Pamiątki ze szkoły
Skoro mam jubileuszowy rok, to postanowiłam trochę się z Wami podzielić różnymi, rzeczami, historiami czy spostrzeżeniami, które zebrałam w ciągu tych wielu lat. Jednymi z nich są pamiątki ze szkoły. Nie nazwałam tego w tytule prezentami, żeby nie robić niepotrzebnego szumu, ale tak, o prezentach będzie mowa.
Jak
wiadomo, czasami nauczyciel dostaje prezenty. Czy to z okazji dnia nauczyciela
czy też na koniec roku. Część uczniów daje nam kwiatki czy bombonierki, a klasy
wychowawcze często jakiś zbiorczy prezent. I żeby było jasne. Nie jestem łasa
na prezenty. Nie czekam na nie, nie uważam, że są konieczne, ale jak już się
pojawią jest mi bardzo miło i czasami wzruszenie odbiera mi głos. I dlatego
nazwę je tutaj pamiątkami. Bo tak naprawdę takimi są. Jedne mam do dzisiaj,
inne pozostały w mojej pamięci.
I
jak każda, stara i sentymentalna nauczycielka przeglądam je wspominając i
wzdychając z łezką w oku. I do napisania tego postu skłonił mnie prezent, jaki
otrzymałam od mojej niuuu klasy. +100 punktów do popadnięcia w egocentryzm i samo
zachwyt. Nazwałam te obraz „Królowa może być tylko jedna.”
Ładne
prawda? Jest to wielki obraz na płótnie, który na razie wisi w szkole, ale za
kilka dni wezmę go do domu. Nie chcę żeby ktoś domalował mi wąsy.
Ale,
ale…
Przez
te dwadzieścia lat nazbierało się pamiątek i wspomnień, o których Wam zaraz
opowiem, a niektóre nawet pokażę na zdjęciach.
Zacznę
od tego, czego już nie mam.
Moja
pierwsza klasa wychowawca, a byli to chłopcy z technikum, nie wiedzieć czemu
obdarowywali mnie dwa razy gigantycznymi misiami pluszowymi, z którymi musiałam
potem jakoś przetransportować do domu autobusem. Jeździłam wtedy linią
prywatną, ale żeby do niej dość musiałam przedefilować przez kilometr z
kawałkiem do przystanku. Misiów już dawno nie ma, ale doskonale je pamiętam.
Do
najważniejszych pamiątek zaliczam te, które zostały zrobione samodzielnie przez
uczniów. I tak, dostałam piękną pannę robioną na szydełku czy album ze
zdjęciami z całych trzech lat wspólnej drogi z jedną z klas. Laurki i
wierszyki, także chwytają mnie za serce, zwłaszcza, że były wymyślane i robione
przez konkretne osoby, oryginalnie i bez ściągania z Internetu. Chętnie sobie
na nie patrzę i przypominam młodzież, która przeszła przez moje ręce. Mam też
kubki z sentencjami, zdjęciami klasy czy moimi tekstami, które jedna klasa
zebrała i wkleiła na fajnas.
Do
najzabawniejszych pamiątek zaliczam te robione na część artystyczną studniówki.
Około północy klasy lub pojedyncze osoby szykowały śmieszne piosenki, wierszyki
o nauczycielach, odbywały się parodie naszego zachowania czy przywary kolegów z
klasy. Były też kręcone filmiki, kolaże ze zdjęciami z trzech lat liceum, ale i
krótkie przedstawienia. Jedną z atrakcji było wręczanie własnoręcznie zrobionych
gadżetów, konkretnym osobom. Uczniowie na przykład dostawali takie rzeczy:
Budzik
– dla tego, kto się wiecznie spóźnia
Papierowa
stopa na kiju – dla chłopaka, który do połowy października przychodził do
szkoły boso. Itp.
Takie
fanty dostawaliśmy i my nauczyciele. Poniżej daje zdjęcia z opisem.
Niestety nie wszystko dotrwało do dzisiejszego dnia. A szkoda. Bo dostałam też dużą tubę, żebym jeszcze głośniej mówiła oraz wiosło z tektury, ponieważ wtedy co tydzień bywałam na kajakach i najwidoczniej musiałam o tym sporo opowiadać.
I
absolwentom zdarzało się coś mi przynosić, jakąś dobrą herbatkę czy czekoladkę,
ale nie tylko. Pewnego dnia pojawił się były uczeń w szkole i wręczył mi ten
oto obraz.
Mówił,
że jest niedokończony, ale dla mnie jest idealny. Stoi w widocznym miejscu w moim „gabinecie”.
Wcześniej uczeń ten dał mi zdjęcie ikony z Jezusem, która to od lat (z przerwą
na pandemię) stoi na moim biurku w sali i też mogę na nią każdego dnia patrzeć.
Jest jeszcze wiersz, który F. mi przyniósł, ale nie dam Wam go, bo jest bardzo
osobisty i dotyka bardzo ważnego wydarzenia w moim rodzinnym życiu. Może kiedyś
o tym napiszę.
Przez
te dwadzieścia lat uzbierało się tych pamiątek wiele i są dla mnie bardzo,
bardzo ważne. Bo być może uczniowie zapomnieli już o mnie, a może pojawiam się
na ich ustach od czasu do czasu. Ale pozostawili mi coś od siebie i ja mogę
sobie czasami westchnąć i pomyśleć, ciekawe co u nich słychać? Jak potoczyło
się ich życie? Co porabiają? Czy są szczęśliwi? Czy nadal mają zapał młodego
człowieka, czy nie posłuchali mnie, kiedy im mówiłam, jak ważne są marzenia i
poszli w jojczenie i marazm? Oby nie.
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/dlaczego-lubie-byc-nauczycielem.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/witaj-szkoo-znowu-wspominkowo.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/z-duzego-maego-poradnika-zycia-wakacje.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/dlaczego-lubie-byc-nauczycielem.html
Komentarze
Prześlij komentarz