Wakacje nastolatka – wspominkowo

 Od 15 lat w zwyż…


Kręcę się po Jabłonnie i obserwuję młodych ludzi, jak popołudniami wylegają z domów oraz mieszkań i spotykają się na rogach ulic z rówieśnikami żeby pogadać. Albo żeby jeździć gromadami na rowerach czy grać w kosza na orlikach. Tu mijam wypachnione panny, a tam grupkę młodych palaczy, a wszędzie wokół jest wesoło i gwarno. To, co mnie najbardziej w tym cieszy, to że nie spełniły się, póki co, czarne prognozy, że młodzież skiśnie w domach przed komputerami. Nie wiem, jak jest w innych miejscowościach, ale Jabłonna popołudniami tętni życiem młodych.

I tak sobie myślę, trochę im zazdroszcząc, że to jest ich czas na intensywne przeżywanie życia (na następne trzeba czekać do czterdziestki :)). A wakacje to jest to, na co czeka każdy dzieciak i nastolatek, bo wtedy się, dziejeeeee…

I jestem pewna i to na sto procent, że oni przeżywają swoje wakacje podobnie do mnie, kiedy byłam w ich wieku. Może wtedy nie było komórek ani wyjazdów na All inclusive, ale stosunki między nastolatkami nie uległy zmianie. To się tylko wszystkim tak wydaje, że jest inaczej. Oczywiście czasy są inne, ale  potrzeba obcowania z rówieśnikami przebija wszystkie wyjazdy, nawet na Hawaje, nawet grę top 10 wszechczasów, a nawet uzależniające seriale na platformach internetowych. Bo czego najbardziej potrzebuje nastolatek? Drugiego nastolatka. Tak wiem, wiem, niektórzy tyłka nie chcą ruszyć z przed kompa, ale to już jest problem uzależnienia i należy to leczyć. Zdrowy małolat, będzie leciał do kolegów, żeby wystawać przez cztery godziny na rogu i gadać o niczym. I to się dzieje. A wszystko, co robią, robią na sto procent. Emocje, relacje, kłótnie, zgody, tworzenie się par, przeżywanie codzienności, to wszystko dzieje się szybko i intensywnie. Sama pamiętam, że dla mnie nieważny był wyjazd na wakacje, dla mnie najważniejsze było to, żeby nie stracić ani jednego wieczoru z paczką znajomych i przyjaciół. Lataliśmy na zdezelowane korty (dzisiaj jest tam orlik), graliśmy w kosza i siatkę, piliśmy piwo i paliliśmy papierosy (nie będę się wybielać. Tak, paliliśmy dużo papierosów, takie czasy, taka moda).

 

Dziewczyny się stroją, chłopaki prężą muskuły, niejeden nabije sobie guza albo zwichnie rękę, byle tylko przypodobać się dziewczynie. Niejedna z panien wlezie na słup z wrażenia, że ten piękny, lokowany blondyn popatrzył na nią przez trzy sekundy. Ja osobiście (już o tym kiedyś pisałam), tak się chciałam podobać chłopakowi i z gracją zejść po deskach na morze, że aż zaryłam głową w piasek, ale chłopak i tak mnie poderwał.

I co najważniejsze.

Nieważne, czy ten blondyn ją poderwie, czy ta laska zachwyci się jego bicepsami. Najważniejsze, że można przeżyć emocje i gadać o tym godzinami. Oczywiście u chłopaków wygląda to inaczej, ale my dziewczyny, jedno małe wydarzenie potrafimy obgadywać z przyjaciółkami i snuć plany na przyszłość  w nieskończoność. Często nic z tych planów nie wychodziło i nie wychodzi, bo to były i są przelotne zauroczenia, ale w niektórych przypadkach kończyło się i pewnie będzie się kończyć  po kilku latach chodzenia ślubem.

 

W wakacje nie może zabraknąć całonocnych imprez i to w obojętnie jaki dzień tygodnia, bo przecież nie trzeba wstawać do szkoły.

Plusem mieszkania na wsi, zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych było to, że w naszych domach i na działkach mogliśmy robić ogniska i domówki nie przeszkadzając sąsiadom. Bo oni po prostu mieszkali spory kawałek od naszych domów. Dzisiaj w Jabłonnie i w innych miejscowościach pewnie jest trudniej, ale dla chcącego nie ma przeszkód nie do pokonania. My robiliśmy ogniska nad Wisłą, na tak zwanych piachach. Z tym, że mogliśmy też zrobić imprezy na naszych podwórkach. Jedyną przeszkodą, którą należało pokonać, to rodzice, których zawsze trzeba było błagać, żeby wyrazili zgodę na a) zrobienie balangi, b) puścili na balangę, kiedy to się udało, nie było rzeczy niemożliwych. Ktoś załatwił sprzęt, ktoś drewno na ognisko, a jeszcze ktoś alkohol (nie będę się wybielać, tak piliśmy alkohol). I tańczyliśmy, rozmawialiśmy i balangowaliśmy  do rana, do 6:00, a nawet 8:00 rano. Potem oczywiście trzeba było to odespać, ale kto się wtedy martwił snem. Przecież wieczorem trzeba było się spotkać z paczką na kortach i powspominać minioną imprezę. Myślę, że dzisiejsza młodzież też ma swoje sposoby na zorganizowanie baletów, jedynie, co mnie martwi ( z racji wieku i mądrości życiowej), że oni też piją alkohol. Dlatego apeluję do Was młodzi ludzie, bawcie się na trzeźwo.  Od alkoholu mózg się lasuje, a rozumu nie przybywa. Można też wpaść w uzależnienie. I nie, nie prawda, że CIEBIE,  to nie dotyczy. To dotyczy każdego. Także bawcie się, ale nie pijcie i nie bierzcie narkotyków. Bardzo Was o to proszę.

 


Ważna też była pogoda, bo jeśli nie padało, to wszyscy mogliśmy spotkać się na kortach, a kiedy lało, to trzeba było zgadywać, u kogo jest danego dnia posiadówa (często u mnie, bo moi rodzice byli wyluzowani i w ogóle im nie przeszkadzał tabun ludzi przewijający się przez dom). A pamiętajcie, że większość z nas nie miała nawet telefonu stacjonarnego. Zazwyczaj umawialiśmy się dzień wcześniej. Ale nic nas nie powstrzymywało. Chłopaki zawsze wiedzieli, jak nas znaleźć, ale i my wiedziałyśmy, gdzie mimo deszczu można było się spotkać. Często nasza grę w kosza czy siatkówkę przerywała na jakiś czas burza, którą przeczekiwaliśmy pod daszkiem Domu Ogrodnika. Dzisiaj młodzież też pewnie się u kogoś w domu spotyka, a jeśli nawet nie, to mają mnóstwo komunikatorów, z których można skorzystać i pogadać, pooglądać głupie filmiki czy nakręcić jeszcze głupszy.

 

Jeśli chodzi o mnie, nie chciałam tracić ani minuty bez przyjaciół i kolegów  i myślę, że dzisiaj wielu nastolatków ma tak samo. A wakacje to był i jest, najlepszy moment na nieskrępowane godzinami roku szkolnego spotkania.

 

Cieszy mnie widok młodych ludzi wchodzących ze sobą w relacje, koleżeńskie, przyjacielskie czy uczuciowe. To jest piękny czas. I mogę sobie tak koło tych nastolatków chodzić czy jeździć na rowerze i myśleć, że oni mają tak samo fajnie, jak i ja kiedyś tam miałam. Czy chciałabym cofnąć czas i znowu być nastolatką? W życiu! Jedynie wakacyjne przygody mogłabym, w większości, powtórzyć jeszcze raz. Kilka bym zmieniła, ale ogólnie, to było super.


powiązane linki:

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2019/11/lata-90-wakacje-cz_21.html

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2019/11/lata-90-wakacje-cz-4-nocowanie-po-domach.html


 https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2019/11/lata-90-wakacje-cz-2-korty.html

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka