Lata 90' – Wakacje – Cz. 4 – Nocowanie po domach
Wakacje w Jabłonnie dzielę na cztery części
Pierwsza – robota w szklarni i na polu
Druga – korty
Trzecia – imprezy
Czwarta – nocowanie po domach
Piąta – wyjazdy
Czym było nocowanie po domach?
Spaniem w innym domu niż swój albo przyjmowanie na noc przyjaciółek.
Mój dom, zawsze był otwarty
na gości, więc rodzice nie widzieli
żadnego problemu, żeby dziewczyny przychodziły do mnie na noc. Dzisiaj tego nie
rozumiem, ale wtedy spanie w trzy osoby na jednym łóżku, w środku lata, kisząc
się i drętwiejąc w dziwnych pozycjach było czymś normalnym. Dzisiaj, kiedy mam
gości, nadal chętnie kogoś przenocuję, wolę jednak, kiedy każdy ma swoje łóżko,
swój kocyk i poduszkę. Mając naście lat, nic mi nie przeszkadzało. Ale i na
ciasnotę można było zaradzić, ponieważ ja letnią porą przenosiłam się z łóżka
na podłogę. Legowisko było zrobione z kołdry i prześcieradła, także było dosyć
twardo, ale po dwóch – trzech dniach ciało przyzwyczajało się do tej niewygody.
Wtedy dziewczyny spały na łóżku, ja na podłodze. Oczywiście wspólne nocowanie
łączyło się, z nocnymi rozmowami do świtu i niekontrolowanymi wybuchami
śmiechu. Podczas jednej z takich nocy, jedna z przyjaciółek, coś nam
opowiadała, a my zasnęłyśmy. Rano okazało się, że ona jeszcze przez pół godziny
gadała, zanim zorientowała się, że my śpimy.
W pewnym momencie miałam w
pokoju stary telewizor, także zdarzało się nam oglądać filmy lub jakieś
programy, ale nie kompletnie nie pamiętam, co to mogło być. Pamiętam tylko to,
że obraz był, siekiera od fajek wisiała, a my patrzyłyśmy w ekran. Rano każda
wracała do swojego domu, a wieczorem wiadomo, korty, a potem kolejne nocowanie.
No bo było lato. I wiecie, że ja w ogóle nie pamiętam, czy my coś jadłyśmy? Pić
na pewno coś piłyśmy, ale jedzenia nie pamiętam. Za to paliłyśmy mnóstwo
papierosów. Ja naprawdę nie wiem, czemu moi rodzice byli tacy tolerancyjni.
Oficjalnie miałam zakaz palenia, ale oprócz jednego wybuchu mojej mamy, nigdy
po tym nie robili mi żadnej afery. Po osiemnastce już w ogóle się nie czepiali,
chociaż w domu oficjalnie zaczęłam palić po studiach.
Innym rodzajem nocowania było
pilnowanie domów, komuś z rodziny.
Jakaś ciocia i wujek
wyjeżdżali na kilka dni na wakacji i żeby dom nie stał pusty pozwalali nam tam
nocować. I to było jeszcze lepsze, bo nie było z nami dorosłych. Oczywiście
dbałyśmy o to, żeby nikomu, niczego nie zniszczyć, ale spania w tym wszystkim
było niewiele.
Oglądałyśmy do późna
telewizję, a że był już Polsat i TVN, to w
nocy zawsze było coś „ciekawego” do zobaczenia. Najpopularniejszym
serialem, jaki wtedy tłukłyśmy były „Opowieści z krypty”, kościotrup opowiadał
jakąś mrożącą krew w żyłach historię, krwawą i brutalną.
My, jak to my,
oglądałyśmy trochę ze wstrętem, trochę ze strachem i trochę zafascynowane.
Jeden z domów, w których nocowałyśmy był blisko całodobowego sklepu, więc
wyprawy po papierosy i chipsy o 01 00 w nocy było czymś zwyczajnym. Zwyczajne
było też to, że raz nas spisała policja. Pamiętam, że byłyśmy lekko rozczarowane,
że oni nas nie podrywali, ale chyba byłyśmy dla nich za młode. Oni też byli
młodzi, tylko że trochę starsi, stąd te rozczarowania. I nawet nie wiem czy
byli atrakcyjni czy nie, chodzi o to, że nie podrywali. Jeszcze jedną rzeczą,
którą kupowałyśmy był lód ROMERO. Niebo w gębie. Bardzo rzadko sobie na niego
pozwalałyśmy, ale kiedy już był w naszych rękach, to było, to co lubiłyśmy
najbardziej. Nie wiem, czemu akurat ten lód, ale właśnie on przypadł nam
najbardziej do gustu.
Którejś nocy w pokoju, gdzie spałyśmy pojawiły się osy.
Kilka dziewczyn i owady. Bez
pisków się nie obyło. Odważne córki ogrodników, przez dwie godziny nie
potrafiły zabić żadnej z nich. Irracjonalny strach przed owadem, głupie wybuchy
śmiechu i brak cela, to było powodem naszych niepowodzeń. Kiedy udało się nam z
tym uporać, czułyśmy się, jak po wielkiej bitwie. Musiało to być duże
wydarzenie, skoro do dzisiaj je pamiętam.
Nocując u kogoś w domu, organizowałyśmy
sobie tańce. Oczywiście we własnym, babskim gronie. To też było fajne. Ale najfajniejsze
było to, że byłyśmy razem, że śmiałyśmy się do rozpuku i że tak dobrze
spędzałyśmy czas.
Alkohol? Hmmm, jaki alkohol?
https://naekranie.pl/aktualnosci/opowiesci-z-krypty-wracaja-zielone-swiatlo-dla-pilota-time-of-death-843425
https://www.wykop.pl/wpis/19040181/ktokolwiek-widzial-ktokolwiek-wie-gdzie-dostane-ro/
Lody Romero to i ja pamietam, ale ja na nie wyskakiwalam podczas dlugiej przerwy w szkole. Akurat spozywczak byl za rogiem, no i te magiczne lody Romero.... tez nie wiem dlaczego akurat one ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Prawda? A może były dobre i tanie? Bo ja pamiętam, że kasą się nie szastało.
OdpowiedzUsuń