Więzienna Planeta - odc. 83
Robert
Siedział wraz z Michaliną w pustym barku dla
pracowników i zajadał się czerstwymi kanapkami, popijając je gazowanymi
napojami.
- Nie boisz się, że ktoś już zauważył podkradanie
jedzenia? – zapytał Robert.
- Po pierwsze, ja nie podkradam jedzenia, za
wszystko płacę gotówką, którą zostawiam w szufladzie pod mikrofalówką. Po
drugie, właścicielka na pewno wszystko już zauważyła, ale z jakiś powodów
nikomu o tym nie opowiada.
Zamyśliła się na chwilę, a potem dodała.
- Mam nadzieję, że będę miała kiedyś okazję się
jej o to spytać.
- Może ci po cichu kibicuje?
- A może ma to w nosie, bo skoro zostawiam
pieniądze, wszystko jej się zgadza, nie ma potrzeby wszczynać alarmu.
- Jeśli uda nam się dostać do Karnego Miasta
oddam ci pieniądze – zapewnił Robert.
- Nie musisz. Zwłaszcza, że jeśli do was trafię,
to i tak będziesz musiał mnie ugościć. Przynajmniej dopóki nie znajdę jakiejś
pracy.
- Masz rację – zaśmiała się i sięgnął po kolejną
kanapkę.
- Myślę, że możemy dzisiaj ponownie spróbować
zobaczyć, czy da się podejść do bazy przerzutowej – powiedziała do niego.
- Dwa razy próbowaliśmy i nic to nie dało.
Wejścia pilnuje dziesięciu strażników, a nie wiemy ilu ich jeszcze czeka w
środku.
- Dlatego dzisiaj postanowiłam obejść drzwi i
dostać się do środka.
- Nawet jeśli jest tam kilka osób, które udałoby
mi się obezwładnić, to i tak nie starczy nam czasu na przesłanie nas do Karnego
Miasta.
- Jesteś strasznym pesymistą – uśmiechnęła się
Michalina – a może nikogo tam nie będzie albo będzie ktoś, kto nam pomoże?
- To głód przeze mnie przemawia – przyznał się
Robert.
- Głód? Właśnie pochłonąłeś piątą kanapkę –
zaśmiała się kobieta.
- Potrzebuję jeszcze pięciu, żeby zapomnieć te
osiemnaście godzin bez jedzenia.
Jak na Roberta to był porządny żart. Ponury, ale
jednak żart.
Ania
Siedziała u siebie w mieszkaniu i układała
piosenkę dla Bartka i Agaty.
Nie było to łatwe zadanie, ponieważ nigdy nie
stworzyła niczego na zamówienie. A żeby tego było mało, tutaj chodziło o
bliskie osoby, do których ta piosenka miała pasować.
- Przecież nie ułożę piosenki rodem z remizy,
która będzie brzmiała:
Pewnego razu kafar z dzielnicy,
Zakochał się w rudej anielicy.
A ona gdy tylko go ujrzała,
Też się zakochała.
- To musi być, coś ekstra, coś co spodoba się tej
parze wolnych dusz...
Ania zamarła z długopisem w ręku.
- Wolne dusze, dwie dusze, jedna dusza… -
zamyśliła się, a potem zaczęła pisać.
Tak, w końcu wpadła na dobry pomysł. Będą
zadowoleni.
Nina i Mat
Mat przeniósł się do kamienicy dla kawalerów i
usiłował przystosować się do panujących w mieście zwyczajów. Nie był już
pacjentem, chodził już bez kul. Czuł się zdrowy, chociaż wiedział, że pełnej
sprawności nigdy już nie osiągnie. Nie mógł się widywać z Niną, kiedy chciał,
ponieważ ona miała pracę i ograniczenia w związku z odsiadką. I chłopak po raz
pierwszy poczuł, że doskwiera mu samotność. Do tej pory, kiedy leżał w
szpitalu, widywał się z Niną kilka razy dziennie, a kiedy wychodzili na
zewnątrz, to ją przydzielała pani Kasia do opieki nad nim. Tym sposobem trochę
omijali zasady panujące w Karnym Mieście. Jednak teraz już to nie było takie
proste. Widywał ją przez chwilę, kiedy szła lub wracała z pracy i to wszystko.
Wiedział, że teraz ona musi mieć przywilej, żeby móc się z nim spotkać. Dlatego
Mat czuł się bardzo samotny i snuł się po mieście. Zaproponował nawet, że
dołączy do ekipy budowy muru, ale lekarz powiedział, że jeszcze nie powinien
nadwyrężać organizmu i tylko cieszyć się spacerami po okolicy. A on już miał
dosyć spacerów i spokoju. Był młody, chciał działać. Dlatego kilka dni
wcześniej zaproponował Ninie, że postara się wytropić, co dzieje się w mieście.
Dzięki temu miał zajęcie.
Najpierw potraktował to jako zabawę, ale z
biegiem czasu zauważył, że rzeczywiście, coś jest na rzeczy i to bardzo
niedobrego. I kiedy w końcu mógł się choć na chwilę spotkać z Niną, od razu
zaczął jej opowiadać.
- Źle się dzieje w Karnym Mieście – powiedział.
- Twoje obserwacje coś przyniosły?
- Tak i to nie jedno – Mat był zaniepokojony.
- Czy coś nam grozi? – zdenerwowała się Nina.
- Nam nie – uspokoił ją chłopak – ale wiem, komu
na pewno.
- Powiesz mi?
- Oczywiście i myślę, że powinniśmy iść z tym do
pani Olgi.
- Powiesz mi co się dzieje?
- Od razu chodź do pani Olgi.
Nina była zdziwiona zdenerwowaniem chłopaka, ale
nie dopytywała. Powiedziała tylko.
- Dobrze, ale nie wiem czy uda nam się do niej
dostać. Ostatnio trudno ją spotkać.
- Myślę, że w końcu nasz przyjmie.
Wziął Ninę za rękę i poszli w stronę więzienia.
Agata
Dowiedziała się, że przyleciał helikopter z
Karnego Miasta, wiec skorzystała z okazji i poszła się zapytać, czy może
napisać list do Bartka, który oni mu przekażą. Pilot zgodził się, z tym, że
musiała wyrobić się do szóstej rano następnego dnia, gdyż o tej porze wracali
do domu.
Agata od razu usiadła to pisania.
„Drogi Bartku,
Minął zaledwie tydzień od naszego rozstania, a ja
mam wrażenie, że minęły wieki. Bardzo mi tu ciebie brakuje i chciałabym żebyś
tu był. Wiem, że na razie jest to niemożliwe, ale pewnego dnia, obiecuję ci, że
pojedziemy na długie wakacje. Tylko we dwoje. A może w troje albo czworo, a może... Właśnie
uświadomiłam sobie, że nie rozmawialiśmy o dzieciach. Czy ty chcesz mieć ze mną
dzieci? Bo ja bardzo bym chciała je z tobą mieć. Trochę głupio, że piszę ci o
tym w liście, ale może i lepiej. Będziesz miał czas na zastanowienie.
Wracam za tydzień, to już niedługo. Bądź
cierpliwy i spokojny. Całuję cię mocno. Kochająca Agata.”
Karol i
Olga
Szli spokojnym krokiem do karczmy, w której mieli
zjeść wspólnie obiad.
- Przejrzałam chyba ze 100 godzin filmów z domków
na odludziu i nie znalazłam żadnego tropu – pożaliła się Karolowi – za to
odkryłam jeszcze jednego psychopatę i osobę z syndromem ofiary. A Ty, co znalazłeś?
- Ja, nic. Ale Tomek wywęszył jakieś dwie
podejrzane osoby, które rozmawiały o jakimś skoku.
- Skoku? – zdziwiła się – nie mamy banku. I co? Sprawdziłeś ten trop?
- Tak.
- I coś ci wyszło?
- Gdyby coś mi wyszło, nie szedłbym tak
spokojnie, tylko działał.
- Czyli Tomek się pomylił.
- Tak, ale nie szkodzi, chłopak umie obserwować i
wychwytywać niecodzienne zachowania.
Olga zatrzymała się nagle.
- No dobrze, ale na co te dwie osoby chciały
wykonać skok?
- Chodziło o skok w bok, jeśli wiesz co mam na
myśli.
- Więźniowie czy wolni?
- Wolni, więc nie możesz się wtrącać. Poza tym,
to jakieś nowe osoby, bo Tomek ostatecznie nie wiedział, do której grupy ich
przypasować.
- No tak, wraz z turystami przyjęliśmy kilka osób
do pracy. Chyba będę musiała z nimi poważnie porozmawiać.
Karol nic nie odpowiedział.
- No co? – zdziwiła się – nie będę pozwalać na
żadne skoki w bok.
- Są wolni, możesz co najwyżej ich zwolnić z
pracy i odesłać na Ziemię– zaśmiał się.
- I tak ich oświecę.
- A może teraz byśmy zajęli się sobą? – spojrzał je
głęboko w oczy. Olga zarumieniła się i uśmiechnęła promiennie.
- Masz rację, zostawmy na chwilę wszystko i
zajmijmy się sobą.
Komentarze
Prześlij komentarz