Egocentryczna psychoanaliza osobowości


Brzmi groźnie, ale nie będzie tak źle. Z tym, że będzie to tekst o mnie. Dlatego dodałam egocentryzm w tytule. I będzie długi, ponieważ muszę Wam wyjaśnić, o co chodzi, a potem opisać siebie. Także cierpliwości. W zasadzie, możecie tylko przeczytać wyjaśnienie, bo to będzie dla Was interesujące, ale z drugiej strony, czyż ja też nie jestem interesująca? :)

Dobra, odpuszczam głupie teksty i przechodzę do wyjaśnień. Kilka lat temu przeczytałam książkę Thomasa Eriksona pod tytułem "Otoczeni przez idiotów". Autor jest szwedzkim psychologiem i trenerem w korporacjach. Robi też inne rzeczy, ale o tym możecie sobie przeczytać w Internecie. W swojej książce pokazuje na przykładach z życia wziętych, działanie i sposób bycia poszczególnych osobowości. Na pewno je znacie pod takimi nazwami, jak flegmatyk, sangwinik, melancholik i choleryk, ale pan Erikson posługuje się kolorami. Czerwony, zielony, żółty i niebieski. A pełny opis poszczególnych kolorów możecie przeczytać na stronie test Hartmana czy osobowości DISC. Lub w wyżej przeze mnie wymienionej książce. Bardzo pouczająca.

U mnie opis będzie skrótowy.

 

Czerwony- osobowość dominująca, nastawiona na działanie i szybkie osiągniecie celu. Wybuchowy, nie słucha, nie lubi czczej gadaniny. Nie skupia się na szczegółach, widzi całość. Nie przejmuje się opinią innych oraz wali prawdę między oczy, czy ktoś tego chce czy nie. Ma problem - rozwiązuje problem. Często lider grupy. 

 

Żółty - osobowość dominująca, ale nastawiona na relacje z drugim człowiekiem. Ekstrawertyk, gaduła, nie słucha, jest optymistycznie nastawiony do świata, ale strzela fochy i się obraża. Bez ludzi usycha, zawsze w centrum uwagi, gejzer pomysłów i szalonych rozwiązań, chaotyczny. Nie kończy zaczętych spraw i jak nie ma fajerwerków, to szybko się nudzi. Patrzy powierzchownie. Egocentryk, ale lubiany przez innych. Unika konfliktów, bo psują nastrój.

 

Zielony - pasywny, wycofany, nie lubi być na pierwszym planie. Niezdecydowany.  Sumienny i lojalny. Słucha. Dba o relacje i otoczenie. Empatyczny. Jest lubiany. Dba o samopoczucie i komfort innych. Nie lubi konfliktów, ale swoje myśli. Wykonuje pracę, bo tak trzeba. Dobrze funkcjonuje w grupie stabilnej emocjonalnie, gorzej w sytuacjach stresowych. Absolutnie nie jest liderem, woli siedzieć w trzecim rzędzie. Można na nim polegać. Jest obrażalski.

 

Niebieski- osobowość analityczna. Introwertyk. Nie potrzebuje towarzystwa, najlepiej pracuje sam. Skrupulatny i dokładny. Małomówny i pewien swoich racji. Nie przejmuje się, co inni o nim sądzą. Nie lubi chaosu. Pracuje dokładnie i za długo. Ma dobrą pamięć. Źle znosi porażki.


Jeśli chcecie, możecie sobie zrobić test na Wasz własny zestaw kolorów. Poniżej daję link. Tylko tam zamiast zielonego jest biały.  https://gmcpoland.pl/wp-content/uploads/2019/02/KWESTIONARIUSZ-OSOBOWO%C5%9ACIOWY-HARTMANA.pdf

 

Według tego, co pisze pan Erikson, ludzi u których dominuje jeden kolor jest bardzo mało. Zazwyczaj jesteśmy dwukolorowi, rzadziej trzy.

Oczywiście jesteśmy bardziej złożeni niż dwa kolory i nie można się wpasować w jakąś barwę w stu procentach.  

Generalnie autorowi książki "Otoczeni przez idiotów" chodziło o to, żebyśmy zrozumieli, że raz: jesteśmy różni i to dobrze. Dwa: nie reagujemy na te same wydarzenia tak samo. I to też dobrze.  Trzy: ludzie są najbardziej efektywni w grupie złożonej ze wszystkich kolorów i cztery: grupa złożona z osób jednej barwy daleko nie zajedzie, co oznacza, że każdy z nas jest potrzebny drugiemu. Ktoś musi hamować czerwonego, a ktoś musi popędzić niebieskiego.

Poza tym nie jesteśmy bezmyślni i wiemy, że jako czerwoni czasami musimy gryźć się w język, a jako niebiescy zabawić się wśród ludzi. Także jakby ktoś teraz chciał wszystko tłumaczyć, że robi coś w dany sposób, ponieważ jest zielonym i inni mają to zaakceptować, to nie tędy droga, bo czasami musimy wyjść ze swego schematu i zachować się inaczej. Bo mamy rozum i go używamy. Mam nadzieję:)

Jeśli już wszystko wiecie, to możecie tu skończyć czytanie. Ale jeśli interesujecie się moją osobą i chcecie wiedzieć, co mi w duszy gra, to zapraszam dalej.

 

Oczywiście, że jestem żółta i to widać, słychać i czuć.

Bo:

Jestem artystyczną duszą, mam sto pomysłów na minutę i chcę je zrealizować w jak najkrótszym czasie. Nudzi mnie praca, gdzie nic się nie dzieje, a zwłaszcza papiery, których nie znoszę wypełniać i nie ukrywam, że marzę, żeby ktoś za mnie je robił. To jest nudne. Tak, jak sprzątanie. Sprzątanie jest dla innych. Lubię działanie. Lubię robić imprezy, jeździć tu i tam, wciąż mnie nie ma w domu, wciąż gdzieś pędzę. Mam wokół siebie dużo ludzi. Wciąż się z kimś kontaktuję.  Jestem niepohamowaną gadułą w mowie i w piśmie i ciężko mi się czasami przymknąć. Wybrałam sobie dobry zawód, bo jak się tak przez pół dnia nagadam, to i moja żółta osobowość się zmęczy. Ale prawdą jest też, że jestem egocentryczna. Uwielbiam opowiadać rodzinie i przyjaciołom, jakie mam przygody i jeszcze je okraszam barwnymi opisami. Gadam i gadam. I muszę Wam się przyznać, że ciężko mi się słucha. Ale, jak pisałam wyżej, mam rozum, więc go używam. Lata temu moja matka chrzestna zwróciła mi uwagę, że ja wciąż mówię o sobie i nawet nie spytam, co u niej słychać. Aż mnie zatkało. Oczywiście dlatego, że zrobiło mi się głupio. Bo miała rację. Pamiętam to do dziś i jestem jej wdzięczna za tę uwagę. Bo od tamtej pory pamiętam, że inni też mają głos i że też chcą się czymś podzielić. Ale przyznam się Wam również do tego, że nie przychodzi mi to naturalnie, ja jestem świadoma tego, że tak powinnam robić. Oczywiście jestem zainteresowana, co ta druga strona ma mi do powiedzenia. Przeżywam z nią wzloty i upadki, śmieję się i płaczę szczerze. W końcu zależy mi na rozmówcy. W końcu żółty kocha ludzi. Z tym, że wciąż muszę się pilnować żeby nie zdominować rozmowy i dać szansę innym. Nie zawsze mi wychodzi, bo ja mam zawsze coś do powiedzenia. Za co z góry przepraszam. Jestem też chodzącym chaosem. Pedant przy mnie skonałby ze zgryzoty. W moich szafach w domu czy w pracy jest kipisz. Wokół siebie zawsze rozkładam różne „przydasie.” Nie odkładam rzeczy na miejsce, bo po co, skoro jutro i tak będę z nich korzystać. Nie łudźcie się. Kiedy przychodzicie do mnie do domu i widzicie błysk w pokoju gościnnym, to znak, że w innym pomieszczeniu zostały upchnięte nogą wyniesione z niego naprędce rupiecie. Bo ja nie mam czasu na takie przyziemne sprawy, jak mycie okien czy pucowanie klamek. Wolę więcej czasu spędzić na innych zajęciach. I wstyd się przyznać, ale wnętrze mojego samochodu to istny skarbiec rupieci i starych śmieci. Głównie chusteczek. Moja przyjaciółka zrobiła zdjęcie, żeby pokazać mężowi, że ona jednak ma w swoim aucie posprzątane. I wiecie, co jest najgorsze, nawet nie jest mi wstyd. Bo sprzątanie jest nudne, a nigdy nie wiadomo, co może się przydać. No dobrze, raz na ruski rok posprzątam, ale i tak zbieram się do tego przed kilka tygodni. Nie lubię szablonów, więc młodzież ma ze mną ciężko, bo nie jestem przewidywalna. Owszem, mam stałe punkty lekcyjne, jak projekty (nie są nudne), ale praktycznie nie powtarzam testów czy klasówek. Albo ma ich tyle zestawów, że nikt się w nich nie połapie, ponieważ robienie testów, to moje hobby. Albo jak dzisiaj, zrobiłam ksero testu tylko jednej strony.:) No i ten mój huraoptymizm, którego niektórzy mają dosyć. Bo przecież lubię się śmiać i wolę patrzeć na świat przez różowe okulary. Nie wiem, czy to jest akurat związane z osobowością, czy z tym, że doświadczenia życiowe spowodowały, że nie chcę marnować dnia na niepotrzebne smutki. Nie lubię konfliktów, ale jeśli mi się uzbiera, to wybucham niczym gejzer i świat płonie. Ale to się rzadko zdarza, wolę załagodzić spór, porozmawiać, rozwiązać problem niż się kłócić. Albo omijam kłopotliwą dla mnie osobę szerokim łukiem. I na koniec cecha, której jako żółty nie posiadam. Nie umiem się gniewać i nie stroję fochów. Nie to, że nigdy mi się to nie zdarzyło, ale jest to tak rzadkie, że trudno uznać to u mnie za jakąś normę. Nie lubię się gniewać, uważam, że to jest głupia cecha, bo pozbawia radości życia i energii. I ktoś, kto się gniewa traci kolejne minuty życia drugiego człowieka i traci wydarzenia, chwile i momenty, często bardzo ważne. A ja nie chcę tracić ani minuty bez jakiejś osoby. Wolę szybko i nawet z krzykiem i płaczem rozwiązać jakiś problem i się pogodzić, niż dopuścić żeby gorycz narastała w moim sercu. Przecież ja bym pękła, gdybym miała to trzymać w sobie. O nie. Zdecydowanie obrażanie się na kogoś nie leży w mojej naturze. Co do nie kończenia zaczętych prac, to nie do końca jest tak, że czegoś nie kończę. Bo kończę. (ilość powtórzeń poraża, co:)) Ale wpadam na szczegółach. Obiecałam, że coś komuś przyniosę i mam szczerą chęć to zrobić, tylko że o tym zapominam. A przypominam sobie stojąc już u kogoś pod drzwiami. Załatwianie spraw urzędowych, proszę bardzo, ale odkładam, to na szary koniec spraw do zrobienia, z nadzieją, że to samo się zrobi. Miałam wydrukować coś tacie, zrobię to, jak mi dwadzieścia razy o tym przypomni. Wpadam nie na dużych sprawach, ale na małych. Duże kończę bo muszę. No i tyle o żółtym.  

Mam też drugi kolor. A jakże. Z tym, że wynik testu tak mnie zaskoczył, że nic tylko się śmiać. Bo nijak to do mnie nie powinno pasować. Wy zaraz się też uśmiejecie. Byłam pewna, że wyjdzie mi zielony. Bo w końcu mam wokół ludzi, bo jestem empatyczna, bo się troszczę o innych. Taaa, akurat.

Uwaga, jesteście gotowi? Jestem niebieska.

Przeczytajcie sobie opis i jeszcze raz pomyślcie o mnie. NIEBIESKA.

Umysł analityczny, skrupulatny, pedantyczny, nie potrzebuje ludzi, introwertyk. Czy takie połączenie może być w ogóle możliwe?

Skończyliście się śmiać?

Ja też i zastanowiłam się porządnie nad sobą. Co ciekawe, jakbym brała pod uwagę tylko te  dwie cechy, to wychodzi prawie pół na pół. Żółte przeważa, ma ok. 56%, a niebieski 44%.

Z tym, że schemat wszystkich kolorów wygląda u mnie tak:

Zielony – 9%

Czerwony – 18%

Niebieski – 31%

Żółty – 40%

 

Ale, czy to takie ważne? Tak, bo jestem też niebieska. 44% nie pamiętacie?

No i wracając do tematu, co ja mam z tego niebieskiego.

Jestem analityczna? Instrukcji nie przeczytam, bo tu rządzi żółta część mojego jestestwa, ale często dzielę włos na czworo jeśli chodzi o rozmowy z drugim człowiekiem. Analizuje je, zwłaszcza te ważne. Co autor miał na myśli, czy na pewno dobrze wypadłam, czy to, co on mi powiedział było prawdą i jaki powinien być mój kolejny krok. Nie patrzę powierzchownie na rozmowy z drugim człowiekiem, ja wchodzę w głąb. Także nie martwcie się, że skoro mam problem ze słuchaniem, to jak mi się już uda na was skupić uwagę, to robię to powierzchownie. Nic bardziej mylnego. Ja potrafię analizować daną rozmowę w mowie czy w piśmie jeszcze długo po jej zakończeniu i zastanawiać się nad celem, sensem, przesłaniem. Albo nad tym, jak komuś pomóc rozwiązać problem. Tu mi żółta przeszkadza, bo ona chce szybko.:)

Introwertyk. Czy w ogóle jest możliwa fuzja ekstrawertyka z introwertykiem? No chyba tak, skoro test mi tak powiedział, to musi to być możliwe.

No i znowu muszę się do czegoś przyznać. Ja nie lubię ludzi. Wiele razy Wam to powtarzam i nikt mi nie wierzy. Ale ja uwielbiam być sama ze sobą. W ogóle się nie nudzę i zawsze mam, co robić. Nie ma nic lepszego niż ja i cisza. I niech nikt do mnie nic nie mówi. Oczywiście z tym, że nie lubię ludzi, to taka przenośnia. Po prostu chodzi o to, że nie potrzebuję wciąż otaczać się towarzystwem, żeby się dobrze czuć. Lubię robić sobie dzień egoisty i spędzać go ze sobą. Z jednej strony kocham robić imprezy i uwielbiam ten cały hałas, ale z drugiej strony cenię też czas przed imprezą, kiedy jestem w kuchni sama z radiem i gotuję. I niech mi nikt nie przeszkadza. Lubię pojechać gdzieś w towarzystwie, ale równie dobrze czuję się, kiedy sama wsiadam za kierownicę jadę gdzie mnie oczy poniosą.

Mam dobrą pamięć. Jak coś wiem, to wiem i nie lubię, jak ktoś mi wmawia, że jest inaczej. To jest wzięte z niebieskiego. Jeśli coś się wydarzyło i ja to pamiętam, to choćby mi ktoś mówił, że było zupełnie inaczej, ja wiem, że to ja mam rację. I nie chodzi tu o to, że ktoś widzi coś inaczej niż ja. Tylko, że ktoś mówi mi, że coś się nie wydarzyło albo, że chodzi o inne osoby. To ja wiem, że mam rację. Źle znoszę porażki. Nie spływa to po mnie, jak kopaczce. Znowu analizuję, czemu, po co i dlaczego? Długi czas mija, aż się pogodzę z niepowodzeniem. Może tego po mnie nie być widać, ale w środku płonę.

Skupiony na zadaniu. Niby jestem panią chaosu, ale z drugiej strony, jak usiądę do pisania, to mogę stracić rachubę czasu i pójść spać o barbarzyńskiej porze, byle tylko napisać do końca tekst czy scenariusz akademii. Na pewno nie jestem dokładna i nie poprawiam zbyt wiele, ale umiem się skupić na jednym zadaniu.

No i wszystko, co ważne sprawdzam sto razy. Dokumenty, których nie znoszę, ale muszę zrobić. Listę uczniów na wycieczce, wciąż ich liczę i liczę. Bo jeśli coś jest ważne, to odsuwam żółtą w kąt i sprawy bierze w swoje ręce niebieska.

Daleko mi do matematycznego myślenia, ale kto powiedział, że tylko księgowi mają być niebiescy. Szalona humanistka ze śpiewem na ustach również może nią być.:)

 

No i to chyba tyle. Możecie się ze mną zgodzić lub nie, ale taka mniej więcej jestem. Przynajmniej w moich oczach.

A tak naprawdę, to jestem sobą, jedyną w swoim rodzaju. No.

 

I pewnie pytanie, które nurtuje wielu. Dlaczego napisałam o tym dopiero kilka lat po przeczytaniu książki? Ano, bo dostałam drugą część „Otoczeni przez psychopatów”, więc mnie to natchnęło. Ale to już inna historia.

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka