Plus dodatni niesienia pomocy Ukraińcom
Żeby nie było wciąż na poważnie, postanowiłam napisać kilka rzeczy pozytywnych, które wyniknęły z niesienia pomocy naszym sąsiadom, zarówno tym, którzy zostali na Ukrainie, jak i tym, którzy przybyli do Polski.
O
tym, że największym plusem dodatnim jest to, że ruszyliśmy tyłki i polecieliśmy
pomagać niemalże na złamanie karku, to już jest opisane i ochachowane wszędzie
w mediach i przy kawie, więc pozostawię to już bez komentarza.
Chcę
napisać o czymś innym, co mam nadzieję, że wielu z Was zauważyło.
I
od razu zaznaczam, nie mam zamiaru pisać niczego, co jest w opinii publicznej,
ani o tym, co sądzi pan Kazio czy inna pani Jadzia z sąsiedztwa. Napiszę to, co
ja widzę i co obserwuję wśród mojej młodzieży czy też w mojej okolicy. Mogę się
mylić, ale to jest moje zdanie i kropka.
Dlaczego
taki wstęp? Ponieważ najpierw chciałam napisać o trudnej rzeczy dla nas i dla
Ukraińców, co mam nadzieję, że już przestało mieć znaczenie.
Jestem
historykiem i doskonale wiem, co było (i mam nadzieję, że użyłam dobrego czasu)
kością niezgody między naszymi narodami. Każda strona miała swoje racje i każda
strona przegięła w swoim postępowaniu wobec siebie. I powiem Wam, że ten
straszny konflikt, który rozgrywa się na naszych oczach może być dobrym
momentem, żeby te wszystkie rany zabliźnić, urazy zakopać i pogodzić się na
kolejne pokolenia. I mam wrażenie, że to właśnie się dzieje, przynajmniej wśród
młodszych ludzi. Oni nie zastanawiają się czyj pradziadek komu tam coś zrobił,
oni chcą pomagać, wspierać ukraińskich kolegów ze szkoły, podwórka czy z
Internetu. I powiem Wam, że bardzo mnie to cieszy, bo pewne rzeczy trzeba
skończyć i zacząć od nowa. Szkoda tylko, że dzieje się to w takich, a nie
innych okolicznościach. Myślę też, że ten nasz masowy zryw pomocowy świadczy o
tym, że w końcu zamknęliśmy przeszłość za sobą i jedyne, co się teraz liczy to
wspieranie potrzebujących.
Teraz
już będę pisać bardziej regionalnie niż ogólnopolsko.
Mnie
osobiście cieszy to, że moi samorządowcy i urzędnicy gminy działają prężnie i
skutecznie. Podoba mi się, że organizują i kierują naszą społecznością na FB w
związku ze zbiórkami i informacjami, co kto może i jak może pomóc. Cieszy mnie
to, że wielu z nich pomaga jako wolontariusze, co widziałam na własne oczy,
ponieważ zmywałam gary zaraz obok nich. Podoba mi się, że integrują naszą społeczność
i dzięki temu poznałam mnóstwo ciekawych osób. Mało tego, ja się czuję, jakbym
znała tych ludzi od lat. Ale żeby nie było, takie sławy, jak ja i moja
przyjaciółka z Orszaku Dwóch Króli, też zostałyśmy rozpoznane przez jednego
wolontariusza, jako te, co to śpiewają na osiemnastą w kościele w Jabłonnie. I
ta integracja między nami też jest fajna, bo możemy się poznawać,
współpracować, pomagać sobie i innym. Dla mnie osobiście ciekawym
doświadczeniem jest praca pod czyimiś rządami w kuchni. Myślałam, że trudniej
będzie mi się przestawić. Ale nie, jak mam zmywać, to zmywam, jak mam kroić, to
kroję, a jak mam wydawać jedzenie, to wydaję i to z uśmiechem na ustach. No i
wiem, jak zrobić łazanki ze świeżej kapusty.
Kolejną
rzeczą dodatnią, jaką widzę, to że możemy rozwijać w sobie empatię, o której
wciąż się mówi, że jej brak. Ludzie chcą pomagać, tylko czasami nie wiedzą, jak
zacząć. Ale empatia, to coś co jest teraz najważniejsze, dlatego rozdaję przytulaski,
rozmawiam, uśmiecham się i żartuję z ludźmi, którym wcale nie jest do śmiechu,
ale wiem, że to też jest im potrzebne. Kolejnym plusem jest poznawanie języka
ukraińskiego i odkrywanie różnic i podobieństw. I na przykład u nich też się
mówi – ciut ciut, ale warzywa nazywają owocami, za to mięso jest
międzysłowiańskie. Także uczymy się od siebie nawzajem i jak to ostatnio
stwierdziła starsza Ukrainka – że wszyscy się rozumiemy, bo mówimy podobnie.
I
to, co najważniejsze, że uczymy się współpracy mimo różnic. Rozmawiamy ze sobą
mimo odmiennego spojrzenia na świat. Bo spotykam osoby, które też przyszły
pomagać i nie wiem o czym myślą i jakie są, a jednak mogę przebywać z nimi
kilka godzin i znaleźć wspólny język i wspólne tematy, to też jest ważne. Dla
mnie jest to bardzo budujące.
Komentarze
Prześlij komentarz