Młodzież jest taka- dwadzieścia lat obserwacji


Co  się zmieniło przez te dwadzieścia lat mojej pracy w szkole?

Jaka była młodzież w 2002 roku, a jaka jest dziś.
No na przykład małolaty z 2002 roku, to już stare konie, które do mnie mówią:
- Ach ta dzisiejsza młodzież, my to byliśmy inni, a teraz...- nic tylko machnąć ręką.
No właśnie, jak to jest z tymi nastolatkami, zmieniają się czy nie?
Odpowiedź jest taka, że i tak i nie.
Wiadomo, że młodzież jest różna i nie można wsadzać ich do jednego worka. Bo są wśród nich i szare myszki,  i społecznicy, i kabareciarze oraz narzekające osobniki bez uśmiechu. Na ten ostatni typ trudno coś poradzić. Ale cóż, gdzieś ten statystyczny Polak musi mieć możliwość dorastania. Żarcik.
Jacy by ci młodzi ludzie nie byli, są punkty wspólne dla większości z nich.
Zacznę od tego, co się nie zmieniło. 
Nie zmienił się etap rozwojowy. Czyli dyskoteka w głowie, bo z jednej strony są prawie dorośli, potrafią podejmować mądre decyzje, da się z nimi po ludzku dogadać, a z drugiej strony wciąż są dziecinni i rysują fallusy w zeszytach i książkach kolegi, robią samolociki i rysują groby.
Są skrajni w emocjach. Jak się cieszą, to szkoła trzęsie się od ich śmiechu, jak są rozgoryczeni i niezadowoleni, to świat płonie, bo nie umieją jeszcze wypośrodkować emocji i ocenić sytuacji z dystansu. Kiedy kończą 18 lat, to niektórzy zaczynają po raz drugi dojrzewanie i podejmują "dorosłą" decyzję pod tytułem: Rzucam szkołę, a co? A inni snują całkiem sensowne plany na przyszłość. Nie zmienia się również to, że są bardziej pomysłowi i energiczni niż dorośli po trzydziestce:). Nie zawsze te pomysły mają ręce i nogi (gotowanie kakałka lub parówek w czajniku elektrycznym), ale jest ich dużo. Dla młodzieży w ogólności nie ma rzeczy niemożliwych, nawet starość po 25 roku życia nigdy ich nie dotknie. Uważają, że zawsze będzie tak, jak jest. Bo młodzież bardziej niż dorośli żyje dziś niż jutro. Są niezniszczalni, najmądrzejsi, a dorośli nic nie wiedzą o świecie. Czy ostatnie zdanie nie wydaje się Wam znajome? Czy w latach naszej młodości tak nie myśleliśmy? Oczywiście, że tak.
Młodzież zawsze walczy z dorosłością, czy to przez ubiór, fryzurę czy angażowanie się w akcje, których dorośli nie pochwalają (co nie znaczy, że są nielegalne). Na przekór zdrowemu rozsądkowi palą papierosy albo eksperymentują z alkoholem. Wiem, że nie wszyscy, ale większość ma dość ciekawe pomysły, jak doprowadzić do palpitacji serca rodziców.
 
A teraz co się zmieniło.
Kiedy zaczynałam pracę, młodzież była twardsza i brała życie na klatę, takim jakim jest. Można było bez ryzyka o konsekwencje (emocjonalne) objechać ich od góry do dołu, a oni się dyscyplinowali bez żadnego, ale lub z bardzo rzadkim, ale. Nie wszyscy mieli telefony komórkowe, a tym bardziej Internet, więc było mniej uzależnień od elektroniki. Były uzależnienia od gier, zwłaszcza RPG, ale to były jednostki. Tymczasem dzisiejszej młodzieży telefon nie odkleja się od ręki. I nawet nie można tego nazwać brakiem kultury, bo oni są podłączeni do tego, jak pępowiną, są z nim nierozerwalnie złączeni i w ogóle nie zwracają uwagi na to, że wypadałoby słuchać, a nie pikać w kulki.
 Kolejna rzecz.
Kiedyś młodzież załatwiała konflikty od ręki- czasami dosłownie ktoś, komuś dał w twarz i problem był rozwiązany. Kłócili się na żywo nie przez komunikatory. Dzisiaj uczniowie mówią mi, że tak jest im łatwiej, bo nie muszą  konfrontować się z czyimiś emocjami.  Kiedyś nastolatki nie były uzależnione od lajków na FB czy Instagramie. Konfrontowali się z ocenami pozytywnymi i negatywnymi na swój temat na żywo, co nie było łatwe w przypadku negatywnej opinii, ale przynajmniej była szansa na obronę. Teraz tej obrony brak. Bo nie dość, że słowo pisane nie oddaje prawdziwych emocji, mimiki, gestów itp., to czasami na odpowiedź trzeba czekać bardzo długo. A co gorsze, ona może nie nadejść, bo oponentowi, że tak powiem, będzie to zwisało i powiewało. O wiele trudniej jest powiedzieć komuś coś niemiłego prosto w oczy.  
Kiedyś więcej dziewczyn się odchudzało, robiąc to źle, idąc za reklamami cudownych środków, głodówek i zupy cud.  Dzisiaj młodzi ludzie jedzą bardziej świadomie. Jest więcej weganek i wegetarianek. Chłopaki dbają o formę. A ci co nie dbają, mają to w nosie i jedzą, co chcą.
Na pewno kiedyś młodzież mniej angażowała się w życie polityczne czy społeczne. To były jednostki. Raczej zależało im na tym, żeby mieć fajne towarzystwo i pozwolenie  na wyjście na domówkę niż iść na wiec polityczny czy spotkanie z gadającą głową. Wtedy uczyłam wosu, więc prowadziłam z nimi różne rozmowy i uważam, że dyskusje były spokojne bez skrajnych emocji. Bardziej z humorem niż na noże. Wtedy nie było problemu, żebym rozmawiała z nimi o moich poglądach i nikomu do głowy by nie przyszło, że próbuję im coś narzucić. Po prostu dzieliliśmy się swoimi przemyśleniami. Dzisiaj nie wiadomo jak ugryźć jakiś trudny temat tak, żeby nikogo nie urazić. I skoro o urazach mowa. Teraz poziom wrażliwości młodych na swoim punkcie jest już chyba poza skalą. Mówiąc coś do nich, łapie się na tym, że zastanawiam się czy czasem kogoś czymś nie dotknę.  A przecież nigdy nie mam takiego zamiaru. No ale dzisiaj mamy pokolenie płatków śniegu, piękne, wyjątkowe i kruche. A najgorsze, że z tej kruchości nie potrafią się pozbierać. I kiedyś nie było tylu nastolatków pod opieką psychologów czy psychiatrów co dziś. Współczuję tej kruchości i na razie nie mamy na to rozwiązania. Znaczy mamy. Traktować ich bardzo delikatnie i ostrożnie, pomagać i wspierać. Z tym, że świat dzisiaj do nich mówi, masz być nieomylny, najlepszy, najbogatszy i musisz to mieć. Presja, presja, presja. Przez co dzisiaj młodzież jest bardziej zmęczona. Zwalamy na przeładowany program nauczania, ale to tylko jeden z wielu czynników permanentnego zmęczenia młodzieży. Jakie są inne: za dużo zajęć pozalekcyjnych, za dużo akcji, w które się angażują i przede wszystkim chodzenie spać o 1 - 2 w nocy (oby tylko), bo wciąż ślęczą przed ekranami, jak nie komputerów to telefonów. Internetowe platformy filmowe koszą ogromne żniwo uzależnień wśród dorosłych, więc tym bardziej robią to u dzieci. Musisz robić to, musisz robić tamto. Ja w ich wieku miałam w nosie co ja muszę, nic nie musiałam, chociaż powinnam coś tam robić. Dzisiejsza młodzież nie ma oddechu, nie ma zatrzymania, braku bodźców elektronicznych. Są wręcz przebodźcowani. Kiedyś dorośli bardziej pilnowali, żeby młodzi ludzie nie ślęczeli przed ekranami, dzisiaj sami to robimy, więc trudno jest powstrzymać od tego nastolatki. Oni uczą się od nas.
I ostatnia rzecz z tych trudniejszych, na którą oburzą się rodzice. Trudno:) Kiedyś młodzież miała więcej wolności, a rodzice mniej angażowali się w ich życie. Dzisiaj nazywam to permanentną inwigilacją.  I jako pierwsza występuję przeciwko elektronicznemu dziennikowi. Owszem on mi ułatwia życie, ale nie dzieciom. Na przykład rodzic wie wcześniej o ocenie dziecka niż on sam. Ani się pochwalić piątką, ani pokombinować z jedynką. A ja wiem, co mówię, bo należałam do kombinatorów, którzy robili wszystko, żeby rodzice nie znali za bardzo moich ocen. Dla mnie dziennik elektroniczny, to zamach na wolność nastolatka. Uwagi pisane bez potrzeby, bo w końcu codzienność szkolna ma swoje blaski i cienie, nie trzeba od razu o tym pisać. Oceny są wpisywane przez nauczycieli na przykład w niedzielę w porze obiadowej i jakiś biedny Jasio, który dostał jedynkę ma przechlapane spotkanie rodzinne, bo ojciec grzmi w niebogłosy odbierając jemu i wszystkim apetyt.  Mogłabym o tym pisać długo, ale nie to jest tematem wpisu. Ja w każdym razie na pewno bym kombinowała, co zrobić, żeby moi rodzice nie mieli dostępu do dziennika elektronicznego.
I to piszę ja, nauczyciel z dwudziestoletnim stażem, dyplomowany i w ogóle bardzo ważna osoba.
I na koniec kilka pozytywów, chociaż wcale nie uważam, że młodzież kiedyś była lepsza, oni dla mnie są niezmiennie cudowni. Tylko dzisiejsza młodzież jest przemęczona, a ta wczorajsza była bardziej wyluzowana.
Ale miało być pozytywnie na koniec. Dzięki temu, że dzisiejsze nastolatki są bardziej zaangażowane w życie społeczne, na pewno wzbogaca wolontariat w szkołach i środowiskach. Kiedyś miałam garsteczkę chętnych do pomocy, dzisiaj prowadzę naprawdę potężną grupę, a jeszcze dochodzą osoby z tak zwanego doskoku. Na pewno dzisiejsza młodzież jest bardziej świadoma swoich praw, jako obywatele, angażują się np. miejskie rady młodzieżowe.
Potrafią lepiej surfować po Internecie i niejednokrotnie są mi podporą w obsłudze Flipa. Chociaż programy typu inny Power point niż zwykle czasami ich przerasta.  Mają ogromną gamę zainteresowań, ale to dzięki temu, że dzisiejszy świat daje mnóstwo możliwości. O wiele więcej niż kiedyś, gdzie można było sobie pograć w domu kultury na gitarze czy zapisać się na rysunek. Dzisiaj młodzież występuje w teatrach, są youtuberami, zarabiają na Instagramie, są odważniejsi. Dzisiaj więcej nastolatków pracuje nie dlatego, że musi (to było kiedyś), ale dlatego, że chce mieć własne pieniądze i nie być zależnym od rodziców. Minusem tego jest tylko to, że czasami zapominają o szkole i w efekcie niektórzy jej nie kończą. W myśl zasady, żyję tu i teraz, co się będę martwił o to, co będzie jutro.
I już zupełnie na koniec. Niezależnie czy mamy rok 2002, czy 2022 uczniowie chodzą do szkoły za karę i usiłują przetrwać.
 

PS. Na pewno nie objęłam całego tematu i spokojnie mogłabym o tym napisać książkę. Ale to musi wystarczyć i to, że ja od 20 lat jestem zakochana w młodzieży i czy jest wyluzowana czy nie, czy ma problemy czy nie, czy siedzi w ekranach czy nie, młodzież jest super, dzięki niej się nie starzeję.






Powiązane linki:

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/dlaczego-lubie-byc-nauczycielem.html

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/witaj-szkoo-znowu-wspominkowo.html

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2022/09/z-duzego-maego-poradnika-zycia-wakacje.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka