Więzienna Planeta - odc.53
Nina
Stała samotnie na korytarzu i z przykrością stwierdziła, że tylko ona nie ma towarzystwa. Wszyscy obecni podzielili się na mniejsze lub większe grupki, rozmawiali, śmiali się lub milczeli, ale nie byli sami. Ona nie miała nikogo.
Przez te kilka miesięcy zraziła do siebie wszystkich, a jej kontakty towarzyskie zaliczały się tylko do spraw zawodowych i sesji terapeutycznych.
Z zazdrością patrzyła na innych, a łzy dławiły ją w gardło. Oczywiście mogła podejść do jakiejś grupy, w końcu znała kilka osób, ale wiedziała, że to nie miałoby sensu, ludzie nie chcieli już z nią gadać. Westchnęła i ruszyła w poszukiwaniu toalety. Kiedy mijała jedną z otwartych sali usłyszała rozmowę.
- W życiu nie wpadną na nasz trop – mówiła kobieta – Igor, nie panikuj.
- Zgodziłem się, bo dali dużo kasy, ale nie pisałem się na wycieczkę do Kolonii Karnej. Po co w ogóle otwieraliście bramy miasta? Na co to było?
- Chcieliśmy, żeby wybuchła panika – odezwał się trzeci, męski głos – wtedy łatwiej byłoby załatwić panią dyrektor.
- Jakoś wam nie wyszło – burczał mężczyzna nazwany Igorem.
- Musieliśmy spróbować – odezwała się kobieta – mieliśmy nadzieję, że uda się wszystko zrzucić na drapieżniki. Skąd mieliśmy wiedzieć, że straż tak szybko zareaguje?
- Dwóch moich kolegów nie żyje – powiedział Igor – tak się skończył, wasz genialny plan. Nic, nikomu nie powiem, ale na mnie już nie liczcie.
- Igor – powiedziała kobieta.
- Zostaw go, musi ochłonąć – powiedział trzeci ze wspólników.
Nina zdążyła się wycofać i schronić w cieniu szafy. Chudy i wysoki mężczyzna w mundurze wyminął, ale na szczęście jej nie zauważył. Po nim wyszli z sali pozostali uczestnicy rozmowy. Nina wcisnęła się mocniej w cień, ale ci poszli w przeciwną stronę. Dziewczyna odczekała kilka minut i spokojnie wyszła z cienia. Zastanawiała się, co z tą zdobytą wiedzą zrobić.
Bartek i
Agata
Odłączyli się od przyjaciół i znaleźli cichy kąt, w którym nikt im nie przeszkadzał.
- Gdyby nie fakt, że dwoje ludzi zginęło, to bardzo bym się cieszyła, że tu jestem i że mogę być przy tobie więcej niż godzinę – powiedziała Agata wtulając się w ramiona Bartka.
- A ja się cieszę i nie mam zamiaru zajmować się pobocznymi tematami, kiedy mam ciebie.
Agata uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Masz rację, cieszmy się chwilą, bo nie wiemy, kiedy ponownie spotka nas takie szczęście.
Olga i Ania
Pani dyrektor podeszła do Ani, która stała osłupiała po wyznaniu Tomka i usiłowała dojść do siebie. Sam Tomek uciekł, bo się przestraszył swojej śmiałości. Olga widząc nieobecną minę podopiecznej zapytała.
- Czy coś się stało?
Ania uśmiechnęła się zarumieniona i pokręciła głową.
- Tomek wyznał mi miłość.
- O, to wspaniale – ucieszyła się Olga, ale zaraz zmieniła temat – Aniu, w innych warunkach chętnie bym z tobą o tym porozmawiała, ale jesteś mi teraz potrzebna. Ty i twoje Trzy bity. Zróbcie mini koncert na sali gimnastycznej. Ludzie zaczynają się robić nerwowi, a ja jeszcze nie znalazłam sprawców. Mogę na ciebie liczyć?
- Tak bez przygotowania? – zająknęła się Ania i lekko zbladła.
-To będzie dla ciebie dobry test ze spontaniczności.
Ania wzięła się w garść i powiedziała.
- Dam radę, a pani niech szybko znajdzie te osoby, nie mamy aż tak długiego repertuaru. Idę szukać Agaty, niech nas zapowie, a ja tymczasem zbiorę dzieci.
Olga uśmiechnęła się do kobiety. Mimo wielu obaw, Ania jak już się brała do pracy, to odsuwała wszystko na bok, liczyło się tylko zadanie.
- Dziękuję – powiedziała i odeszła szybko.
Robert i Paweł
Z monitoringu wyszło im, że dyżur miała sierżant Dominika Nowak, ale ona zginęła przy zamykaniu bramy. Wyszła z dyżurki, żeby na własne oczy zobaczyć, co się dzieje i pomagała reszcie opanować sytuację. Wilk zabił ją szybko przegryzając krtań. Nawet jeśli była zamieszana w spisek, to już się od niej nikt niczego nie dowie. Były z nią też dwie inne osoby na nocnym dyżurze przy monitoringu, ale te obserwowały inną część Karnego Miasta, a sierżant nie zgłaszała im żadnych nieprawidłowości.
- Póki co, musimy im wierzyć na słowo – powiedział Robert –mogą być zamieszani albo i nie.
- Mnie się wydaje, że nie kłamią – powiedział Paweł – po prostu Dominika nie zgłosiła im, że nagle zgasły ekrany, a oni nie mieli powodu, żeby zaglądać jej przez ramię.
- Teraz, każdy każdemu będzie patrzył na ręce- powiedział Robert – to wydarzenie zaburzyło i tak kruchą równowagę i zaufanie w mieście.
Paweł pokiwał głową na znak, że się z tym zgadza.
- Mamy dwa krety do złapania, jeśli obie osoby były w te akcji, jeszcze da się wszystko uratować. Ale to będzie trudne, zwłaszcza, że jest bardzo prawdopodobne, że to zrobił ktoś z naszych, a nie żaden z więźniów.
Robert zaklął pod nosem.
- Nie wiem, jak wy to ogarniecie psychologicznie, ja na pewno zrobię porządną rewizję z straży i zreorganizuję jej działanie.
- Nie każ innych za to, że ktoś inny nabałaganił.
- Oj, przestań z tymi mądrymi gadkami – prychnął Robert – ja po prostu nie chcę, żeby jeszcze komuś wpadło do głowy dać się skorumpować.
- Nie denerwuj się – uspokajał go Paweł – po pierwsze, nie wiemy, czy rzeczywiście to ktoś z naszych, a po drugie, wylot tej osoby do Koloni Karnej, będzie wystarczającym straszakiem.
- Może masz rację – Robert odetchnął - bierzemy kolejną osobę na przesłuchanie?
- Poczekajmy na Olgę, poszła załatwić ludziom rozrywkę.
Karol i Olga
Wracając do kapitana i burmistrza natknęła się na Karola. Oczywiście zatrzymała się przy nim na chwilę i zapytała.
- A ty? Co o tym wszystkim myślisz?
Normalnie by się z nią przez chwilę droczył, żartując, że on nic nie wie i nic nie umie, ale widział jej zatroskaną twarz i smutek z powodu straty dwóch ludzi, więc od razu powiedział:
- Jeśli chce pani znać moje zdanie, to żaden więzień nie brał w tym udziału. Nie ma szans. Zbyt dobrze nas pilnujecie, a poza tym nie da się wyjść w nocy czy nad ranem z domu, bo jest jeszcze cisza nocna. A ta robota z bramą nie trwała pięć minut.
- A jak myślisz, ilu ludzi zostało w to zamieszanych.
- Na pewno jeden z kretów to zorganizował, ale musiał przekupić kilku ludzi. Samym odśnieżaniem musiało się zająć więcej niż trzy osoby. Sądzę, że wszystkich będzie pięcioro lub sześcioro. Czy strażnicy z murów są już po przesłuchaniu?
- Tak – odparła Olga – nic nie widzieli nic nie słyszeli, bo grzali się w wieżach i obserwowali sytuację za płotem przez świetliki.
- To możliwe, mury są grube, a odśnieżanie nie robi zbyt dużego hałasu. Ale ja bym jeszcze odkrył, kto wciągnął strażników do wież, żeby ich nie było na blankach.
Olga uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Byłby z ciebie doskonały detektyw.
Odłączyli się od przyjaciół i znaleźli cichy kąt, w którym nikt im nie przeszkadzał.
- Gdyby nie fakt, że dwoje ludzi zginęło, to bardzo bym się cieszyła, że tu jestem i że mogę być przy tobie więcej niż godzinę – powiedziała Agata wtulając się w ramiona Bartka.
- A ja się cieszę i nie mam zamiaru zajmować się pobocznymi tematami, kiedy mam ciebie.
Agata uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Masz rację, cieszmy się chwilą, bo nie wiemy, kiedy ponownie spotka nas takie szczęście.
Olga i Ania
Pani dyrektor podeszła do Ani, która stała osłupiała po wyznaniu Tomka i usiłowała dojść do siebie. Sam Tomek uciekł, bo się przestraszył swojej śmiałości. Olga widząc nieobecną minę podopiecznej zapytała.
- Czy coś się stało?
Ania uśmiechnęła się zarumieniona i pokręciła głową.
- Tomek wyznał mi miłość.
- O, to wspaniale – ucieszyła się Olga, ale zaraz zmieniła temat – Aniu, w innych warunkach chętnie bym z tobą o tym porozmawiała, ale jesteś mi teraz potrzebna. Ty i twoje Trzy bity. Zróbcie mini koncert na sali gimnastycznej. Ludzie zaczynają się robić nerwowi, a ja jeszcze nie znalazłam sprawców. Mogę na ciebie liczyć?
- Tak bez przygotowania? – zająknęła się Ania i lekko zbladła.
-To będzie dla ciebie dobry test ze spontaniczności.
Ania wzięła się w garść i powiedziała.
- Dam radę, a pani niech szybko znajdzie te osoby, nie mamy aż tak długiego repertuaru. Idę szukać Agaty, niech nas zapowie, a ja tymczasem zbiorę dzieci.
Olga uśmiechnęła się do kobiety. Mimo wielu obaw, Ania jak już się brała do pracy, to odsuwała wszystko na bok, liczyło się tylko zadanie.
- Dziękuję – powiedziała i odeszła szybko.
Robert i Paweł
Z monitoringu wyszło im, że dyżur miała sierżant Dominika Nowak, ale ona zginęła przy zamykaniu bramy. Wyszła z dyżurki, żeby na własne oczy zobaczyć, co się dzieje i pomagała reszcie opanować sytuację. Wilk zabił ją szybko przegryzając krtań. Nawet jeśli była zamieszana w spisek, to już się od niej nikt niczego nie dowie. Były z nią też dwie inne osoby na nocnym dyżurze przy monitoringu, ale te obserwowały inną część Karnego Miasta, a sierżant nie zgłaszała im żadnych nieprawidłowości.
- Póki co, musimy im wierzyć na słowo – powiedział Robert –mogą być zamieszani albo i nie.
- Mnie się wydaje, że nie kłamią – powiedział Paweł – po prostu Dominika nie zgłosiła im, że nagle zgasły ekrany, a oni nie mieli powodu, żeby zaglądać jej przez ramię.
- Teraz, każdy każdemu będzie patrzył na ręce- powiedział Robert – to wydarzenie zaburzyło i tak kruchą równowagę i zaufanie w mieście.
Paweł pokiwał głową na znak, że się z tym zgadza.
- Mamy dwa krety do złapania, jeśli obie osoby były w te akcji, jeszcze da się wszystko uratować. Ale to będzie trudne, zwłaszcza, że jest bardzo prawdopodobne, że to zrobił ktoś z naszych, a nie żaden z więźniów.
Robert zaklął pod nosem.
- Nie wiem, jak wy to ogarniecie psychologicznie, ja na pewno zrobię porządną rewizję z straży i zreorganizuję jej działanie.
- Nie każ innych za to, że ktoś inny nabałaganił.
- Oj, przestań z tymi mądrymi gadkami – prychnął Robert – ja po prostu nie chcę, żeby jeszcze komuś wpadło do głowy dać się skorumpować.
- Nie denerwuj się – uspokajał go Paweł – po pierwsze, nie wiemy, czy rzeczywiście to ktoś z naszych, a po drugie, wylot tej osoby do Koloni Karnej, będzie wystarczającym straszakiem.
- Może masz rację – Robert odetchnął - bierzemy kolejną osobę na przesłuchanie?
- Poczekajmy na Olgę, poszła załatwić ludziom rozrywkę.
Karol i Olga
Wracając do kapitana i burmistrza natknęła się na Karola. Oczywiście zatrzymała się przy nim na chwilę i zapytała.
- A ty? Co o tym wszystkim myślisz?
Normalnie by się z nią przez chwilę droczył, żartując, że on nic nie wie i nic nie umie, ale widział jej zatroskaną twarz i smutek z powodu straty dwóch ludzi, więc od razu powiedział:
- Jeśli chce pani znać moje zdanie, to żaden więzień nie brał w tym udziału. Nie ma szans. Zbyt dobrze nas pilnujecie, a poza tym nie da się wyjść w nocy czy nad ranem z domu, bo jest jeszcze cisza nocna. A ta robota z bramą nie trwała pięć minut.
- A jak myślisz, ilu ludzi zostało w to zamieszanych.
- Na pewno jeden z kretów to zorganizował, ale musiał przekupić kilku ludzi. Samym odśnieżaniem musiało się zająć więcej niż trzy osoby. Sądzę, że wszystkich będzie pięcioro lub sześcioro. Czy strażnicy z murów są już po przesłuchaniu?
- Tak – odparła Olga – nic nie widzieli nic nie słyszeli, bo grzali się w wieżach i obserwowali sytuację za płotem przez świetliki.
- To możliwe, mury są grube, a odśnieżanie nie robi zbyt dużego hałasu. Ale ja bym jeszcze odkrył, kto wciągnął strażników do wież, żeby ich nie było na blankach.
Olga uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Byłby z ciebie doskonały detektyw.
- Nie dziękuję – odparł Karol – wolę spokojniejsze życie.
Komentarze
Prześlij komentarz