Jestem, jestem


Tak, wiem, piszę pouczające teksty o nie marnowaniu czasu, o życiu każdym dniem oraz o nie przyspieszaniu wydarzeń. Ja to wszystko wiem. Co z tego, jak poleciałam na złamanie karku, znowu osłabłam i ponownie jestem na zwolnieniu lekarskim. Jak nie urok, to sr… srogie niedomaganie tu i ówdzie.

Jak nie stawy kolanowo-biodrowe, to gardło, jak nie gardło, to inne zaziębienie. No nic. Po raz trzeci w ciągu półtorej miesiąca siedzę na zwolnieniu. Mam nadzieję, że to już ostatni raz w tym roku szkolnym i  że wychoruję się tym razem i za drugi semestr. No nic. Póki co chrycham, prycham i leżę pod kocykiem popijając kakałko i czytając Wiedźmina. Oprócz tego mam zamiar obejrzeć kolejne odcinki Mandalorian i po prostu odpoczywać.

Przez te choroby i brak czasu między nimi, zaniedbałam fryzjera i nie pamiętam kiedy miałam tak długie włosy. Chyba nawet w pandemii tak mi nie urosły. Robię sobie kucyka na czubku głowy. Masakra. No nic, wyzdrowieję, to odwiedzę pana T. i zetnie mnie, jak należy.

A co się działo, kiedy nie byłam na zwolnieniach. Pęd w pracy,  pęd w życiu prywatnym, brak czasu na odpoczynek i relaks. I niestety brak też czasu na normalne jedzenie. Myślę, że mogłabym wziąć udział w programie: Jesteś tym, co jesz. Niestety na brokuł nie wyglądam, raczej na drożdżówkę z budyniem, a raczej na tost z serem. Ale dzisiaj już się poprawiłam i ugotowałam coś normalnego i po domowemu. I od razu mi lepiej.  

Z innej beczki. Chyba już się zestarzałam, bo przeszkadza mi wirtualna pomoc w rejestracji. Musiałam przestawić wizytę, więc pikam po klawiszach, jak mnie głos nagrania żywej osoby prowadzi,  a tu się odzywa maszyna:

- Dzień dobry, tu wirtualna pomoc, proszę powiedzieć, czy chcesz przełożyć wizytę.

Lubię nowoczesność oraz postęp techniczny, ale pod pewnymi względami pozostałam konserwatywna i zamiast z maszyną, wolę rozmawiać z normalnym człowiekiem. I tak, jak kupuję bilety PKP w okienku, tak przestawienie wizyty też wolę omówić z żywą istotą, z którą w razie jakby co, można negocjować.

Z jeszcze innej beczki.

Świat stał się smutny, ponieważ od bardzo długiego czasu nie wydarzyło nic ciekawego ani w środkach komunikacji miejskiej ani w przychodniach, które ostatnio nawiedzam. Świat się wali! Wszyscy w telefonach i za słuchawkami. Ja pierwsza. Żadnych ciekawych dialogów, pod tytułem pan tu nie stał oraz, gdzie się pchasz pieronie. Jest cisza. Cisza rano, cisza po południu. Co się z nami stało?! A gdy jakieś dwie osoby głośniej rozmawiają, to jest to dziwne i drażniące. Bardziej nawet niż rozmowa przez telefon. Niesamowite, jak przez kilka lat społeczeństwo zmieniło się z rozgadanego, kłócącego się i śmiejącego, w milczące i zamknięte. Nie podoba mi się to. Tym bardziej, że ja też się taka staje. Ostatnio w pracy koleżanka powiedziała do mnie, że bardzo się zmieniłam, że stałam się poważna, jak matrona. Na co druga odpowiedziała, no coś ty, przecież Sylwia jest wesoła. Na to odezwała się ta pierwsza. To jest nic, kiedyś Sylwia miała zawsze coś śmiesznego do powiedzenia i można było boki zrywać.

I to też jest prawda. Zmieniłam się. Już nie pamiętam, kiedy śmiałam się tak, żeby mnie brzuch bolał, a z mojego gardła wyrywał się ryk osła. Ja chyba wiem, co jest tego przyczyną, ale zostawię, to dla siebie.

I nie potrafię wrócić to tamtej osoby, którą byłam. Chociaż nie mogę powiedzieć, że jestem strasznie poważna czy smutna. Bo moje wpisy nadal są z przymrużeniem oka, bo wiele rzeczy mnie bawi i rozśmiesza, ale rzeczywiście nie dzielę się tym z całym światem.

I żeby nie kończyć tego wpisu tak nostalgicznie i sentymentalnie, powiem, że udało się mi i Marcie przygotować paczki dla Fundacji Dzielna Matka, a to wszystko dzięki cudownym darczyńcom, naszym rodzinom, przyjaciołom, kolegom i uczniom. Dzisiaj wszystko pojechało na wigilię fundacyjną do Klubu Polo Żurawno. Ja nie pojechałam, bom chora, ale jak tylko zdobędę zdjęcia, to je Wam udostępnię.

I już zupełnie na koniec. Musi mi się bardzo nudzić w życiu, ponieważ bawiła mnie rozmowa z naciągaczem (oszustem matrymonialnym lub stalkerem?) i całkiem przyjemnie mi było zadawać mu albo jej niewygodne pytania i nawet ciągnęłam to przez kilka dni. A potem mi się znudziło.  On jeszcze mnie zaczepiał, ale brak konkretów mnie zniechęcił.

Oczywiście w moim życiu działy się też fajniejsze i mniej fajne rzeczy, ale te bardzo prywatne zachowam dla siebie i przyjaciół.

Pozdrawiam

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka