Więzienna Planeta - odc.57

 


Bartek i Agata
Umówili się na spotkanie w karczmie. Z resztą zimą, to była jedyna opcja na randkę. No chyba, że chcieli pójść na spacer i odmrozić sobie uszy. Ale ponad trzydzieści stopni na minusie, skutecznie ich zniechęciło. Usiedli w zatłoczonej sali, w której właściciel dostawił jeszcze kilka stołów i krzeseł, przez co trudno było mówić o odrobinie intymności. Wcisnęli się w jakiś kąt i popijając kawę rozmawiali cicho. Agata zauważyła, że Bartek tego dnia jest wyjątkowo poważny, co ją niepokoiło, ponieważ po raz pierwszy widziała go w takim nastroju.
- Czy coś się stało? – zapytała. Mężczyzna złapał ją za rękę i przytulił do swojego policzka. Ten czuły gest jeszcze bardziej ją zdenerwował – Bartek? Co się stało?
- Nic – odparł i pocałował ją w wierzch dłoni.
- Nie mów, że nic, bo w życiu nie byłeś tak poważny i daleki. Krążysz gdzieś myślami, nie skupiasz się na rozmowie, odpowiadasz półsłówkami.
Bartek westchnął i powiedział.
- Terapeuta kazał mi być delikatnym i właśnie usiłuję się do tego przygotować.
Agata zbladła.
- Chcesz ze mną zerwać – zauważył, że zadrżała.
- Nie, nie, nie – zapewnił ją szybko i ponownie pocałował w dłoń – nigdy w życiu nie chcę zrywać – zamilkł i parsknął – a w dupie mam te dobre rady terapeuty. Nie jestem delikatnym kwiatkiem i musisz się z tym pogodzić.
Agata była co raz bardziej skołowana.
- Ale, ale ja wcale nie chcę żebyś był delikatnym kwiatkiem – zdenerwowała się – czy ty możesz po prostu powiedzieć, o co chodzi?
- Chodzi o to, że bardzo bym nie chciał, żebyś wracała na Ziemię – powiedział i spojrzał na nią chmurnym wzrokiem.
- Przecież nie wracam? – zdziwiła się.
- Ale przyjdzie lato, minie rok, a ty znikniesz, jak sen złoty – burczał.
- Chyba nie będziesz się wściekać za coś, co się jeszcze nie wydarzyło?
- Chciałaś prosto z mostu, to masz – założył ręce na piersiach i czekał na jej odpowiedź.
Agata odetchnęła głęboko i zastanowiła się, co ma mu odpowiedzieć.
- Bartek – wyciągnęła do niego rękę, on najpierw patrzył na nią nieufnie, ale potem podał jej swoją dłoń – do lata daleko, a ja się na razie w ogóle nie zastanawiałam nad powrotem na Ziemię. Owszem, tęsknię za rodziną, chętnie bym ich odwiedziła…
- Ale czy masz zamiar wrócić na Ziemię, na stałe.
Popatrzyła mu w oczy i powiedziała z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Kocham cię i bardzo bym chciała tu z tobą zostać…- przerwała.
- ..ale jak rok minie, to wrócisz na Ziemię i zobaczysz, że są lepsi… – zatkała mu usta ręką.
- Ale nie wiem, czy pani Olga się zgodzi na mój dalszy pobyt. Ja chcę tu być, chcę być z tobą. Owszem, chcę się zobaczyć z rodziną, ale czuję, że to tutaj jest moje miejsce na ziemi. Razem z tobą.
- Zaraz złamię wszystkie zasady dotyczące stosunków damsko – męskich w Karnym Mieście – wysapał – ratuj mnie. Uciekaj stąd. Albo nie, ja wyjdę.
Zerwał się z miejsca i w samej bluzie wyszedł na powietrze.
Agata została sama i była bardzo skołowana i bardzo szczęśliwa. Po kilku minutach podniosła się, powiedziała barmanowi, że zaraz wróci, wzięła swoją i Bartka kurtkę i wyszła na zewnątrz. Stał oparty o balustradę i głęboko oddychał.
- Wolałabym, żebyś nie dostał zapalenia płuc – podała mu kurtkę. Ubrał się szybko, o czym mocno ją przytulił.
- Jutro idę kupić działkę, a jak przyjdzie wiosna zacznę budować dom. Będzie malutki, ale na początek wystarczy. A potem wyjdziesz za mnie i będziemy mieli w nosie większość obostrzeń tego więzienia.
Pocałowali się.
- Jesteś szalony – zaśmiała się.
- Wracajmy do środka – powiedział – też nie chcę, żebyś dostała zapalenia płuc.
 
Olga i Robert
Spotkali się w drodze do pracy i Olga od razu powiedziała do kapitana.
- Lulu się o ciebie pytała.
- Tak? – zaniepokoił się.
- A co mówiła?
- Że dawno nie byłeś w sklepie.
- O żesz – powiedział przez zęby – przecież jest zima, po co mam tam chodzić.
- Może po to, żeby z nią porozmawiać? – zaśmiała się Olga – wygląda na to, że ona cię lubi.
Robert stanął i popatrzył poważnie na Olgę.
- Opowiem ci coś – i zdał jej relację z nocnego pobytu z nią w sklepie podczas ataku śnieżnych małp – a najgorsze jest to – powiedział na koniec – że musiałem się z całych sił powstrzymywać, żeby się do niej nie włamać i nie „pocieszyć”, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Unikam jej.
Olga nawet się nie zaśmiała, spokojnie wysłuchała relacji i powiedziała smutno.
- To prawda, że Lulu ma coś w sobie, że faceci dostają kota.  Bartek jest na nią odporny i wydawało mi się, że ty też.
- No właśnie nie – Robert był wzburzony. Nie lubił się uzewnętrzniać. Było mu głupio, że jej to opowiedział.
- Ale opanowałeś się i wszystko skończyło się dobrze.
- Na szczęście, ale postanowiłem jej unikać. Nie jest przy mnie bezpieczna.
Olga spojrzała na niego uważnie i zauważyła, że nie tylko Lulu jest zakochana.
Powiedziała do niego z uśmiechem.
- A ja myślę, że jest. Robercie masz moje błogosławieństwo. Dzięki temu zdejmiesz mi ją z pleców. Nie będę musiała się o nią martwić.
- Co? Co ty mówisz?
- Przecież widać, jak na dłoni, że ci się podoba. Czego się wstydzisz?
- Żałuję, że ci cokolwiek powiedziałem – burknął i chciał odejść. Złapała go za rękaw.
- Nie schrzań tego – powiedziała ostro.
- Nic jej nie zrobię – odparł zezłoszczony.
- Ja nie mówię o tym, a o tym, że masz okazję przestać być sam.
- O czym ty mówisz?! Kobieto, ona jest ode mnie dziewięć lat młodsza.
- No i co z tego? – Olga wzruszyła ramionami.
- Ach, baby. Mam was dosyć – i odszedł wkurzony. A Olga uśmiechała się pod nosem.
 
Tomek i Ania
Spojrzała jeszcze raz krytycznie w lustro i stwierdziła, że wiele by jeszcze w sobie poprawiła, ale nie zostało jej już zbyt wiele czasu. Chwyciła szybko kurtkę, szalik oraz czapkę i wybiegła z budynku. Zapomniała, jak jest ślisko i od razu wywinęła orła na lodzie. Uderzyła głową w podłoże, aż jej się pokazały gwiazdy przed oczami. Zagryzła zęby i podniosła się z ziemi. Chwiejnym krokiem ruszyła na miejsce spotkania. Udało jej się jakoś dotrzeć do karczmy i nawet weszła do środka. Zobaczyła Tomka, który już na nią czekał przy stoliku. Podniósł się z krzesła i spojrzał na nią niepewnie. Od razu pomyślała sobie, że pewnie za bardzo się wystroiła i że może on się głupio czuje ubrany w sportową bluzę i dżinsy. Nie zwróciła uwagi na to, że ludzie wokół niej zamilkli. Tomasz zdążył do niej podbiec, zanim upadła na podłogę. Nie wiedziała jeszcze, że miała rozbity tył głowy i że z rany obficie sączyła się krew, ani o tym, że prawa ręka dziwnie jest zwisała. Dla niej najważniejszym było dotrzeć na randkę.
Obudziła się i przez chwilę zastanawiała się, gdzie jest i dlaczego leży. Lekarz zaświecił je latarką w oczy.
- Jest reakcja. Aniu? Słyszysz mnie?
- Tak – powiedziała cicho.
- Możesz się podnieść?
- Nie wiem.
Zastanawiała się dlaczego ten człowiek w białym fartuchu zadaje jej takie pytania.
- Gdzie ja jestem? Gdzie jest Tomek? – pytała.
- Tu jestem – odparł i pochylił się nad nią zatroskany. Ania uśmiechnęła się szeroko.
- Przecież mieliśmy spotkać się w karczmie.
- Pan doktor zaraz ci wszystko wyjaśni – powiedział spokojnie Tomek.
- Lekarz? A po co mi lekarz?
- Masz rozbitą głowę i złamaną prawą rękę?
- A dlacze…- zamilkła. Pamiętała, że się wywróciła, ale nie żeby coś jej się stało.
- Przecież byłam w karczmie, przecież nic mi nie było.
- No właśnie było – odparł Tomek, który nie wiedział, co ma jeszcze powiedzieć.
Wtrącił się lekarz.
- Proszę usiąść.
Ania podniosła się powoli. Zakręciło jej się w głowie, ale panowie potrzymali ją zanim upadła.
- Boli mnie głowa – poskarżyła się.
- Najprawdopodobniej masz wstrząs mózgu – odparł lekarz. Ania powiodła mętnym wzrokiem po pomieszczeniu, po mężczyznach.
- Umrę? – zapytała smutno.
- Kiedyś na pewno – odparł lekarz – ale nie dziś. Zatrzymam cię tu na kilka dni na obserwację, a potem odeślę do domu.
Dziewczyna zauważyła, że siedzi na szpitalnym łóżku. Zasmuciła się.
- A to miała być taka idealna randka – łzy popłynęły jej z oczu.
- Oj – powiedział doktor.
- Oj – odparł Tomek, który nie umiał się oprzeć damskim łzom. Usiadł koło niej i objął ramieniem – jak traciłaś przytomność, to wpadłaś mi w ramiona. Dla mnie to była idealna randka – próbował ją pocieszyć. Dziewczyna pociągnęła nosem.
- Nic mi się nie udaje. Jestem beznadziejna.
- Nieprawda. Jesteś super i nawet ze sklejonymi krwią włosami wyglądałaś pięknie.
- Mam zakrwawione włosy?
- Yhhym.
- O nie, co za wstyd – zaszlochała i wtuliła się w jego ramie.
- Nie gadaj głupot – parsknął śmiechem – każdemu może się zdarzyć wypadek.
- Ale nie mnie.
Tomek zastanowił się przez chwilę.
- A czemu nie tobie?
- Bo ja muszę być idealna.
- Chyba naprawdę mocno się uderzyłaś w tę głowę. Ja nie chcę żebyś była idealna, ja chcę żebyś była taka, jaką jesteś.
- Tak?
- Mówię ci, ideały są przereklamowane – uśmiechnął się do niej – pamiętaj, że ja się na tym znam.
- I umówisz się jeszcze ze mną?
- O niczym innym nie marzę – pogładził ją po ramieniu – ale następnym razem po ciebie przyjdę.
Uśmiechnęła się do niego przez łzy.
Lekarz przerwał im tę miłą wymianę zdań mówiąc.
- Ty – zwrócił się do Tomka – musisz już iść, za dziesięć minut będzie dwudziesta. A do ciebie zaraz przyjdzie pani Kasia i pomoże się przebrać w szpitalną piżamę.
 
Nina i Paweł
Opowiedziała Pawłowi o tym, jak zajęła się chłopakiem ze spuchniętą ręką i pochwaliła się, że ani razu nie pomyślała o nim samiec, ani nie była niemiła. Teraz siedziała cała w uśmiechach i czekała na pochwałę. Coś, co dla większości ludzkości było normalne, dla niej stało się wyczynem.
- Cieszę się, że mi to powiedziałaś – odezwał się mężczyzna – to znaczy, że zrobiłaś ogromny skok w pracy nad sobą. Gratuluję.
- Dziękuję – odparła całkiem szczerze.
- A teraz powiedz mi, jakie miałaś uczucia podczas całego spotkania.
Nina zastanowiła się porządnie i odpowiedziała.
- Przerażenie, gniew, irytacja, smutek, ale nie przeszkodziło mi to w byciu profesjonalną – dodała szybko.
- Omówmy, każdą emocję. Co cię przeraziło?
- To, że ten chłopak pojawił się w gabinecie, a ja byłam sama.
- Bałaś się go?
- Nie, raczej tego, że to ja zaraz wybuchnę.
- I to przeszło w gniew.
- Tak, byłam zła na to, że nie ma pana doktora, ani pani Kasi, że muszę sama sobie z tym poradzić.
- I to doprowadziło cię do irytacji?
- Nie. Do irytacji doprowadziła mnie mina tego chłopaka. On się mnie bał, a raczej moich wybuchów.
Nina oczekiwała, że Paweł zacznie sobie z tego żartować, ale on poszedł dalej.
- Ale nie wybuchłaś?
- Nie. Przecież jestem pielęgniarką, a on miał spuchniętą rękę.
- Czyli misja wzięła górę nad twoimi niekontrolowanymi wybuchami?
- Tak.
- Gratuluję. Zaczynasz nad sobą panować.
- Dziękuję – Nina, jaśniała, jak słoneczko.
- A skąd smutek?
Uśmiech znikł z jej twarzy i mężczyzna zauważył, że cała się napięła.
- Nie powiem – odparła szczerze.
- Zastanów się spokojnie przez kilka minut, a potem zadam to pytanie jeszcze raz.
- Nie ma po co… - przerwał jej gestem ręki. Zamilkła na dwie czy trzy minuty.
- Powiesz mi skąd ten smutek?
Ninie łzy zakręciły się w oczach.
- Nie. Nie dam rady.
- Spokojnie – powiedział do niej – nie musisz mi tego mówić. Dzisiaj i tak powiedziałaś mi więcej niż do tej pory bywało.
- Nie będzie pan na mnie naciskał?
- Nie będę. Jak dojrzejesz, to sama mi powiesz. Albo komuś innemu. Ale mam inne pytanie.
-Tak?
- Czy można już ci powierzać mężczyzn pod opiekę? Czy nadal nie chcesz mieć z żadnymi samcami do czynienia?
Nina zaczerwieniła się po same koniuszki uszów. Było jej wstyd.
- Stopniowo, nie wszyscy naraz – bąknęła.
- Dobrze – powiedział Paweł i dodał – dobra robota. Oby tak dalej.

Kolejny odcinek 16 września ( mam za mało napisane, żeby dać cokolwiek 13)

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka