O mężczyznach będzie mowa, czyli co mnie odstrasza
W zasadzie mogłabym napisać tylko jedno zdanie – odstrasza mnie smutek, marazm, zniechęcenie, życie przeszłością i starość w głowie, sposobie bycia i myślenia. Ale wiadomo, że to jestem ja i na jednym zdaniu nie skończę.
Jakiś
czas temu napisałam post o tym, że mężczyźni po czterdziestce szaleją, jakby
mieli 20 lat, a to wszystko po to, żeby zaimponować kobietom z (zwłaszcza
młodszym). Dla tych, co chcą go sobie odświeżyć, daję link: https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2020/10/stateczny-mezczyzna-bez-zbytniego-zewu.html
Pisałam
o tym, że ja już za takimi nie nadążam, ale z drugiej strony powolny suwak
pokojowy też mi nie pasuje. I ostatecznie dochodzę to takiego wniosku, że
jednak wolałabym ganiać z wywieszonym jęzorem, strzykającym biodrem i z
zadyszką za tym „młodzikiem” z siwym włosem, niż siedzieć na tyłku i jęczeć na
czym świat stoi. Chociaż, tu chyba nie chodzi o to, czy ktoś jest mega aktywny
czy też woli kanapę i książkę, a raczej o to, co ma w głowie.
Nie
ma dla mnie nic gorszego od mężczyzny narzekającego na wszystko i wszystkich
dookoła, mówiącego o tym, jak ma najgorzej. Już, jako młoda
dwudziestokilkulatka uciekałam od takich młodych nieszczęśliwych, biadających
nad swym losem. Teraz uciekam jeszcze szybciej, bo dodatkowo dochodzą teksty
typu:
-W
naszym wieku to… (to co?)
-
Trzeba się spieszyć, bo w naszym wieku (ja się nigdzie nie śpieszę)
-
Kiedyś, kiedy byłem młody (czyli wspominki starego dziadka)
-
Życie jest ciężkie (no jest, ale po co je sobie jeszcze bardziej dociążać
pesymizmem)
-
Jestem zawiedzony (…milczę…)
-
Ja mam najgorzej… ( ucieeeekaaaaammmmm!!!!)
Tacy
panowie odstraszają mnie najbardziej. Mało tego, oni mnie przerażają, bo mam
wrażenie, że po rozmowie z taką osobą jestem wypruta z sił. Moja energia
życiowa zostaje wyssana i czuję się, jakbym dokonała nadludzkich czynów.
Zazwyczaj ten nadludzki czyn, to próba skierowania rozmowy na bardziej
pozytywne i miłe tematy, niestety zawsze przegrywam.
I
nie zrozumcie mnie źle. Ja mam współczucie dla ludzi, którzy mają trudne
doświadczenia, mam zrozumienie i chętnie wysłucham czyjejś historii życia,
jeśli jest taka potrzeba. Ale ja tu mówię o podrywie, a nie o koleżeńskiej
rozmowie. A podryw kojarzy mi się raczej z czymś ekscytującym i pozytywnym.
I
tak na koniec napiszę trochę z historii. Jakiś czas temu dawałam wykłady
dotyczące miłości staropolskiej (jak ktoś chce, to niech sobie je na blogu
wyszuka) i tam była mowa o tym, co się komu podoba. I myślę, że do dzisiaj
większość kobiet i mężczyzn zwraca uwagę, na tę jakże ważną cechę, która jest
dla nas wspólna. Poczucie humoru. Panny i kawalerowie w dawnych czasach nie
lubili smutasów. I ja się pod tym podpisuję obiema rękami.
Bo
prawda jest taka, że nie ma znaczenia, czy to będzie surfingowiec wyczynowiec,
czy kanapowiec pospolity, ważne żeby miał poczucie humoru i pozytywnie patrzył
na świat. I myślę, że wielu mężczyzn napisało by tak samo, że nieważne czy kura
domowa czy pani dyrektor, ważne żeby była uśmiechnięta i pozytywnie patrzyła na
świat. Także panowie i panie, uśmiech proszę.:)
Nie lubię jak ktoś ciągle narzeka. Może czasem się wygadać, ale niech weźmie sprawy w swoje ręce i zacznie działać.
OdpowiedzUsuń