Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"
Przeczytałam w magazynie "Mówią wieki" recenzję dotyczącą książki Joanny Kuciel- Frydryszak "Chłopki- opowieść o naszych babkach". Ja już o niej kiedyś pisałam: https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2024/08/chopki-opowiesc-o-naszych-babkach.html?m=1. I jeśli już czytacie ten wpis, to warto zajrzeć pod ten link, ponieważ będę kontynuować temat bez wracania do tego, co już wcześniej napisałam. Dzisiaj chcę Wam zwrócić uwagę na to, że fachowiec oceniający tę książkę, zauważył to samo, co ja. Że jest to książka reportażowa nie historyczna, że autorka pisze jednostronnie, że zabrakło w niej obiektywizmu i warsztatu historycznego. Że skupiła się na negatywach, że nie zrobiła rozróżnienia sytuacji pod względem rejonu Polski, zabór czy postęp gospodarczy. Ale to jest nieważne, ważne jest, to, że i mnie zabrakło w tej pozycji większej ilości pozytywnych zakończeń. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie, że Polska przełomu XIX i XX wieku, to było bardzo nieszczęśliwe, smutne i niebezpieczne miejsce. No też, ale bez przesady. Żeby to sprawdzić, poszłam rozmawiać o tym ze starszeństwem w rodzinie. I posiłkując się wiedzą rodzinną i własną, nie mogę się zgodzić z tym wszechogarniającym smutkiem, wyzierającym z kart tej książki. Bo moja rodzina, czy od taty czy mamy strony pokazuje, że nie wszędzie kobiety były popychadłami, dzieci głodowały (poza okresem wojen), a mężczyżni tyranizowali je swoim "patriarchatem."
I żeby było jasne, ja nie neguję historii opisywanych przez autorkę, bo są prawdziwe, ale zabrakło w tej książce równowagi. I wracając do mojej rodziny. Z chłopów jestem, choć chłopem nie umrę, bom już inteligencja, ale i tak jest ze mnie wsiowa baba. Wychowana na ziemi i pracy fizycznej. Z tym, że w mojej rodzinie nie mamy żadnych traum przeszłości, które by się za nami ciągnęły do dzisiaj. Trudne sprawy, problemy tak, ale ja jako prawnuczka czy wnuczka, nie niosę tego ciężaru dalej. Mało tego, mam wrażenie, że trudne historie w mojej rodzinie zbudowały mnie i przygotowały do życia. Moi dziadkowie, starsze ciotki i wujowie bez problemu opowiadali o dawnych czasach. Dzielili się swoimi przeżyciami i tymi z czasów pokoju i z czasów wojny. Nie wszystkie miały happy end, ale nigdy nie czułam ich ciężaru. Ale muszę przy tym przyznać się, że z chłopów jestem, ale nie z biedych chłopów. Raczej tych lepiej sytuowanych, więc w historii mojej rodziny smutkiem, aż tak nie wieje.
Z trudnych spraw, to na pewno występował u niektórych krewnych alkoholizm. Ale wśród najbliższych, to miałam raczej obrotnych przodków. Moje babcie były piśmienne, moja jedna babcia, tak kochała książki, że kiedy miała ich dużo, kładła się do łóżka i mówiła, że jest chora. Nikt jej wtedy nie zmusił do pracy przy oknach imspektowych. I siedziała w tym łóżku, aż wszystko przeczytała. Była chłopką, była robotna, była obrotna, ale książki to był jej konik, który ja na pewno po niej odziedziczyłam. Mój dziadek był bogaty, ponoć trudno mu było się przez to ustatkować, bo wolał się bawić. Ale potem była babcia, ślub i moja mama:) i inni.
Co do pradziadków. Kiedy skończyła się pańszczyzna, dostali dużo ziemi od hrabiego Maurycego Potockiego. Jeden z moich pradziadków brał udział w powstaniu styczniowym inny służył w Legionach Polskich. Był i sołtys i ogrodnik. Były też okresy biedy, zwłaszcza po I wojnie światowej. Prababcia zbierała chrust i za grosze sprzedawała go do bogatszych domów w Warszawie. Potem było już dobrze. Stryj, który to opisywał nie przedstawił tego w jakiś tragiczny sposób (napisał książkę ze wspomnieniami), raczej jako codzienność, z którą trzeba było sobie poradzić.
W książce Joanny Kuciel- Frydryszak, Kościół często pokazywany jest, w negatywnym świetle, jako ten, który stał na straży patriarchatu i ograniczał kobiety. No właśnie. Ja jestem z rodziny wierzącej. Kościół był i jest dla mnie bardzo ważny. Moje babcie śpiewały w chórach kościelnych. Przekazywały nam wiarę. I nigdy od nich nie słyszałam, że są przez tę instytucje ograniczane. Pracowały na równi z mężczyznami. Kochały Pana Boga i to moją babcie, z którą mieszkałam widziałam przy modlitwie. I to ona prawdopodobnie nauczyła mnie pierwszych modlitw. Bo nie pamiętam, żeby to zrobiła mama czy tata. Kiedy patrzę na stare zdjęcia moich pradziadków, to widzę na nich szczęśliwe rodziny, w otoczeniu dzieci.
A dlaczego to wszystko napisałam. Dla równowagi. Dlaczego? Dlatego, żebyście nie opierali swojego zdania na jednej książce czy artykule, żebyście wiedzieli, że społeczeństwo składało się z różnych ludzi o różnych życiorysach. U mnie w historii rodzinnej było i bogactwo i bieda, radości i smutki, udane małżeństwa i te które były trudne. Bywało różnie. Ja, jako historyk nie dam
się wkręcić w jednostronne myślenie w tym bardzo trudnym i jeszcze bardzo skąpo opisanym temacie, jakim jest życie codzienne chłopów.
Wam może być trudniej. Nawet podam przykład mojego taty, który przeczytał artykuł popularno- naukowy o niewolnictwie chłopów w Polsce i bolał nad ich losem (i słusznie). Ale już sam tytuł musiałam prostować. Bo w Polsce nie było niewolnictwa, ale z drugiej strony takie traktowanie chłopów też występowało, ale... znowu kiedy i gdzie, to już trzeba byłoby uszczegółowić. I to też musiałam tacie wytłumaczyć. Drugi fakt, który musiałam prostować, to kiedy tym chłopom było tak strasznie. No przecież w XVIII i XIX wieku. Nie w XVI, a już na pewno nie w XV. Do tego, zawsze należy pamiętać, że w czasach PRL -u w nauczaniu historii dominował kurs antyszlachecki i pokazujących chłopów jako masę uciśnioną. I my to myślenie przejęliśmy. Po '89 roku był szał na wszystko, co szlacheckie. Dzisiaj wracamy do chłopomani i znowu do myślenia o szlachcie, jako o bandzie prostaków. A to wszystko podsycane jest jeszcze mało obiektywnymi artykułami czy książkami. Bądźcie ostrożni w waszycb podróżach przez historię. I nie opierajcie swojej wiedzy o stosunkach między panem a chłopem na podstawie filmu "Kos". Tak też było, ale w historii i chłop potrafił pobić swojego pana i ujść z tego z życiem. I pamietajcie że historia chłopów polskich w różnych stuleciach, jest różna.
Jeśli chcielibyście się dowiedzieć czegoś o chłopach w Polsce z różnych perpektyw, to polecam lipcowy numer "Mówią wieki".
A co do książki "Chłopki- opowieść o maszych babkach", również ją gorąco polecam. To bardzo ważna pozycja i warta przeczytania. A to, że ją krytykuję nie zmienia faktu, że jest bardzo dobra.

Komentarze
Prześlij komentarz