wielu z Was znamy osobiście, przyjaźnimy się, odwiedzamy, pracujemy razem i martwimy się o Was. 

Jeżeli chodzi o mnie, to każdej nocy przed pójściem spać, jestem świadoma tego, że ja zasnę w spokoju, a Wy nie i jest mi z tego powodu bardzo smutno i życzę Wam, żeby ta wojna jak najszybciej się skończyła.  

Mimo, że jestem historykiem i znam dzieje cierpień mojego narodu, mojej rodziny, to i tak nie jestem w stanie sobie wyobrazić sobie tego, co Wy przeżywacie. Podziwiam waszą niezłomność i postawę Waszego prezydenta. Modlitwą oraz myślami jestem z Wami. 


Wpis jest chaotyczny, ale lepiej dzisiaj pisać nie potrafię.



Komentarze

  1. Wiesz, wolę taką ciszę w eterze, niż udawanie, że nic się nie stało. Ta sztuczna radość, reklamy kremów, opowieści o podróżach, to było irytujące. Musimy żyć, normalnie chodzić do pracy i oglądać filmy, ale musimy też odnaleźć się w tych realiach które są. Metoda strusia, który chowa głowę w piach jest kiepska. Mnie też buduje to, że ludzie ruszyli do pomocy. To prawdziwy promień słońca w mroku.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda. A tylu ludzi chce pomagać, że aż jest tłok. Dzisiaj moja przyjaciółka napisała, że w naszej gminie, jest tak dużo ludzi dobrej woli, że wszystko jest obstawione. Nie ma co robić.
    Ja skończyłam dzisiaj zbiórkę w szkole i wiem, że z mojej pracowniczej dzielnicy mają iść 2 tiry.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka