Muzeum im. Adama Mickiewicza w Warszawie
Tytuł nie brzmi pewnie dla Was za ciekawie, ale jakoś nie mam pomysłu na lepszy.
Byłam
dzisiaj z młodzieżą w Muzeum im. Adama Mickiewicza na Rynku Starego Miasta.
Gdyby kogoś jednak to zainteresowało, to dodam, że numer budynku, to 20. Temat
lekcji muzealnej oczywiście dotyczył naszego wieszcza narodowego. Przewodnik
przedstawił nam w skrócie jego życiorys, a potem mogliśmy zwiedzić kilka sal
wystawowych, w których znajdowały się nie tylko jego rzeczy, ale i eksponaty
związane z romantyzmem i ludźmi, z którymi Adam Mickiewicz zetknął się w swoim
życiu. I po co ja Wam o tym piszę?
Ponieważ
uważam, że warto zajrzeć do tego muzeum i obejrzeć sobie na przykład kufer,
który dostał od matki i z którym wszędzie podróżował.
Albo
odjazdowy kielich Andrzeja Towiańskiego, który zrobił na mnie ogromne wrażenie.
I wiem, że teraz napiszę coś dziwnego, ponieważ w życiu nie jestem romantyczna. Artystyczna, bujająca w obłokach, marząca, ale i stąpająca twardo w realiach codzienności, to tak, romantyczna nie. A jednak jestem fanką tej epoki. Na pewno nie bardziej niż średniowiecza, ale jednak romantyzm w sobie ma to coś. Gdy tylko weszłam do pierwszej sali mój wzrok padł na obraz pt. „Ruiny romantyczne” i od razu się w nim zatopiłam. Ale nie tylko ja, uczniom też się on spodobał. Tajemniczość, mistycyzm, głębia przekazu, tak bardzo mi się to dzieło spodobało i podczas słuchania wykładu, wciąż na nie zerkałam.
W muzeum, jak to w muzeum większość eksponatów, to były obrazy, ale były też ciekawe przedmioty, jak cymbały czy miecz dwuręczny.
I w zasadzie, to tyle jeżeli
chodzi o zwiedzanie, ale nie koniec jeśli chodzi o Adama Mickiewicza. Byłam
bardzo mile zaskoczona, kiedy usłyszałam rozmowę między dwiema uczennicami,
które dyskutowały, nad tym, które dzieła epoki romantyzmu bardziej przypadły im
do gustu. Chodziło im o trzecią część „Dziadów” Mickiewicza i „Kordiana”
Słowackiego. Jest nadzieja w narodzie. A ja wolę Mickiewicza od Słowackiego. No
może Balladyna mi się podobała, ale inne dzieła już nie za bardzo mi pasują. Za
to Dziady? No miód malina. Za to nie jestem fanką Pana Tadeusza, ale doceniam
dzieło, bo ja bym tak nie umiała napisać historii wierszem. No i tyle.:)
A!
I jeszcze jedno. Czasami jeździmy po Polsce w poszukiwaniu ciekawych miejsc, a
tu proszę takie muzeum pod samym naszym nosem i to gdzie? Na Starówce.
Też się tam wybieram. Chociaż wolę Muzeum Warszawy, jak już jesteśmy przy Starówce 😉
OdpowiedzUsuńWarto, zwłaszcza, że do końca lutego jest wystawa o kobietach walczących w powstaniu styczniowym. Mam zamiar pójść na nią z praktycznie babską klasą. Jeden chłopak:) A w Muzeum Warszawy byłam jakieś dwa lata temu. Też mi się podobało. Żałuję, że ominęłam wystawę ze zdjęciami z lat 90 ze stolicy. Ale może ją powtórzą? Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuń