Chwila prawdy – Jastarnia 2021 sezon zimowy

 


Podejście do morsowania numer dwa zakończyło się spektakularnym sukcesem. Honor Mazowsza został uratowany. Mazowszanki niczym nie ustąpiły rodowitym Kaszubom. No dobra, niczym oprócz czasu siedzenia w wodzie. Oni mają większe doświadczenie, a co poniektórzy nawet zanurzają głowę. Ale i tak jesteśmy z siebie dumne i blade. Było cudownie. A co najważniejsze, nie było wiatru, więc było ciepło. Ale zanim dotarłyśmy nad morze zrobiłyśmy rundkę po mieście, co by jeszcze bardziej się rozgrzać. Przy okazji skoczyłyśmy do sklepu po kisielek, żeby potem zjeść go na gorąco i pomóc organizmowi walczyć z wychłodzeniem.

Wracając do tematu. Pogoda była bardzo dobra, nie było mrozu, nie padał deszcz, no i oczywiście nie wiało. Rozebraliśmy się bez pośpiechu, spokojnie weszliśmy do wody i chwilę się tam pomoczyliśmy. Żeby było ciekawiej, kolega T. wziął z domu różne akcesoria, co by dodać kolorytu dzisiejszym wyczynom. Dodatkowo byliśmy atrakcją turystyczną, do tego stopnia, że niektórzy ludzie robili nam zdjęcia.



Szczęśliwie już po wszystkim:)
Wiem, że zabrzmię dziwnie, ale woda była ciepła i temperatura nie wycisnęła mi tlenu z płuc. Z chęcią posiedziałabym dłużej, ale wiem, że nie ma co szaleć, jeśli się regularnie nie morsuje. Jednak nie mogłam się powstrzymać przy ubieraniu i jeszcze na chwilę podbiegłam na boso do brzegu i zamoczyłam nogi.

Nie mam zapalenia płuc, nic mnie nie boli, temperatura ciała w normie. :)

Kisielek dobry.

Kolejne podejście mam nadzieję, że w nowy rok.

Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji, ponieważ pojechałyśmy jeszcze do Jastrzębiej Góry, żeby zjeść obiad z siostrą i szwagrem R.. Oczywiście serce moje drgało ze wzruszenia, wszak Jastrzębia Góra jest mi równie bliska, co Jastarnia. I powiem Wam, że ta miejscowość tętni życiem, knajpa na knajpie, sklep na sklepie, mnóstwo ludzi na ulicach. A nawet… uwaga! Kolejki do smażalni. My poszliśmy do Kredensu, w którym również było bardzo dużo ludzi. Polecam burgera, był pyszny. Nie można też pojechać do Jastrzębiej i nie pójść do Heinekena na owocowego drinka. Powiem krótko, był pyszny. Jak zawsze, przepyszny.


Drink wampira:)


Jutro sylwester, bawimy się na domówce, ale w ciągu dnia wybieramy się jeszcze do Helu. No chyba, że będzie wiało, a wiadomo, najgorszy jest wiatr.

powiązane linki:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka