Dlaczego lubię być nauczycielem?
Wiem, że nie mam zasięgu, jak popularne portale informacyjne, ale i tak napiszę, co mam do napisania. Tylko szybko wytłumaczę, czemu to robię.
Generalnie
staram się nie umieszczać na blogu za dużo informacji o mojej pracy, ale skoro
zaczęłam dwudziesty rok w zawodzie, to może warto zrobić małe podsumowanie i
spojrzeć na szkołę z dłuższej perspektywy czasu. Ale nie to jest główną
przyczyną dzisiejszego tematu. Główną przyczyną jest postawienie się w kontrze
do ostatnich felietonów czy wypowiedzi całkiem sporej grupy nauczycieli na
popularnym portalu internetowym. Jak możecie się domyślić, tam jest tylko płacz
i frustracja, dlatego ja napiszę coś zupełnie odwrotnego, żeby została
zachowana w naturze równowaga. Bo to nieprawda, że wszyscy nauczyciele są
sfrustrowani, zmieniają zawód i są zmęczeni. Owszem w czerwcu podpieram się
nosem i marzę o przerwie, ale na pewno nie we wrześniu.
Żeby
było jasne, wiem że wielu z nas ma powody do niezadowolenia, ale o tym ciągle
się mówi, więc ja napiszę coś odwrotnego. Ja nie narzekam i nie jestem niezadowolona,
wręcz przeciwnie, w dwudziestym roku pracy wciąż mi się chce. I o tym będę
pisać.
O
tym, czemu ja (nie inni, „ja”) lubię być nauczycielem.
Ja
naprawdę lubię młodzież. Nawet jeśli mają dyskotekę w głowie i emocje tak
wybuchowe, jak fajerwerki, to i tak ich lubię. Samo przebywanie z nimi odmładza
i nie pozwala się zestarzeć. Dlaczego? Bo są pomysłowi, bo chcą zmieniać świat,
bo cieszą się z codzienności, bo nie myślą jak dorośli. Nie są szablonowi,
walczą z „systemem”, nie chcą się zgodzić na to, co stare, chcą nowości. I ja
jako nauczyciel mam niepowtarzalną możliwość uczyć się od nich tej świeżości,
pomysłowości, no i „niestety”;) zachowania, które przecież dorosłemu nie
przystoi. Dlatego, jak rozmawiam z kimś, to całą sobą, dlatego, jak coś
opowiadam, to robię pantomimę, a jak zaliczę jakąś wpadkę, to zupełnie nie jest
mi wstyd, tylko śmieję się, bo tego uczy mnie młodzież. I ja się od dwudziestu
lat nimi nie nudzę. Jestem niezmiennie zafascynowana nastolatkami, chociaż żeby
być zupełnie szczerą, trudne przypadki też się trafiają. Ale to nieważne, bo
większość z nich, to jednak wspaniali, młodzi ludzie.
I
to jest najważniejszy powód, dlaczego jestem nauczycielem.
Kolejny,
to taki, że zawsze chciałam uczyć w szkole. Najpierw rozważałam zostać
polonistką, ale ostatecznie zdecydowałam się na historię, czego nie żałuję. Bo
nie dość, że historia to moje hobby, to jeszcze korzystam z tego w pracy. Lubię
uczyć. Lubię prowadzić lekcję. Jestem ciekawa, co uczniowie mają mi do
powiedzenia w związku z tematem, co oni wiedzą, czym mogą się podzielić.
Najbardziej cieszę się, jak mogę z nimi rozmawiać. Cieszę się, jak odpowiadają,
nawet jeśli z błędem, to nieważne, ja to potem prostuję. I nie chodzi tylko o
uczenie historii, ja chcę, żeby byli ciekawi, żeby chcieli wiedzieć, żeby ogólnie
w życiu byli kreatywni i pomysłowi. Dlatego uwielbiam dawać im do robienia
filmy, teatry czy scenki rodzajowe. To, co oni z tym robią, jest super.
Samoloty z tektury, kąpiele w październiku w bajorze, przebieranki, śmieszne
wstawki, a nawet teatrzyki kukiełkowe. To jest coś, co lubię na moich lekcjach
najbardziej. Oczywiście, jeśli trafiam na klasę, która nie chce tego robić, to
ich nie zmuszam i szukam innych rozwiązań. Bo są też uczniowie, którzy wolą
siedzieć nosem w tekstach źródłowych i książkach, dla nich też mam wyzwania.
Debaty, dyskusje czy pozwolenie na prowadzenie przez nich lekcji.
Zdaję
sobie sprawę z tego, że nie dotrę do wszystkich, że niektórzy są na lekcjach bo
są, ale zawsze ma nadzieję, że coś im tam w ucho wpadnie.
Czasami
wchodzę do klasy, patrzę na uczniów, oni patrzą na mnie i wiemy, że po prostu
trzeba przetrwać do dzwonka. Ja z ich nudą i zniechęceniem, oni z moim gadaniem
i próbą wykrzesania z nich jakiegokolwiek zainteresowania.
Lubię
młodzież, bo się od niej uczę. Podrzucają mi fajne linki do filmów w Internecie,
lektury, czy dzielą się ze mną i klasą swoimi zainteresowaniami historycznymi,
które przedstawiają w dodatkowych prezentacjach. Lubię rozmawiać z młodzieżą
nie tylko na tematy z lekcji, ale i na przerwach i w czasie wolnym. Poznawać
ich świat, pomysły czy problemy. To jest dla mnie zawsze wartość dodana, bo
uczę się ich i dzięki temu mogę do nich dotrzeć, poznać ich potrzeby czy pomóc
w rozwiązaniu jakiegoś problemu.
Mało
tego, jak ja słyszę, jak nastolatki rozmawiają ze sobą w autobusie, to nie ma
siły, muszę ich podsłuchać. Oczywiście nie wtrącam się nawet jeśli temat albo
sposób wysławiania pozostawia wiele do życzenia.:)
Oprócz
prowadzenia lekcji mam pod opieką chór i to jest też bardzo ciekawe wyzwanie.
Mam w nim osoby doświadczone w śpiewaniu i zupełnych laików. Mało tego, mam
nawet fałszujące, bo w mojej ekipie jest miejsce dla każdego. Lubię zajęcia z
chóru, bo jest na nich zawsze dużo śmiechu i śpiewu oczywiście też. Największą
satysfakcje mam, kiedy przychodzi zamknięta w sobie osoba, która pod wpływem
zajęć, koleżanek czy kolegów zaczyna się powoli otwierać, a potem, ani się
obejrzę, stoi na scenie i śpiewa solówki.
Opiekuję
się również wolontariatem i kocham te dzieciaki, za to że one są naprawdę
bezinteresowne i potrafią robić dla innych cuda. Dlatego wkurzam się, jak
słyszę, że ta dzisiejsza młodzież nie ma empatii czy jest egoistyczna. Bo to
nieprawda. Część osób z pewnością taka jest, ale ja mam wspaniałych wolontariuszy,
którzy łażą za mną i pytają, kiedy coś zrobimy.
I
skoro mam wokół siebie tylu wspaniałych młodych ludzi, jak mogłoby mi się nie
chcieć być nauczycielem. Bo jak widzę, że im się chce, to mi też się chce.
I
na koniec napiszę, czemu jeszcze lubię być nauczycielem. Ponieważ kiedy
umieściłam wpis na fb o moim dwudziestoleciu, to odezwali się do mnie byli
uczniowie i wspominają mnie dobrze (przynajmniej, ci co się odezwali), a to
jest największa nagroda dla nauczyciele. Zapisać się dobrze w pamięci ucznia.
Nie
traktuję mojej pracy, jak misji. Traktuję ją, jak przygodę z niesamowitymi ludźmi,
którzy myślą niedorosłe myśli, robią niedorosłe rzeczy, którzy wkurzają, którzy
rozśmieszają, którzy są mądrzy i niemądrzy jednocześnie. Ja w mojej pracy nie
mogę się nudzić, bo każdy dzień niesie ze sobą niespodzianki. Nigdy nie
widziałam się w innym zawodzie i wiem, że jestem tam gdzie powinnam być. A że
czasami jest trudno i ręce opadają, tak też bywa, ale to nie jest temat na ten
wpis. Pozdrawiam moich uczniów i absolwentów.
Komentarze
Prześlij komentarz