Kraków- Energylandia
Wyjechałam z młodzieżą na dwa dni w Polskę. A dokładniej mówiąc odwiedziliśmy Pustynię Błędowską, Kraków i Energylandię.
Najważniejszym punktem była oczywiście Energylandia. Ale po kolei.
Najpierw pojechaliśmy na Pustynię Błędowską, gdzie mogliśmy podziwiać z tarasu widokowego największą pustynię w Polsce. Dowiedziałam się, że aktualnie robi za poligon i bardzo żałuję, że nie mogliśmy zejść na sam dół, żeby z tej pozycji docenić jej wielkość. Chociaż jacyś miejscowi ludzie przejechali przez nią quadem, więc do końca nie wiem, czy rzeczywiście nie mogliśmy sobie po niej pochodzić. W każdym razie panorama z punktu widokowego musiała nam wystarczyć, ale i tak było pięknie. Moja młodzież dodatkowo poszła w las i nazbierała maślaków. Oddali je miejscowemu grzybiarzowi.
Potem pojechaliśmy do Krakowa, przez który nie ukrywam przelecieliśmy, jak wicher. Oczywiście obowiązkowo poszliśmy na Wawel i zwiedziliśmy katedrę. Byłam w Krakowie kilka lat temu z koleżankami, więc wiele rzeczy miałam jeszcze na świeżo w głowie, zwłaszcza, że robiłam wtedy za przewodnika. Ale była też nowość, otóż weszliśmy na wieżę, żeby zobaczyć dzwon Zygmunta.
Wymacany przez tysiące kobiecych rąk, które pragną mieć męża. Bo, jak powiedziałam przewodniczka, która chce wyjść za mąż musi dotknąć serca dzwonu. Najgorsze dla mnie, jak zwykle były schody. W górę było jeszcze jako tako, a w dół spowalniałam grupę. Potem był rączy bieg na starówkę, gdzie o 16:00 wysłuchaliśmy hejnału i pan trębacz pomachał nam na koniec z okna.
Następnego dnia pojechaliśmy do najważniejszej atrakcji wyjazdu czyli do Energylandii.
Sięęęęęę działoooooo!!!!
Byłam już tam z okazji moich czterdziestych urodzin, a tym razem udało mi się być w dniu moich 44 urodzin. Czyż, to nie wspaniałe:)
W ciągu tych czterech lat Lunapark rozrósł się bardzo i jak wtedy pisałam, że żeby się dobrze tam wybawić trzeba dwóch dni, to teraz uważam, że trzy to minimum.
I na pewno opłaca się pojechać we wrześniu w środku tygodnia. Nie wiem, czy z racji chwiejnej pogody, czy ogólnie jesieni, ludzi w Energylandii nie było zbyt wielu i na wiele atrakcji można było wejść bez kolejki lub krótko poczekać na swoją kolei. Ja z koleżankami chyba najdłużej stałyśmy 15 minut.
Oczywiście zaczęłyśmy od Hyperiona, co było największym szaleństwem tego dnia. Do zaliczenia miałam również Zadrę, o której wieść gminna niosła, że jest gorsza od Hyperiona i że masakra i tragedia. Jakby na potwierdzenie tych wieści, znalazł się pan, który odprowadził kolegów pod tę atrakcję, po czym głośno obwieścił, że raz był i więcej nie chcę, bo to ekstremalna przygoda i nie chce tego powtarzać. Kiedy stanęłyśmy w bramkach do wagoników, wokół ludzie rozmawiali o strachu i o tym, że ponoć Zadra, to horror. Ale wsiadłyśmy i osobiście uznaję ten rollercoaster za najlepszą atrakcję dnia. Jest ekstremalny, ale jest jednocześnie super. Chyba najgorsze jest uczucie wysadzania z fotelika, ale cała reszta, to był odlot.
Niestety zaliczyłam też nieodpowiednią atrakcję, po której było mi niedobrze. I niestety było, to na samym początku i lekkie mdłości towarzyszyły mi przez cały dzień. Ale, ale, ale..., nie przeszkodziło mi to we wsiadaniu na rollercoastery. Chociażby na wspomnianą przeze mnie wyżej Zadrę. Tylko miałam mniejszą przyjemność, niż bym chciała. Ogólnie, Energylandia, to świetne miejsce i nie ma co żałować pieniędzy, bo każda wydana tam złotówka jest warta wydania. Tylko za mało dnia na atrakcje. Po raz kolejny zachwyciłam się organizacją, planem przestrzennym, porządkiem i wykonaniem atrakcji i dodatków mających cieszyć oko. Czy to sektor dla dzieci, czy atrakcje wodne, wszystko jest estetyczne, przemyślanie i po prostu piękne. Ale, co ja tam będę gadać. Obejrzyjcie sobie zdjęcia. Nie jest ich zbyt wiele, ale to dlatego, że większość, które mam, są grupowe, a poza tym nie miałam czasu na cykanie fotek. Za dużo się działo.:)
Zadra PANY!
poobiednia herbatka
No foka:0
Smoczy gród, miasteczko naprawdę wygląda na stare
Zadra z drugiej strony
widoczek
Na to nie powinnam wsiadać, bo po tym właśnie było mi niedobrze
karuzela, karuzela, ale ja nie wsiadałam
Nie byłabym sobą, gdybym tego zdjęcia nie umieściła:)
Gdyby komuś było za mało zdjęć atrakcji, to może się przełączyć na ten link, wtedy byłam w Energylandii na czterdziestkę mą:)





















Nie ma opcji, Zadra to zło :D Ale Kraków jest cudowny - byłam tam we wrześniu i ciągle mi mało. Fajna legenda o sercu Zygmunta - nie znałam. Bardzo polecam za to podziemia rynku, fabrykę Schindlera i Dziórawy Kocioł ;)
OdpowiedzUsuńTen dzwon trzeba dotknąć konkretną ręką, ale nie pamiętam którą. Dziękuję za polecenie ciekawych miejsc.
OdpowiedzUsuń