Emancypacja kobiet
Zdaję
sobie sprawę z tego, że ledwie musnę temat, ale lepszy rydz niż nic.
Pamiętajcie,
że poniższy tekst dotyczy kobiet aktywnych i zaangażowanych w politykę i
społeczeństwo. Jest ich garstka, ponieważ większość kobiet siedziała
w domu, w polu czy w fabryce i nie miała pojęcia o wielkich przemianach,
jakie działy się pod ich nosem w XIX wieku.
No
to zaczynam.
Jestem
daleka od skrajnego oceniania historii w oparciu o współczesną wizję dziejów i
własne poglądy. Staram się być umiarkowana i w miarę obiektywna.
To
nie jest tak, że kobiety zawsze miały źle i że zawsze przekichane w świecie
pełnych mężczyzn. Owszem, nie miały praw politycznych, uważano je za niezdolne
do posiadania większej wiedzy od mężczyzn oraz za płeć słabą i płochą. Ale
czasami mam wrażenie, że to były pobożne życzenia mężczyzn, którzy pisali
kroniki czy zasady życia społecznego. Społeczeństwo patriarchalne rzeczywiście
opierało się na mężczyznach, a role były mocno rozgraniczone, ale kiedy
spojrzymy na to bliżej, to…
Kobiety
niższych stanów pracowały na równi z mężczyznami, na przykład na roli czy też w
rodzinach kramarzy. Tak gdzie było bogactwo, kobiety nie musiały nic robić,
prócz nadzorowania domu, miały dużo wolnego czasu i nie miały potrzeby
wybijania się poza obowiązki domowe.
Na
dworach książęcych i królewskich kobiety brały udział w życiu politycznym,
chociaż zza tak zwanych pleców mężczyzn, ale dzisiejsi historycy zaczęli pomału
wyciągać je na pierwszy plan. Na przykład uważa się, że to Dobrawa prowadzała
Mieszka I w politykę Zachodniej Europy, a największe sukcesy militarne osiągał
Bolesław Chrobry, kiedy jego żoną była ukochana Emnilda. A Jadwiga Śląska? Żona
Henryka Brodatego, fundatorka, klasztorów i kościołów, ascetka, pochylała się
nad ubogimi, ale też wspierała na Śląsku kolonizację na prawie niemieckim. To
tylko pokazuje, że nie stała w cieniu męża, a wspólnie z nim realizowała plany
gospodarcze czy duchowe.
A
nasza król św. Jadwiga, do końca życia stała na równi z Władysławem Jagiełłą.
Żeby
nie było tylko z polskiego podwórka, które zawsze traktowało kobietę wyżej niż
na zachodzie Europy, to tam też mamy przykłady silnych kobiet u władzy. Izabela
Kastylijska, to ona wraz z mężem Ferdynandem Aragońskim wysłała Kolumba do
Indii. A Elżbieta I Wielka? Jedna z najsilniejszych królowych nowożytności.
Pokonała Wielka Armadę hiszpańską i zawojowała ocean.
Oponent
powiedziałby, no tak, ale to są jednostki i że Joanna d'Arc spłonęła na stosie,
ponieważ przebrała się za faceta i prowadziła walki. Niby tak, ale czy to było
zdanie tylko męskiej strony? Nie sądzę. Myślę, że jej czyn był, jak na tamte
czasy tak wywrotowy, że całe społeczeństwo zadrżało z oburzenia. Na szczęście
potem Joannę zrehabilitowano.
Skoro
więc było tak dobrze, to czemu w XIX wieku nagle kobiety zażądały dla siebie
równouprawnienia i zaczęły walczyć z ustalonym porządkiem rzeczy?
Ja
tu widzę kilka przyczyn, są subiektywne, i możecie się z nimi nie zgadzać.
Polityczne
– rewolucja francuska i okres Napoleona, a potem w XIX wieku demokratyzacja systemów
i zniesienie hierarchii społecznej. Aktywność socjalistów i ich walka ze starym
porządkiem rzeczy.
Społeczne
– niski poziom empatii w niższych warstwach społecznych, obniżenie jakości
życia w rodzinach robotniczych oraz wśród małorolnych chłopów. Niski poziom
intelektualny i brak ogólno przyjętych zasad zachowania. Bieda, która
powodowała, że nie było miejsca na sentymenty i współczucie.
Ogólna przemoc na linii
pan – poddany, poddany – żona, rodzice – dzieci.
W
wyższych warstwach społecznych, sztywna etykieta życia codziennego, w której
też zabrakło miejsca na wyjaśnienia czy empatię wobec dorastających
dziewczynek.
Gospodarcze –
kobiety masowo szły do pracy w fabrykach. Mężczyzna nie był w stanie zapewnić
bytu swojej rodzinie. Do pracy szły również dzieci.
Nie
uda mi się wszystkiego dobrze opisać, ale chociaż nakreślę Wam historię ogólną
walki kobiet o równouprawnienie.
Początki
sięgają rewolucji francuskiej, która rozpoczęła się w 1789 roku, a skończyła w
1799, kiedy to Napoleon przejął władzę.
Rewolucja
głosiła hasła takie, jak: wolność, równość i braterstwo, ale jak wiadomo, o
żadnej z tych rzeczy nie było mowy. Rewolucjoniści gilotynowali się ile wlezie
i to wszystko w imię walki o demokrację. Kobiety również zostały zaproszone do
walki z ówczesnym systemem władzy, czyli z monarchią absolutną, na której czele
stał Ludwik XVI. Jego też zgilotynowali. One również wzięły udział w ataku na
Wersal, również chciały korzystać z wolności, równości i braterstwa. Tylko, że
im się to nie udało. Mężczyźni, kiedy ochłonęli po pierwszych walkach,
podziękowali kobietom za udział i kazali wracać do roli, jaką miały od wieków.
Jedna z bojowniczek Olimpia de Gouge została nawet zgilotynowana. Także podczas
rewolucji francuskiej, kobiety nasłuchały się o obalaniu istniejących zasad
społecznych, ale dostały figę z makiem.
A
potem przyszedł czas Napoleona, który wydał Kodeks Napoleona, obowiązujący
wszędzie, gdzie tylko docierała jego władza. Kodeks ten narzucał kobietom
uzależnienie od ojców i mężów. Na przykład: kobieta miała mieszkać, tam gdzie je
mąż kazał, nie dysponowały swoim majątkiem i nie mogły stawać przed sądem,
chyba, że jej mąż pozwolił. Na ziemiach polskich było to jeszcze bardziej
krzywdzące, ponieważ przez wieki Polki zarządzały majątkami mężów, gdy ci
walczyli na wojnach. Posiadały swoje ziemie i dziedziczyły je po rodzicach i w
ogóle cieszyły się dużą swobodą. Dodatkowo dochodzi u nas wątek walk o
niepodległość Polski, w który kobiety były mocno zaangażowane. Wprowadzenie
Kodeksu Napoleona, cofały nas w rozwoju i krępowały kobiety działanie.
Szczęście w nieszczęściu, ale to właśnie udział kobiet w powstaniach
narodowowyzwoleńczych pozwolił na złamanie systemu napoleońskiego.
W
państwach z poza wpływów krewkiego Korsykanina, doszło do usztywnienia etykiety
życia codziennego. W XIX wieku w Anglii czy USA, kobieta miała stać na straży
ogniska domowego, a mężczyzna utrzymywać dom. Z racji dużej ilości wolnego
czasu i małej ilości wojen, życie młodej arystokracji angielskiej czy też
bogatego mieszczaństwa upływało na balach i spotkaniach towarzyskich. Uczono
dziewczynki rozmów i tańca, żeby umiały się zachować na przykład na balu u
kogoś ważnego. Nie wymagano od nich wiedzy czy wykształcenia. To też powodowało
sprzeciw, ponieważ powstawały szkoły dla dziewczyn i te wiedziały co raz więcej
i chciały uczyć się na równi z chłopakami.
I
tak w XIX wieku wykształciły się dwa ruchy kobiece – emancypantek
i
sufrażystek.
Czym
się one różniły? Celami. Chociaż z czasem wszystko zleje się w jedno i będziemy
mogli powiedzieć ogólnie o ruchu feministycznym – czyli kobiecym. Bo nawet
sufrażystki czy emancypantki tworzyły różne podgrupy. Miały inne poglądy i
należały do różnych organizacji, zarówno tych lewicowych, jak i prawicowych. Ale
powróćmy do początków.
Kim
są emancypantki.
Emancypantki,
nie walczyły o równouprawnienie kobiet w polityce, a o dostęp do wiedzy i
porzucenia tradycyjnych ról społecznych. Chciały brać udział w życiu na równi z
mężczyznami. Pierwszą kobietą w XIX wieku, która otrzymała dyplom ukończenia studiów była
Catherina Brewer. Miało to miejsce w 1840 roku. ( w komentarzu, Czytelniczka napisała o kobietach z wcześniejszych epok, które kończyły studia, warto zajrzeć i poczytać.)
Maria
Curie – Skłodowska też nie miała łatwo w świecie męskich intelektualistów, ale
ostatecznie dostała Nobla oraz była wykładowcą na Sorbonie. (nie, nie napiszę
wykładowczynią, bo nie uznaję tej sztucznej nowomowy).
Natomiast
sufrażystki walczyły o równouprawnienie polityczne zwłaszcza w USA i Wielkiej
Brytanii. Swoją walkę przekuwały w czyn, a dokładniej mówiąc organizowały
pikiety, strajki, przykuwały się do budynków rządowych, posuwały się nawet do
aktów terrorystycznych. Podkładały małe bomby do skrzynek pocztowych swoich
oponentów. Znane byłe z walk z policją. Często aresztowane i z wyrokami
sądowymi. Siedząc w więzieniach podejmowały strajk głodowy, a kiedy ich zdrowie
stawało się zagrożone, odsyłano je do domu, gdzie miały się wykurować i wrócić
do więzienia. Były też ofiary śmiertelne. Najsłynniejsza z sufrażystek Emily
Davison – rzuciła się podczas Derby pod konia, który należał do króla Jerzego
V.
Kobietom
pomogła również I wojna światowa, gdyż większość mężczyzn została powołana do
wojska, a kobiety musiały zająć ich miejsce przy pracy w fabrykach, urzędach
czy na polu. Po wojnie w wielu krajach nadano kobietom równe prawa, np. w Polsce,
Austrii czy Niemczech. W USA czy w Anglii sufrażystki musiały poczekać, do
kolejno roku 1920 i 1928. Ostatnim europejskim państwem, w którym dano równe
prawa kobiecie była… Szwajcaria. Dopiero w 1971 roku kobiety zyskały prawa
wyborcze.
A
jak to wyglądało na naszym podwórku?
Emancypacja
kobiet zbiegła się z zaborami i walką o niepodległość Polski.
Polki
niezależnie od poglądów politycznych czy poziomu wykształcenia zaangażowały się
razem z mężczyznami w odzyskanie wolności dla naszego kraju. Kultową bohaterką
stała się Emilia Plater, która nie zważając na swoje zdrowie poniosła śmierć w
imię wolności ojczyzny.
Była później wzorem dla emancypantek polskich. Polki na
różne sposoby angażowały się w powstania i opór wobec zaborcy. Jedne w strojach
mężczyzn walczyły z bronią w ręku np. w powstaniu styczniowym, inne przenosiły
listy i dokumenty, a nawet przemycały broń pod sukniami dla powstańców.
Wydawały własne pieniądze na uzbrojenie, budowały barykady i wspierały swoich
mężczyzn w walkach. Przed powstaniem styczniowym, to przede wszystkim kobiety
zaczęły nosić żałobę narodową i ubierać się na czarno. Miały też specjalną
robioną biżuterię.
Młode
Polki z rodzin szlacheckich były przesiąknięte historiami chwalebnymi
historiami swoich dziadków i tak, jak oni chciały przysłużyć się Ojczyźnie.
Wychowane w duchu patriotyzmu i szacunku do historii, to właśnie Polki niosły
kaganek oświaty swoim dzieciom, a potem dzieciom niższych warstw społecznych.
We dworkach były organizowane lekcje i spotkania z literaturą Adama Mickiewicza
czy Juliusza Słowackiego. Bogate kobiety zajęły się edukacją chłopek i
robotnic. Uczyły je przydatnych umiejętności, takich jak gotowanie czy szycie.
Uczyły podstaw higieny, której tak brakowało wśród ubogich.
Wśród
nich było wiele emancypantek i sufrażystek, chociaż z racji zaborów, nasz
feminizm często szedł w parze z patriotyzmem
i walką o wolność.
Ale
mamy też kobiety, które przede wszystkim walczyły o wyzwolenie ekonomiczne,
zgodę na kształcenie i równouprawnienie polityczne. Wśród nich mamy entuzjastki
– które chciały się kształcić i być niezależnie finansowo.
Jedną
z najbardziej znanych działaczek była Narcyza Żmichowska.
Ważną
postacią w walce o dostęp do wykształcenia i pracy kobiet była Klementyna z
Tańskich Hoffmanowa, która była pisarką oraz pedagogiem. Podczas powstania
listopadowego założyła o Związek
Dobroczynności Patriotycznej Warszawianek i opatrywała rannych.
Za
to Maria Dulębianka stanęła do wyborów w Galicji, mimo zwycięstwa, nie
dopuszczono jej do polityki, gdyż to było dla ówczesnych mężczyzn zbyt
wywrotowe. Nie wyobrażano sobie kobiety w parlamencie. Do czołowych feministek
należy też zaliczyć Marię Konopnicką czy Elizę Orzeszkową. Kobiety pisały o kobietach i dla kobiet.
Udzielały się w prasie i walczyły o niezależność od mężczyzn. Rzadziej
występowały przeciwko ustalonym normom rodzinnym. Czyli uznawały małżeństwo,
bycie matką i opiekunką domu(K z T. Hoffmanowa). Bardziej zależało im na
niezależności osobistej i finansowej, którą ukrócił nam Napoleon. W drodze do
niezależności Polek pomagał im ubiór. Niektóre z nich zrezygnowały z sukienek i
wkładały męskie ubrania, jak np. Maria Dulębianka.
Kobiety
uniezależniały się od ojców i mężów. Prowadziły majątki ziemskie, inwestowały w
edukacje swoich poddanych.
Osobnym
tematem należy objąć działaczki PPS i SDKPiL, związane z lewicowymi ruchami
robotniczymi i partiami socjalistycznymi.
To
właśnie socjaliści głosili hasła równości, również dla kobiet. Dlatego wśród
tych partii możemy znaleźć kobiety aktywne politycznie, które szły ramię w
ramię z mężczyznami. Były co prawda konflikty. Nawet Józef Piłsudski nie zawsze
zgadzał się na równy udział kobiet w działaniu rewolucyjnym, przez co jego dom
stał się miejscem pikiety, którą z resztą kobiety wygrały. To w kołach PPS- mamy
kobiety, które w czasie wojny stworzyły oddzielne oddziały wojskowe. Spotykały
się z oporem męskiego świata, ponieważ ci uznawali ich istnienie w wojsku, ale
niekoniecznie chcieli pozwolić ich walki na pierwszej Morzycka, która tworzyła
szkoły ludowe, ale i przeszła kurs rzucania bombami. Niestety czuła się winna
przelania niewinnej krwi, zabiła w zamachu nie te osoby, które miała zabić i w
ostateczności popełniła samobójstwo.
Natomiast
u komunistów SDKPiL jedną z czołowych bojowniczek była Róża Luksemburg, która
uważała, ze wyzwolenie kobiet może pójść w parze z rewolucją społeczną.
No
i na koniec należy wspomnieć Paulinę Kuczalską – Reinschmit, która założyła
Związek Równouprawnienia Kobiet Polskich, która chciała praw dla kobiet
niezależnie od narodowowyzwoleńczych planów, narodowości czy wyznania. I tu
pojawia się problem braku jedności wśród kobiet. Niestety, poglądy polityczne,
wychowanie, narodowość czy religia często stawały się problemem dla
uwspólnienia walki o równouprawnienie. Żydówki, Ukrainki nie ufały Polkom, a i
te niekoniecznie chciały z nimi współpracować. Myślę, że te podziały opóźniły
prawa wyborcze kobiet w Polsce.
A
co na to mężczyźni?
Roman
Dmowski zaciskał szczęki, ale jakoś musiał współpracować.
Stefan
Żeromski, wspierał kobiety całym sercem.
Józef
Piłsudski zgadzał się na równouprawnienie, byle nie na pierwszej linii frontu.
Wielu
mężów działo w organizacjach feministycznych jako wsparcie dla swoich żon.
Ale,
to są jednostki. Wielu mężczyzn po prostu nie wyobrażało sobie równouprawnienia
kobiet, uważali, że polityka czy uniwersytet, to nie miejsce dla kobiety.
Żartowano z nich i niejeden raz ośmieszano. Ale i same kobiety nie pomagały. W
świadomości większości z nich było przywiązanie do tradycji, a emancypacje
traktowały, jako fanaberię.
Nie
mniej jednak kobiety w XIX wieku pojawiły się na salonach wielkiej polityki,
już nie jako jednostki, ale całkiem spory tłumek.
Mała
polemika z używaniem przez dzisiejsze feministki zwrotu – opresyjne traktowanie
kobiet.
Nie
zgadzam się z tym, że przed równouprawnieniem, kobiety były traktowane
opresyjnie. Gdyby tak było, to wielotysiącletni system rypnąłby o wiele
wcześniej. Mogę jedynie uznać, że przyszedł czas, że kobiety miały dosyć
siedzenia w domu i chciały czegoś więcej, a że szło to opornie? No cóż. Kto
powiedział, że miało być łatwo? Zgadzam się z tym, że na wsiach czy wśród
robotników kobiety nie miały lekko, ale to wynikało nie ze złej woli, a z
wychowania mężczyzn i ciężkich czasów, w jakich przyszło im żyć pod koniec
XVIII i XIX wieku. Nie wiem, czy zauważyłyście, ale nie tylko kobiety były
niezadowolone z istniejącego systemu. Rewolucja francuska, lipcowa, komuna
paryska, Wiosna Ludów, wszędzie wystąpienia przeciwko istniejącemu porządkowi,
a wśród tego znalazło się też miejsce dla emancypantek i sufrażystek. Daleka
jestem do wsadzania mężczyzn do jednego wora, jako ciemiężycieli kobiet. Bo to
byłoby bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące.
Bibliografia:
Historia
i społeczeństwo „Kobieta, mężczyzna, rodzina.” Warszawa 2014
Magdalena
Gowin „Spór o równouprawnienie kobiet (1864-1919)” IH PAN Warszawa 2015r.
Wiedza
własna, nabyta z wiekiem.
Zdjęcia z Wikipedii
Patriotyzm lokalny przeze mnie przemawia (mam do Padwy niedaleko): pierwsza kobieta, która skończyła studia, to Elena Lucrezia Cornaro, https://en.wikipedia.org/wiki/Elena_Cornaro_Piscopia o wiele wcześniej, bo już w XVII wieku. Drugą była Laura Bassi z Bolonii https://en.wikipedia.org/wiki/Laura_Bassi
OdpowiedzUsuńTak przynajmniej uczą Włosi ;)
Ogólnie jednak kobiety zawsze miały raczej prze...
I już sama siebie poprawiam! Otóż pierwsza kobieta skończyła studia w roku 1236!!! https://en.wikipedia.org/wiki/Bettisia_Gozzadini
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za te informacje, na pewno o tych kobietach poczytam. Powiem szczerze, że nie słyszałam o nich, ale wcale mnie nie dziwi, że właśnie we Włoszech coś takiego mogło się wydarzyć. Tam rzeczywiście kobiety brały udział w życiu publicznym. Bona, kiedy przybyła do Polski była zszokowana, jak mało udzielamy się politycznie.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się jednak z Tobą, że miałyśmy przerąbane. To jest właśnie uogólnienie. To tak, jakby kobiety były nieszczęśliwe przez 5000 lat cywilizacji, a dopiero w XIX wieku to odkryły.
Tak, jakby mężczyźni robili wszystko, żeby nas unieszczęśliwiać. To niesprawiedliwe. Gdyby to była prawda, nie było by tylu traktatów, listów, wierszy o miłości i szacunku wobec siebie.
Wiesz, kiedy myślę o moich przodkach, mazowieckich, galicyjskich i pomorskich chłopach, to myślę, że przerąbane mieli wszyscy bez wyjątku. Może znasz ten artykuł: https://culture.pl/pl/artykul/wsi-spokojna-wsi-glodna-kuchnia-chlopska-dla-poczatkujacych
UsuńOgólnie wszystkim było źle, ale biologia zawsze była dla kobiet bardziej okrutna.
Bardzo Cię proszę nie traktuj moich wypowiedzi, jak atak. Ja po prostu mam inne zdanie od Ciebie.:))
OdpowiedzUsuńNie, nie znam tego artykułu, ale z pewnością do niego zerknę, kiedy będę pisać lub szykować wykład o historii chłopów.
I nadal nie będę uogólniać, bo nie wszyscy i nie wszędzie. Bo jeśli miałabym mówić o moich mazowieckich, chłopskich przodkach, to mieli się akurat, jak pączki w maśle, mieli dużo ziem, zajmowali dobre stanowiska we dworach, mieli pieniądze, byli powstańcami styczniowymi czy służyli w Legionach Polskich.
Historia ma to do siebie, że ilu jest ludzi tyle zdań. Moje jest inne od Twojego i dobrze. :)
Co do biologii, to się nie wypowiadam, bo jestem historykiem.:)
Nie, nie wzięłam twojej odpowiedzi za atak, może po prostu mętnie się wyraziłam i mówiąc, że kobiety miały przechlapane, miałam na myśli właśnie biologię. Biologia w połączeniu z brakiem opieki medycznej jest dla kobiet bardziej zabójcza, niż dla mężczyzn. Poza tym, jak to u Brzechwy było: na co wasze swary głupie, wnet i tak zginiemy w (tej samej) zupie ;). Jak zwykle lepiej mieli bogatsi, gorzej biedni, niezależnie od płci. O historii ktoś powiedział, że jest jak kobieta lekkich obyczajów: każdy ją może wykorzystać, jak mu się podoba (wersja upoprawniona "politycznie").
UsuńNie jestem nawet historykiem, tylko filologiem. Nie chciałam się kłócić :D Uważam Cię za bardzo sympatyczną i rozsądną osobę (podczytuję bloga od kilku lat).
Pozdrawiam z zadżumionych Włoch!
Ufff. Cieszę się, że to napisałaś;))
OdpowiedzUsuńJako filolog (włoski?)też masz zmysł historyczny, ciekawość i wiedzę, za co dziękuję, bo podsunęłaś mi kilka nowych artykułów. A naszą dyskusję uważam za dobrą, bo na poziomie merytorycznym;))
I cieszę się, że mnie czytasz:))
Pozdrawiam serdecznie z prawie odżumionej Polski, jeszcze Śląsk się ociąga;).
Filolog romański, który zrządzeniem losu wylądował w Italii i mieszka w niej już lat 20.
UsuńArtykuł o kuchni wiejskiej znalazłam szukając tych dzienników chłopów mazowieckich. Wspomniano kiedyś o tym konkursie z lat 30 na stronie fb "Dawny powiat Garwolin i okolice", przeczytałam wtedy jeden z tych dzienników i bardzo mną wstrząsnął. Szukając przodków dokopałam się do ksiąg metrykalnych z Maciejowic. Najdalszy praszczur, którego udało mi się znaleźć, pochodził z Uchaczy. Ożenił się w lutym, a w lipcu tego samego roku zmarł. Pod koniec grudnia urodził się jego syn. Takie księgi matrykalne to fascynująca lektura! Pokolenia wytrwałych mężczyzn i kobiet, masa dziecięcych grobów... Nie zdajemy sobie sprawy z tego, w jakich dobrych czasach przyszło nam żyć. Pomimo korony ;)
PS. Galicyjski pradziadek był sierotą po epidemii cholery w latach 70. XIX wieku. Prawdopodobnie ktoś z rodziny wykorzystał sytuację i pozbawił go majątku rodzinnego, bo o co mógł walczyć siedmioletni chłopiec? Ożenił się dwukrotnie, drugi raz z moją prababką, w podeszłym wieku. Miał 65 lat, kiedy urodziła się moja babcia (myheritage uznał to za niemożliwe, kiedy wprowadziłam dane do drzewa genealogicznego! hahaha!)
Fajnie, że mogłaś połączyć pasję z miejscem zamieszkania.:)
UsuńMasz ciekawą historię rodziny, dobrze jest znać swoich przodków.
Ja pochodzę od pokoleń z Mazowsza, ale jakiś Tatar musiał się przyplątać, bo część mojej rodziny wygląda, jakby ją wyciągnęli ze stepów:) Ciemna cera,okrągłe twarze, płaskie nosy.:)
pozdrawiam
Moja babcia ze strony ojca pochodziła spod Rzeszowa. Zawsze mówiła, że ma tatarskie kości policzkowe, odziedziczone po ojcu (który w Wiedniu uczył się zawodu szewca). Rzeczywiście, były bardzo charakterystyczne, zwłaszcza, że była szczupła. Dziadek ze strony ojca pochodził z Kochowa, choć urodził się już w drodze na północ. Pradziadek handlował końmi, kupił gospodarstwo na Pomorzu, bo podobno miał za dużo rodzeństwa do podziału ojcowizny. Dzięki temu handlowi parę razy udało mu się rodzinę uratować. Miał masę znajomości, we wrześniu 1939 dowiedział się, że Niemcy chcą mu zabrać ziemię i wysłać na roboty, więc spakował rodzinę i wrócił pod Warszawę. Zimą 1945 wracał na północ, a w drodze spotkał Rosjan, którym pomagał -podejrzewam- jako tłumacz i przewodnik. Potem jeden z Ruskich zwolnił go z dostarczania kontyngentu, kiedy nie było co z pola zbierać. Staram się zbierać te historie póki żyją rodzice i wujkowie. Dziadków już nie ma, jedyna babcia ma demencję i już raczej nic nie opowie. Może dlatego się tym zainteresowałam, żeby opowiedzieć dzieciom skąd jesteśmy... Niezła z nas wszystkich mieszanka! Mój mąż jest Włochem, ale podobno rodzina ze strony ojca ma korzenie w Albanii. Ojciec teściowej za to był na wojnie w Afryce, gdzie Włochy miały kolonie. Zdezerterował i wrócił do domu, a z Rzymu na piechotę, 250 km. Ciekawe są takie historie rodzinne :)
UsuńA rodzinne strony męża (Ankona) w 1944 wyzwalali Polacy, w Loreto jest polski cmentarz wojenny. Bolonię, niedaleko której mieszkamy, też. I też cmentarz, San Lazzaro di Savena. W mojej maleńkiej wsi na Pomorzu (300 mieszkańców) sąsiad z dzieciństwa w czasie wojny walczył we Włoszech. I tak to się wszystko cudownie zazębia. :)
Świat jest mały:)
OdpowiedzUsuńSuper, że spisujesz te wiadomości. Piękne, że chcesz to przekazać dalej. :)
Ja też powinnam się za to zabrać, bo z mojego pokolenia, to właśnie ja niosę w sobie wiedzę o rodzinie i jej historii. Staram się czasami nagrać tatę na dyktafon, on ma super pamięć do szczegółów. Chyba usiądę z nim na dłużej i wszystko spiszemy:)
Dziękuję za inspirację.