Spacerowo i zakupowo – Jastarnia 2021 sezon zimowy
Jednak nie mam zapalenia płuc ani odmrożenia, więc mogę dalej zachwalać morsowanie. Ale nie dzisiaj, jutro. Bo jutro kolejne podejście. Dzisiaj z R. miałyśmy inne plany. Poszłyśmy na spacer do Juraty. W jedną stronę lasem, w drugą plażą. Zimowa aura sprzyjała, śnieg leżał na ścieżce, zęby można było wybić na sto dwanaście sposobów, ale spacer był udany. Chociaż w pewnym momencie powiedziałam do R.
-
Pamiętaj, że nie jesteśmy na treningu w Jastrzębiej Górze, nie musimy tak
pędzić.
-
Nie musimy? – śmiałą się R. – to dobrze, bo już nie mam siły.
Jurata
zimą jest wymarła, jak większość nadmorskich miejscowości. Na molo byłyśmy tylko
my i ptaki. Nie dałyśmy rady dojść do jego końca, ponieważ deski były
oblodzone, no i wiecie, najgorszy jest wiatr.
Kiedy
wracałyśmy plażą było cudownie. Spokój, tylko szum fal i ludzie w oddali.
Piasek zmarznięty i ubity, więc szło się, jak po chodniku. W pewnym momencie
doszłam do wniosku, że to dziś, nie wczoraj była pogoda na morsowanie. Nie minęło
pięć minut, a pogoda zepsuła się i zaczął padać grad.
Po
spacerze odpoczęłyśmy chwilę, a potem pojechałyśmy do Władysławowa na zakupy i
nabyłam super seksowne dresy, które wyglądają, jak piżama, ale są ciepłe i w
sam raz na spacery w zimnie. Kupiłam sobie też super buty. Pani ekspedientka
mówiła, że to fason z 2019 roku, ale ja tam widziałam 200 złotych obniżki, więc
nie wahałam się ani chwili. R. też nie. Mamy takie same buty, które są w sam
raz do założenia po morsowaniu.
Pojechałyśmy
również do Pucka na obiad do Beki i ponownie się nie zawiodłam. Jedzenie było
pyszne, ale jak dla mnie za duże.
Po
powrocie i załatwieniu jednej ważnej sprawy zaczęłam obchód po tak zwanych
kominach, czyli herbatki i ciasteczka ze znajomymi.
Przed
chwilą dopiero wróciłam i dlatego tak późno piszę ten post.
Jutro
drugie podejście do morsowania, byle nie było wiatru, bo najgorszy jest wiatr.
Ps.
Gdyby kogoś to interesowało, to uśmiałam się dziś, jak norka i przybyło mi
zmarszczek.
Komentarze
Prześlij komentarz