Więzienna Planeta - odc.45

 


Bartek
Po odbyciu zwyczajowej sesji z terapeutycznej trener poprosił go, żeby jeszcze przez chwilę został. Bartek zdziwił się, ponieważ uważał, że wszystko, co miał tego dnia do powiedzenia, już powiedział.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość – powiedział terapeuta.
- Tak? Niby jaką? – zaciekawił się Bartek
- W zasadzie, to obietnica.
- Może pan szybciej przejść do rzeczy? – niecierpliwił się wielkolud.
- Mogę, ale jak wiesz wciąż testuję twoją wytrzymałość.
- Ha, ha, bardzo śmieszne – odparł Bartek, ale nie było żalu w jego głosie.
- Zespół, czyli ja, pani Olga i inni zebraliśmy do kupy twoje dokonania i zgodnie stwierdziliśmy, że zrobiłeś ogromny postęp w swoim zachowaniu i sposobie bycia.
- Miło mi to słyszeć – odparł ucieszony Bartek.
- To nie wszystko. Oprócz głupich wpadek, które mogą się każdemu zdarzyć, nie miałeś żadnego poważnego złamania regulaminu. Wręcz przeciwnie, można by cię stawiać innym za wzór do naśladowania.
- Robi się już za słodko.
- Poczekaj, bo to nie koniec. Dodaliśmy jeszcze twoją dbałość o Lulu, koleżeństwo, kulturalne zachowanie wobec pani Agaty i wyszło nam, że jak tak dalej pójdzie, to po nowym roku będziesz mógł ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie.
Bartek zbaraniał. Wszystkiego się spodziewał, ale nie tego.
- Z tym, że nadal musisz trzymać fason – przypomniał terapeuta.
- I o ile mogą mi skrócić wyrok?
- Myślę, że o jakieś 2 może 3 lata.
- O kurcze, czyli mógłbym wyjść nie po 10, a po 7 latach?
- Tak, o ile…
- Wiem, wiem, o ile będę trzymał fason.
- Właśnie.
- To najlepsza wiadomość, jaką tu usłyszałem. Będę się starał, obiecuję.
- Spokojnie, spokojnie. Na razie, to jest obietnica, a do końca roku daleko. Ma to być dla ciebie zachęta, zwłaszcza, że zima sprzyja łamaniu regulaminu.
- Postaram się tego nie robić – Bartek był pełen zapału i optymizmu. Nie złamał go domek na odludziu, zamknięcie w celi i ciągły nadzór. Nie da się i zimie.
Już nie mógł się doczekać, aż wszystko opowie Agacie. Miał nadzieję, że ona też się ucieszy.
- To jeszcze nie koniec – przerwał mu jego przemyślenia trener.
- Tak?
- Mamy też dla ciebie nagrodę. Ja wiesz, u nas można też wykupywać dni a nawet godziny do wolności. Wszystko niezależnie od wyroku sądu.
- Tak, wiem.
- Ty jednak nie zacząłeś jeszcze na to łożyć?
- Nie. Ponieważ jeszcze za mało zarabiam. Jeden dzień, to w moim wypadku tysiąc złotych. A na razie nie mam z czego odkładać, zwłaszcza, że zima, to będzie martwy sezon. Jestem na dorobku – zaśmiał się Bartek.
- Dlatego dajemy ci wybór. W nagrodę za twoje dobre sprawowanie możemy uciąć ci tydzień z wyroku albo możesz dostać tydzień wolnego od budowy muru na wiosnę.
- Muszę dzisiaj odpowiadać?
- Nie.
- Mam pytanie.
- Tak?
- Czy zabierzecie mi to jeśli w przyszłości złamię regulamin?
- Nie. To nagroda za teraz, nie będziemy jej cofać.
- Ok. Na następnym spotkaniu dam panu odpowiedź.
- Znakomicie. Jeszcze raz gratuluję postępów.
Panowie uścisnęli sobie ręce i rozeszli do swoich spraw.
 
Nina i Paweł
Strażniczka podeszła do niej, kiedy machała łopatą przy drążeniu śnieżnego tunelu i poinformowała, że wzywa ją burmistrz do Bazy Przerzutowej.
Nina wzruszyła ramionami i nie komentując poszła za kobietą.
W budynku została skierowana do Sali dla gości. Tam oczekiwał na nią Paweł. Siedział na jednym z foteli i gestem wskazał jej drugi. Ona jednak usiadła na krześle stojącym najdalej od mężczyzny i blisko drzwi. Chciała poprosić strażniczkę, żeby z nią została, ale ostatecznie się na to nie zdobyła. Wolała się nie poniżać.
- Dzień dobry Nino – powiedział burmistrz i posłał jej gwiazdorski uśmiech. Kobieta odburknęła coś pod nosem i wbiła wzrok w okno udając, że kontempluje widoki.
- Przed chwilą rozmawiałem z twoją mamą – powiedział, a ona o mały włos nie spadła z krzesła. Utrzymała równowagę, po czym zerwała się na równe nogi i krzyknęła.
- Kto panu na to pozwolił?! Czego pan od niej chciał?! Ona nic panu o mnie nie powie! Wyparła się mnie…
Do pomieszczenia wbiegło dwoje strażników i od razu chciało skuć wściekłą Ninę. Burmistrz jednak odwołał ich i kiedy zamknęły się za nimi drzwi odezwał się spokojnym tonem.
- Masz szczęście, że nie jestem kapitanem straży, bo już byś witała się z drapieżnikami za płotem.
Nina zbladła, kiedy uświadomiła sobie, co zrobiła. Wydarła się na szefa miasta bez powodu.
- Przepraszam – bąknęła i zrezygnowana klapnęła na stołek – jaką będzie miał pan dla mnie karę?
- Nie będę cię karał za ten wybuch – Nina spojrzała na niego zdziwiona – jednak ostrzegam, że jeśli jeszcze raz nawrzeszczysz na mnie, to odeślę cię na doszkolenie do kapitana.
Nina nic nie powiedziała tylko spuściła głowę.
- Nie jesteś ciekawa mojej rozmowy z twoją matką?
Nina wzruszyła ramionami, a potem powiedziała.
- Nie.
- Mówiła mi, że wysłała do ciebie z ojcem mnóstwo listów i że nie dostała od ciebie żadnej odpowiedzi.
- Mówiłam, że nie interesuje mnie o czym pan z nią rozmawiał.
- I tak ci powiem.
- To po co pan pytał, czy jestem ciekawa?
- Pytanie retoryczne – odparł i czekał, co odpowie. Nic.
- W zasadzie twoja matka prosiła, żebyś do niej coś napisała albo porozmawiała.
Nina pokręciła głową.
- Jakby co, to ona czeka na ciebie przed ekranem w sali rozmów.
Nina znowu pokręciła głową.
- Ona tęskni za tobą - powiedział miękko Paweł.
Nina już miała znowu wybuchnąć, ale pohamowała się, ograniczyła się do burknięcia.
- Nic mnie to nie obchodzi. Mogę już iść?
Burmistrz wstał i podszedł do drzwi.
- Możesz, ale zastanów się jeszcze, czy nie skorzystać z okazji i porozmawiać z matką. Nie wierzę, że nie masz w sercu do niej żadnych uczuć. I w końcu ona nic ci nie zrobiła, jest kobietą. Czemu i ją każesz swoją postawą?
Wyszedł nie czekając na odpowiedź.
Kobieta siedziała jeszcze kilka minut w zamyśleniu, po czym i ona wyszła, ale nie do sali rozmów, a do machania łopatom przy drążeniu tuneli w śniegu.
 
Olga i Karol
Dwa dni po ujęciu Dwulicego Olga miała dość tego, że Karol odmawiał spotkania z nią. Nie chciał jej widzieć ani prywatnie ani służbowo. Mało tego, sam o to porosił i o to, żeby ona to uszanowała. Jako dyrektor więzienia mogła mieć to w nosie, ale jako kobieta już nie. Wiedziała, że Karol jest niesłychanie wzburzony po spotkaniu z Dwulicym, nawet jeśli ten usiłował tego po sobie nie pokazywać. Nie powinna pchać się do męskiej kamienicy, więc postanowiła złapać go, kiedy będzie schodził z warty. Wiedziała, że po kilku godzinach stania na mrozie, nie będzie miał siły na unikanie jej czy wykręty.
Od razu ją zauważył. Stała na mrozie i trzęsła się z zimna. Nie mógł jej tak po prostu zignorować. Podszedł do niej i powiedział.
- Chce się pani zaziębić?
- Chcę – odparła – jeśli to ma spowodować, że będziesz ze mną rozmawiał, to tak, chcę.
Uśmiechnął się do niej lekko.
- Może chodźmy do stróżówki, tam jest cieplej.
Kiedy weszli do małego pomieszczenia zastali tam dwóch strażników grzejących się przy kominku. Ale kiedy zauważyli panią Olgę i Karola postanowili zostawić ich na chwilę samych.
Żadne z nich się nie odezwało słowem. W końcu Olga nie wytrzymała.
- Znowu zamknąłeś się w sobie. Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Przecież cała akcja skończyła się dobrze.
- Tak – powiedział.
- To czemu chodzisz nabuzowany i to tak, że boję się, że się na kogoś rzucisz.
Karol zaśmiał się krótko.
- Nie rzucę – podszedł do niej, ale nic poza tym, a ona miała nadzieję, że ją przytuli.
- To o co chodzi? – nie wytrzymała.
- Mogłem go zabić. W sekundę – powiedział cicho.
- Ale tego nie zrobiłeś.
- Ale chciałem.
- O czym rozmawialiście?
- O zleceniu.
- Kto miał zginąć?
Karol nie od razu odpowiedział.
- Obawiam się, że to nie koniec.
- Kto miał zginąć?
- Mogę nie mówić?
Olga miała dosyć tej rozmowy. Podeszła do niego i wczepiła się rękoma w jego kurtkę. Spojrzała mu w oczy i zapytała jeszcze raz.
- Kto miał zginąć?
- Pani – objął ją. Olga zbladła. Tego się nie spodziewała.
- Ja? Ale dlaczego?
- Za karę. Dla mnie, bo się wyłamałem z tego światka i dlatego, że jest pani skuteczna w tym, co robi.
Olga cieszyła się, że Karol ją trzyma, bo jak nic upadłaby na podłogę. Oparła głowę o jego pierś i zastygła w bezruchu. W głowie miała mętlik. On nic nie mówił, dawał jej czas na oswojenie się z tą myślą. W końcu powiedziała.
- I dlatego postanowiłeś mnie unikać? Żeby mnie nie narażać?
- Nie – odparł – oni chyba nie wiedzą, że łączy nas uczucie. Raczej wkurzyła ich  pani tym, że skłoniła mnie do innego życia i że przez to nie chcę wracać na Ziemię.
Olga mimo strachu i rozbicia zdała sobie sprawę, że powiedział „nas”. Czyli nie miał wątpliwości, co do niej.
- To czemu mnie unikasz?
- Bo jestem tak przerażony myślą o tym, że panią stracę, że gdybym panią spotkał, złamałbym wszystkie zasady nie tylko Karnego Miasta, ale i dobrego wychowania.
Zrozumiała co miał na myśli, ale zamiast się odsunąć i uciekać gdzie pieprz rośnie przytuliła się do niego mocno.
- Jesteś niezwykle rycerski, ale nie rób tego więcej.
- Czego? – nie rozumiał.
- Nie odrzucaj mnie.
Karola zmroziło. Odsunął ją od siebie na wyciągnięcie ramion i spojrzał jej w oczy.
- Nie odrzuciłem cię – po raz pierwszy powiedział do niej na ty – po prostu musiałem się uspokoić. Ponieważ ostatnią rzeczą, jakiej pragnę w tej porypanej sytuacji jest to, że cię przestraszę moim zachowaniem. A nie chcę, żebyś się mnie bała.
- Nie boję się ciebie – zapewniła go.
To go ucieszyło i znowu przyciągnął ją do siebie. Tym razem nie tylko ją przytulił, ale i pocałował. I świat się nie zawalił. A raczej zajaśniał na nowo. Ponieważ pani Olga zamiast się wyrywać i gromić go wzrokiem uśmiechnęła się do niego promiennie i powiedziała.
- Widzisz,  nadal jestem.
Olga rozładowała napięcie, jakie między nimi narosło. Karol uśmiechnął się do niej i powiedział.
- Cieszę się – a potem spoważniał – a co do zlecenia na panią…
- Olga – powiedziała – ludzie, którzy się całowali nie powinni sobie paniować.
Znowu się zaśmiał.
- Co do zlecenia na ciebie. To o nic się nie martw, będę mieć rękę na pulsie.
- Ale nikogo nie zabijesz?
- Postaram się.
Mogła ciągnąć te temat, ale chwilowo nie była panią dyrektor tylko kobietą, która postanowiła cieszyć się chwilą.

 Na tę chwilę skończyła mi się wena, ale cierpliwie czekajcie na dalszy ciąg.:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka