Więzienna Planeta odc. 31

 


Olga

Natknęła się na Lulu kiedy ta wychodziła z jednej z sesji terapeutycznych. Skinęła jej przyjaźnie głową i już chciała pójść dalej, ale dziewczyna ją zaczepiła.

- Mogę z panią porozmawiać? – zapytała cichutko.

Olga przystanęła i powiedziała.

- Oczywiście, ale niezbyt długo, bo za kilka minut zaczynam pracę z więźniami.

- Ja mam tylko jedno pytanie – bąknęła dziewczyna.

- Proszę pytaj.

- Czy nie wie pani gdzie się podziewa pan kapitan straży? Nie widziałam go od kilku tygodni i nie wiem czy się na mnie nie obraził – spuściła głowę.

- A dlaczego miałby się na ciebie obrazić? Za co?

Lulu wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Po prostu powiedział, że wpadnie do mnie do sklepu i obejrzy nowy towar, ale to było dawno, myślę że ze dwa tygodnie temu.

Olga uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny i odparła.

- Kapitan na pewno się na ciebie nie obraził. Jak pamiętasz mieliśmy tę akcję z wilkami, a pan Robert zajmował się śledztwem. Teraz poleciał do Kolonii Karnej i wróci w przyszłym tygodniu. Także nie martw się, na pewno niedługo zajrzy do sklepu.

Lulu uśmiechnęła się niepewnie, ale chyba ta odpowiedź jej wystarczyła. Olga dodała jeszcze.

- Jak wróci, to powiem mu, że o niego pytałaś.

Twarz dziewczyny zajaśniała, jak słońce i kobieta wiedziała, że ma przed sobą zakochaną po uszy osobę. Kiedy Lulu odeszła, dyrektorka mruknęła do siebie.

- Obyś tego nie zepsuł Robercie, obyś tego nie zepsuł.

I pomyślała sobie, czy oni pasowali do siebie. Wyszło jej, że kompletnie nie, ale z drugiej strony, może w ich przypadku wyjdzie im to na dobre. Lulu nabierze pewności siebie i zyska poczucie bezpieczeństwa, a Robert złagodnieje i będzie miał dla kogo wstawać rano.

 

Ania i Agata

Dziewczyny umówiły się w ramach listy przywilejów Ani na kolację w hotelu, w którym mieszkała Agata. Sala restauracyjna, mimo, że nadal obowiązywał zakaz wpuszczania turystów z ziemi nie była pusta. Przy kilku stolikach siedzieli wolni mieszkańcy Karnego Miasta, jedzący specjały tutejszej kuchni. Dziewczyny bez problemu znalazły stolik z dala od ludzi i po złożeniu zamówienia zaczęły rozmawiać.

- Dałaś czadu z tym koncertem – zachwycała się Agata – ty i dzieciaki byliście świetni.

Ania miała wiele ale, co do występu. Nie zawsze zgrywały się głosy z muzyką, raz młody skrzypek zagrał wstęp do innego utworu, a mała wokalistka z nerwów zapomniała słów. Postanowiła jednak tego nie komentować. Zauważyła, że Agata się śmieje.

- Co cię tak bawi?

- Zastanawiałam się, czy już wyliczyłaś sobie w głowie wszystkie potknięcia.

- Prawie wszystkie, bo twój śmiech przerwał mi ten jakże ważny proces.

- Przestań tak robić. Wszyscy się świetnie bawili, bisowaliście trzy razy. Nie czepiaj się tylko ciesz sukcesem.

- Muszę się czepiać, żeby potem wyeliminować pomyłki, żeby dzieciaki się rozwijały…

- Oczywiście, oczywiście – przerwała jej Agata – ale nie mówi im tego, bo ich zdołujesz.

Anka cmoknęła zniecierpliwiona.

- Oczywiście, że im tego od razu nie powiem. Wplotę to w zajęcia i poprawię niedoskonałości.

- A jak znowu się pomylą? Jak zapomną słów na koncercie? To co zrobisz?

Agata teraz się nie śmiała, była bardzo poważna.

- Czy ty w ogóle dopuszczasz do siebie myśl, że nie ma idealnych występów, nie ma bezbłędnego działania? A co najciekawsze, nikt nie robi z tego problemu…

- Tylko ja – dokończyła Ania, po czym odpowiedziała na pytanie Agaty – dopuszczam błędy, pozwalam im je robić, ale z drugiej strony staram się ich uczyć, żeby w przyszłości już ich nie robili.

- A jak zrobią, to co?

Anka wzruszyła ramionami.

- To nic? – zaśmiała się – wiem do czego pijesz. Ale ja się zmieniłam. To, że chce dla nich, jak najlepiej nie spowoduję, że będę ich traktować, jak sama byłam traktowana w korporacji. I tak, jestem perfekcjonistką, chcę żeby dzieciaki śpiewały i grały jak najlepiej, ale nie karzę ich za pomyłki. Ja staram się ich wspierać, bo wiem, co mi się stało, kiedy tego wsparcia nie miałam. Wylądowałam w Karnym Mieście, co o dziwo stało się dla mnie wybawieniem.

- Pamiętam cię na początku naszej znajomości. Kuliłaś ramiona i przepraszałaś za to, że żyjesz. Teraz jesteś pewniejsza siebie i umiesz pracować z dziećmi i młodzieżą.

- Chce ich wspierać.

- I to robisz.

- Wiem – posmutniała – szkoda, że ja nie miałam wsparcia. Szkoda, że moja rodzina… - urwała.

- Nie musisz nic mówić. A oni jeszcze zrozumieją, że popełnili błąd.

- Nie sądzę – powiedziała Ania i szybko dodała – zmieńmy temat. Miałyśmy się dobrze bawić i nie smęcić. Powiedz mi lepiej, jak tam z Bartkiem.

Agata uśmiechnęła się od ucha do ucha i zaczęła opowiadać.

 

Bartek

Terapeuta zauważył, że Bartek jest wyjątkowo milczący i mocno rozproszony. Po kilku rutynowych pytaniach i próbie rozwinięcia dzisiejszego tematu mężczyzna zrezygnował i zapytał.

- Jeśli nie masz głowy do dzisiejszej sesji, to powiedz. Spotkamy się później albo jutro.

Bartek ocknął się z zamyślenia i westchnął.

- Nie, nie, wszystko w porządku tylko się zamyśliłem.

- Jeśli chcesz, to możesz ze mną o tym porozmawiać.

- Wiem – duży mężczyzna zamilkł.

Terapeuta go nie pospieszał, czekał aż wszystko sobie poukłada w głowie, wiedział, że dopiero wtedy się odezwie.

- Jestem na siebie wściekły – burknął Bartek – bo gdybym był uczciwym człowiekiem, to bym mógł każdego dnia spotykać się z Agatą, gdzie byśmy chcieli i jak długo byśmy chcieli. Ale z drugiej strony, gdyby mnie tu nie było, to bym jej nie poznał.

- Z tego, co wiem całkiem nieźle zarabiasz, kto wie, może za rok będzie cię stać na kupno działki i postawienie małego domku.

- Za rok to może już jej tu nie być – burknął Bartek.

Terapeuta wiedział, że za kilka miesięcy Agacie kończy się czas pobytu na Więziennej Planecie, ale wiedział również, że:

- Nikt Agaty nie będzie stąd wyganiał. Jest cennym nabytkiem Karnego Miasta i pani Olga bardzo ją lubi.

Bartek westchnął.

- Problem w tym, że nie wiem, czy ona lubi mnie na tyle, żeby tu zostać. Przecież ona ma rodzinę i przyjaciół na Ziemi.

- Tak, jak  ty.

- Ale ja mam wyrok, a ona ma wybór.

- A nie możesz jej po prostu o to zapytać?

Bartek spochmurniał jeszcze bardziej.

- Nie jestem gotowy na to, żeby usłyszeć, że wraca do domu.

- Agata musi tu zostać do początków lata, ma jeszcze niemalże pół roku, dlaczego teraz się o to zacząłeś martwić?

- Ponieważ – Bartek był facetem, nie chciał mówić o uczuciach z innym facetem, ale wiedział też, że ten konkretny trener jest w stanie mu pomóc uporać się z nadmiarem emocji – ponieważ widziałem ją na scenie w sali gimnastycznej, jak stała z mikrofonem i uśmiechała się do mnie i patrzyła mi w oczy i pomyślałem sobie wtedy, że nie chcę żeby znikła z mojego życia. I jak sobie pomyślałem, że ona może nie chcieć tu zostać, to prawie mi serce pękło. A dodatkowo mamy tak mało dla siebie czasu, nie wiem, czy to jest wystarczające, żeby poznać się i dogadać na przyszłe życie.

- Z doświadczenia wiem, że różnie bywa. Ja z moją żoną chodziłem trzy tygodnie, kiedy podjęliśmy decyzje o ślubie, a ten wzięliśmy miesiąc później.

- I ile lat jesteście małżeństwem? – zapytał Bartek.

- 14 lat. Także, jak jesteście dla siebie stworzeni, to nic wam nie stanie na przeszkodzie. A tobie radzę na razie się tym nie zamartwiać tylko korzystać z czasu, jaki macie i delikatnie… chociaż w twoim wypadku raczej się nie uda… wypytać ją o plany na przyszłość.

Dawnie Bartek wpadłby we wściekłość za taki komentarz, ale wiedział, że terapeuta zna go na wylot i że wie co mówi. Bartek się roześmiał.

- Będzie mnie musiał pan tego nauczyć.

Terapeuta odetchnął cicho. Udało mu się po raz kolejny okiełznać bestię.

 

Tomek

- Czy ja mogę prosić o całkowite zniesienie zakazu zbliżania się do kobiet? – zapytał swojego trenera.

- Przecież możesz rozmawiać z kobietami i przebywać w ich towarzystwie.

- Tak. Ale mam zakaz podrywania, a nie chcę ponownie łamać zakazu.

- A złamałeś?

Tomek przytaknął.

- Niby kiedy?

- Jak siedzieliśmy zamknięci w szkole. Byłem sam na sam z Anią i wyznałem jej miłość.

Terapeuta powiedział do niego poważnie.

- Czy jesteś pewien swoich uczuć? Czy to na pewno prawda?

- Tak. Miałem kilka dni na przeanalizowanie siebie i jestem pewien, że to jest szczere uczucie.

- No to masz moje błogosławieństwo – uśmiechnął się terapeuta, po czym dodał poważnie – ale pamiętaj, że jeśli to schrzanisz, to drugiej szansy tutaj nie dostaniesz. Odizolujemy cię.

Kiedyś Tomek by się obruszył, dzisiaj wiedział, że to na nim spoczywa odpowiedzialność za siebie i Anię.

- Zadbam o to, żeby wszystko było dobrze. Zależy mi na niej.

 

Olga

Usiadła przed ekranem monitora w Bazie Przerzutowej i spojrzała na kobietę czekającą na rozmowę. Była to matka Ani. Bardzo chciała skontaktować się z dziewczyną, Olga nie wyraziła zgody. Powiedziała, że tylko ona może z nią porozmawiać. Matka na to przystała i teraz obie panie patrzyły na siebie w milczeniu. Olga przyjrzała się kobiecie i stwierdziła,  że Ania jest do niej podobna z tą różnicą, że Ania miała spokojną i pogodną twarz, a jej matka zaciskała usta w ciup i miała pioruny w oczach.

- Możemy zacząć rozmowę – powiedziała Olga – czy chce pani o coś spytać?

- Nie macie prawa odcinać mnie od córki! – wykrzyknęła kobieta – nie macie prawa zabraniać mi jej spotykać! Wiem to, przeczytałam wszystkie paragrafy i mam prawo do widzenia się z nią!

Dyrektor więzienia wysłuchała krzyków i spokojnie odparła.

- Ja pani niczego nie zabraniam. To Ania nie chce pani ani widzieć, ani słyszeć.

Kobieta aż podskoczyła na krześle i znowu zaczęła krzyczeć.

- Proszę mi tu nie kłamać! Na pewno przez te kilka miesięcy złość jej przeszła i na pewno chciałaby porozmawiać, przeprosić i wrócić do domu.

Olga była zadziwiona tym, jak bardzo matka nie zna swojej córki. Pokręciła głową i wyjęła z teczki zapisaną kartkę papieru.

- Poznaje pani to pismo?

Kobieta spojrzała i powiedziała krótko.

- To pismo Ani.

- Chce pani wiedzieć, co napisała?

- Proszę czytać, chociaż nie uwierzę w ani jedno słowo. Na pewno została przez was zmuszona…

- Mam czytać – przerwała jej Olga. Kobieta skinęła komuś głową. Przed ekranem usiadł ojciec Ani. Minę miał zachmurzoną i widać było, że nie chciał tu być. Olga pochyliła się nad tekstem.

„Oświadczam, że nie wyrażam zgody na rozmowę z moją rodziną i nie chcę wiedzieć nawet o tym, że się kontaktowali z Karnym Miastem. Bardzo proszę również o to, żeby pod żadnym pozorem nie wpuszczać ich do Karnego Miasta. Proszę również o to, żeby nie przekazywać im żadnych informacji na temat mojego życia na Więziennej Planecie. Dla mnie oni nie istnieją, a ja zaczynam od nowa.”

Kobieta była blada, a mężczyzna jeszcze bardziej się zachmurzył. I to on się pierwszy odezwał.

- No i dobrze. Mówiłem ci już, że się jej wyrzekłem i zdania nie zmienię – wstał i zniknął z ekranu.

Kobieta siedziała wpatrzona w Olgę i w końcu zapytała normalnym tonem.

- Czy ona to sama napisała?

- Tak.

- Dawno?

- Tuż po tym, jak ją państwo tu odwiedzili.

- To było kilka miesięcy temu? Może zmieniła zdanie?

- Nie. Zanim do pani przyszłam zapytałam się jej, czy nie chce mi towarzyszyć. Pokręciła głową i poszła do swoich spraw.

- A nie może jej pani zmusić? W końcu jest pani dyrektorką więzienia! – kobieta znowu uniosła głos.

- Mogę. Ale nie chcę – odparła Olga.

- Dlaczego pani nie chce?!

- Dlatego, że nie jest pani na to gotowa.

- Ja?! A co ja mam tutaj do rzeczy?! To nie ja siedzę w więzieniu?! To nie ja przyniosłam wstyd rodzinie?! To nie ja jestem alkoholiczką i histeryczką?!

- Jak będzie pani gotowa, to pani o tym powiem. Tymczasem proszę przemyśleć swoje postępowanie wobec córki i następnym razem, jak zechce pani ze mną rozmawiać, to podać mi wnioski, jakie pani wyciągnęła. Wtedy może zmienię zdanie i nakłonię Anię do spotkania z panią.

- Jak pani śmie?! To nie ja mam problemy! To ona jest przestępcą. Nie jest pani moim psychoterapeutą, żeby mi mówić, co mam robić!

- I nie muszę pani dłużej słuchać. Do wiedzenia – powiedziała Olga  i wyłączyła komunikator.

- Nie wiem, czy dla tej kobiety istnieje jakaś szansa na zmianę – powiedziała do sierżant siedzącej za konsolą obsługującą komunikatory.

- Może kiedy przestanie krzyczeć?

- Obyś miała rację – uśmiechnęła się do kobiety i wyszła.

 

Nina

Do przychodni wszedł młody mężczyzna przyciskający prawą rękę do piersi. Jak nigdy, nikogo nie było w pobliżu tylko Nina. Chłopak spojrzał na nią i zrobił zbolałą minę. Wszyscy wiedzieli, jaka ona jest i podejrzewał, że za chwilę rozpęta się tu piekło. Dziewczyna również była spłoszona, ponieważ wiedziała, że nie ma co liczyć na panią Kasię i lekarza, ponieważ poszli na domowe wizyty. Wzięła się w garść.

- Siadaj – powiedziała do chłopaka, ale on nadal stał w drzwiach i nawet się nie poruszył.

- Nie pomogę ci, jeśli tu nie wejdziesz i nie powiesz, co ci dolega.

Mężczyzna ostrożnie osunął się na krzesło, po czym zaczął zdejmować kurtkę. Nie za bardzo mu szło, gdyż prawą dłoń miał niewładną i przy każdym jej poruszeniu syczał z bólu. Nina podeszła do niego, a on poderwał się z krzesła, jak oparzony.

- Spokojnie – burknęła Nina – nie mam zamiaru cię torturować.

Domyśliła się, że facet nie chce mieć z nią nic do czynienia i po raz pierwszy od lat zrobiło jej się przykro. Chłopak usiadł z powrotem i pozwolił sobie pomóc. Nina obejrzała jego spuchniętą dłoń.

- Jak to się stało?

- Założyłem się z kolegą, że go pokonam na rękę.

- I zwichnąłeś staw?

- Nie. Stół pękł, a ja uderzyłem dłonią w kant deski. Drzazgi sam wyjąłem, ale ręka mi spuchła.

- Na pierwszy rzut oka masz ją porządnie zbitą, ale na wszelki wypadek zrobię ci rentgen.

Poszedł posłusznie za nią do gabinetu i po chwili siedzieli już z wynikiem zdjęć.

- Nie ma żadnego złamania – oznajmiła - tak jak mówiłam, zbita. Dam ci maść i chustę, żebyś przez kilka dni nosił ramię na temblaku. Ale przyjdź jeszcze po 16:00, żeby lekarz rzucił okiem na zdjęcie. Ja nie wiem, czy wszystko zauważyłam.

Chłopak podziękował i wyszedł.

Nina odetchnęła głęboko i mruknęła do siebie.

- Nic się nie dzieje, nic się nie stało, wszystko będzie dobrze – i rozpłakała się od nadmiaru emocji.

 

Karol

- Przydałaby się nam pług – powiedział do niego szef.

- Ale taki od podstaw, czy mam zespawać blachy i przyczepić do terenówek.

- One mają za mało mocy.

- A ciężarówki są na pedały.

- No właśnie, a nam by się przydał ciężki pojazd, który by za nas odśnieżał chociaż ścieżki.

- Może zbudujmy maszynę parową – powiedział Karol – w niej nie ma elektroniki, na pewno zadziała.

- Będzie za duża na nasze uliczki.

- Nie chcę budować lokomotywy, tylko mały traktor na parę. Może się uda.

- Nie mamy węgla, a drewna szkoda.

- Znajdę zamiennik.

- Widzę, że cię nie powstrzymam.

- Ja się nie upieram – powiedział Karol.

- No to do roboty – odparł szef i wyszedł.

 

Robert

W drogę powrotną zabrali trzy osoby. Dwóch mężczyzn i kobietę. Nie mogąc wyjechać na urlop na Ziemię, ci postanowili wypocząć w Błękitnej Lagunie. Kapitan z całej trójki znał tylko kobietę, ponieważ kiedyś oboje pracowali w Karnym Mieście. Podróż minęła im na wspominaniu dobrych, starych czasów i na lądowisku wysiedli w dobrych humorach. Robert postanowił być szarmancki i pomógł koleżance zanieść walizkę do hotelu. Kiedy tak szli tunelem, kobieta powiedziała.

- Zostanę tu kilka dni, bo podobno macie tu małe SPA, chętnie z niego skorzystam.

- Mamy, mamy, polecam ci je, bo rzeczywiście można się tam zrelaksować. Z tym, że nie wiem, czy będzie ci na to potrzebne, aż kilka dni.

Oboje się roześmieli.

- Pewnie nie, ale chętnie tu pobędę. Może byśmy się spotkali na jakąś kawę lub drinka w karczmie? – zapytała.

- Z miłą chęcią. Może być jutro, bo mam wtedy wolny wieczór.

- I wiesz, co jeszcze?

- Tak.

- Chciałabym kupić siostrze jakąś pamiątkę, a słyszałam, że macie fajny sklepik z bibelotami.

- Nie obrażaj dzieł naszego miejscowego rzeźbiarza – powiedział prawie poważnie Robert.

- Aż taki artysta?

- Żebyś wiedziała. Zdziwisz się, jak on potrafi realistycznie oddać podobieństwo do żywych stworzeń.

- Zatem postanowione. Jutro przed wyjściem na drinka zabierzesz mnie do tego sklepu.

- Nie ma sprawy.

Kobieta przed hotelem pocałowała go na pożegnanie w policzek i znikła za drzwiami. Robert gwiżdżąc wesoło pod nosem poszedł do swojej kwatery.

 

Ania

Kiedy weszła do swojego mieszkania od razu natknęła się na list, który ktoś wrzucił jej pod drzwiami. Zaintrygowana podniosła go i otworzyła. W środku było zaproszenie. Wykonane ręcznie, z misternie naklejonymi papierowymi kwiatkami i pismem z zawijasami.

„Zapraszam szanowną pannę Annę na ciastko i kawę, jutro o 15:00 w karczmie. Ps. Mamy pozwolenie na godzinne spotkanie. Nie spóźnij się. Twój Tomek”

Dziewczyna powachlowała się zaproszeniem i pomyślała z radością:

- Twój Tomek. Czyżbym miała chłopaka? – zaśmiała się zawstydzona.

Jeszcze wczoraj wydawało mi się to niemożliwe, ale dzisiaj mam już chłopaka.

Tomek. Przystojny, czarujący Tomek. Czy to mi się śni?

Jeszcze raz spojrzała na zaproszenie.

Muszę się ładnie ubrać, muszę zrobić włosy, muszę być perfekcyjna.

Zawahała się.

- Nie muszę, chcę być dla niego perfekcyjna.

 

 

 

Bartek i Agata

Umówili się na spotkanie w karczmie. Z resztą zimą, to była jedyna opcja na randkę. No chyba, że chcieli pójść na spacer i odmrozić sobie uszy. Ale ponad trzydzieści stopni na minusie, skutecznie ich zniechęciło. Usiedli w zatłoczonej sali, w której właściciel dostawił jeszcze kilka stołów i krzeseł, przez co trudno było mówić o odrobinie intymności. Wcisnęli się w jakiś kąt i popijając kawę rozmawiali cicho. Agata zauważyła, że Bartek tego dnia jest wyjątkowo poważny, co ją niepokoiło, ponieważ po raz pierwszy widziała go w takim nastroju.

- Czy coś się stało? – zapytała. Mężczyzna złapał ją za rękę i przytulił do swojego policzka. Ten czuły gest jeszcze bardziej ją zdenerwował – Bartek? Co się stało?

- Nic – odparł i pocałował ją w wierzch dłoni.

- Nie mów, że nic, bo w życiu nie byłeś tak poważny i daleki. Krążysz gdzieś myślami, nie skupiasz się na rozmowie, odpowiadasz półsłówkami.

Bartek westchnął i powiedział.

- Terapeuta kazał mi być delikatnym i właśnie usiłuję się do tego przygotować.

Agata zbladła.

- Chcesz ze mną zerwać – zauważył, że zadrżała.

- Nie, nie, nie – zapewnił ją szybko i ponownie pocałował w dłoń – nigdy w życiu nie chcę zrywać – zamilkł i parsknął – a w dupie mam te dobre rady terapeuty. Nie jestem delikatnym kwiatkiem i musisz się z tym pogodzić.

Agata była co raz bardziej skołowana.

- Ale, ale ja wcale nie chcę żebyś był delikatnym kwiatkiem – zdenerwowała się – czy ty możesz po prostu powiedzieć, o co chodzi?

- Chodzi o to, że bardzo bym nie chciał, żebyś wracała na Ziemię – powiedział i spojrzał na nią chmurnym wzrokiem.

- Przecież nie wracam? – zdziwiła się.

- Ale przyjdzie lato, minie rok, a ty znikniesz, jak sen złoty – burczał.

- Chyba nie będziesz się wściekać za coś, co się jeszcze nie wydarzyło?

- Chciałaś prosto z mostu, to masz – założył ręce na piersiach i czekał na jej odpowiedź.

Agata odetchnęła głęboko i zastanowiła się, co ma mu odpowiedzieć.

- Bartek – wyciągnęła do niego rękę, on najpierw patrzył na nią nieufnie, ale potem podał jej swoją dłoń – do lata daleko, a ja się na razie w ogóle nie zastanawiałam nad powrotem na Ziemię. Owszem, tęsknię za rodziną, chętnie bym ich odwiedziła…

- Ale czy masz zamiar wrócić na Ziemię, na stałe.

Popatrzyła mu w oczy i powiedziała z ciepłym uśmiechem na ustach.

- Kocham cię i bardzo bym chciała tu z tobą zostać…- przerwała.

- ..ale jak rok minie, to wrócisz na Ziemię i zobaczysz, że są lepsi… – zatkała mu usta ręką.

- Ale nie wiem, czy pani Olga się zgodzi na mój dalszy pobyt. Ja chcę tu być, chcę być z tobą. Owszem, chcę się zobaczyć z rodziną, ale czuję, że to tutaj jest moje miejsce na ziemi. Razem z tobą.

- Zaraz złamię wszystkie zasady dotyczące stosunków damsko – męskich w Karnym Mieście – wysapał – ratuj mnie. Uciekaj stąd. Albo nie, ja wyjdę.

Zerwał się z miejsca i w samej bluzie wyszedł na powietrze.

Agata została sama i była bardzo skołowana i bardzo szczęśliwa. Po kilku minutach podniosła się, powiedziała barmanowi, że zaraz wróci, wzięła swoją i Bartka kurtkę i wyszła na zewnątrz. Stał oparty o balustradę i głęboko oddychał.

- Wolałabym, żebyś nie dostał zapalenia płuc – podała mu kurtkę. Ubrał się szybko, o czym mocno ją przytulił.

- Jutro idę kupić działkę, a jak przyjdzie wiosna zacznę budować dom. Będzie malutki, ale na początek wystarczy. A potem wyjdziesz za mnie i będziemy mieli w nosie większość obostrzeń tego więzienia.

Pocałowali się.

- Jesteś szalony – zaśmiała się.

- Wracajmy do środka – powiedział – też nie chcę, żebyś dostała zapalenia płuc.

 

Olga i Robert

Spotkali się w drodze do pracy i Olga od razu powiedziała do kapitana.

- Lulu się o ciebie pytała.

- Tak? – zaniepokoił się.

- A co mówiła?

- Że dawno nie byłeś w sklepie.

- O żesz – powiedział przez zęby – przecież jest zima, po co mam tam chodzić.

- Może po to, żeby z nią porozmawiać? – zaśmiała się Olga – wygląda na to, że ona cię lubi.

Robert stanął i popatrzył poważnie na Olgę.

- Opowiem ci coś – i zdał jej relację z nocnego pobytu z nią w sklepie podczas ataku śnieżnych małp – a najgorsze jest to – powiedział na koniec – że musiałem się z całych sił powstrzymywać, żeby się do niej nie włamać i nie „pocieszyć”, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Unikam jej.

Olga nawet się nie zaśmiała, spokojnie wysłuchała relacji i powiedziała smutno.

- To prawda, że Lulu ma coś w sobie, że faceci dostają kota.  Bartek jest na nią odporny i wydawało mi się, że ty też.

- No właśnie nie – Robert był wzburzony. Nie lubił się uzewnętrzniać. Było mu głupio, że jej to opowiedział.

- Ale opanowałeś się i wszystko skończyło się dobrze.

- Na szczęście, ale postanowiłem jej unikać. Nie jest przy mnie bezpieczna.

Olga spojrzała na niego uważnie i zauważyła, że nie tylko Lulu jest zakochana.

Powiedziała do niego z uśmiechem.

- A ja myślę, że jest. Robercie masz moje błogosławieństwo. Dzięki temu zdejmiesz mi ją z pleców. Nie będę musiała się o nią martwić.

- Co? Co ty mówisz?

- Przecież widać, jak na dłoni, że ci się podoba. Czego się wstydzisz?

- Żałuję, że ci cokolwiek powiedziałem – burknął i chciał odejść. Złapała go za rękaw.

- Nie schrzań tego – powiedziała ostro.

- Nic jej nie zrobię – odparł zezłoszczony.

- Ja nie mówię o tym, a o tym, że masz okazję przestać być sam.

- O czym ty mówisz?! Kobieto, ona jest ode mnie dziewięć lat młodsza.

- No i co z tego? – Olga wzruszyła ramionami.

- Ach, baby. Mam was dosyć – i odszedł wkurzony. A Olga uśmiechała się pod nosem.


kolejny odcinek 20 lipca

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"