Norma

 


Uwierzcie mi, że moim nieustającym marzeniem jest to, żeby nic nie robić. Marzę, żeby siedzieć w domu i żeby nikt ode mnie nic nie chciał. Chcę trwać w ciszy i nie robić nic, co wymaga większego wysiłku. Myślę, że ja jestem strasznym leniem,  z tym, że nie mam szans tego nikomu udowodnić.

A może wciąż marzę o odpoczynku, bo mam go w rzeczywistości bardzo mało?

Na covidzie wydawało mi się, że się wyleżałam za wszystkie czasy, ale to już było, minęło i zostało zapomniane. Wiem, że zabrzmię dziwnie, ale chorowanie, to jedyny moment w moim życiu, kiedy mam czas dla siebie i robię, co mi się podoba. Zazwyczaj leżę. Pamiętam, jak miałam operację i przebywałam trzy dni w szpitalu. To były, na tamten czas, najszczęśliwsze 3 dni mojego życia, bo nigdzie nie pędziłam, bo leżałam i wszystko miałam podetknięte pod nos. Ale ledwo wróciłam, a już siedziałam z bratankiem na placu zabaw i organizowałam mu wakacyjny odpoczynek. Teraz było podobnie, covid ściął mnie z nóg i przez tydzień leżałam w łóżku bez chęci go opuszczania, a drugi tydzień przenosiłam się z jednej powierzchni płaskiej na drugą, byleby się położyć. No, a potem wróciła norma. Moja norma. Czyli wiecznie w biegu, wiecznie w niedoczasie, wiecznie zajmująca się milionem spraw naraz. Dodatkowo miałam zepsuty samochód, więc robiłam kilometry na nogach lub korzystałam z dobroci innych ludzi. Punktem kulminacyjnym moich wariactw ostatnich dwóch tygodni, było ciągnięcie wielkiej walizy od szkoły do przystanku tramwajowego, która była wypełniona darami dla Fundacji, które  w sumie ważyły około 40-50 kilo. Byłam bliska łez ze zmęczenia, ale na szczęście rodzina mnie uratowała i przyjechała na koniec trasy i mnie stamtąd odebrała. No nienormalna jestem. Normalny człowiek nie czekałby na zreperowanie samochodu (co nie nastąpiło przed weekendem) tylko każdego dnia nosił po torbie darów i woził do domu. Ale ja przecież tak nie zrobię, ja nie znoszę nosić torebek, które są dla mnie zbędnym balastem. Lepiej było napakować walizę po brzegi i zdychać z bólu mięśni i stawów. Ale to niejedne moje wyczyny i nie jedyna rzecz do zrobienia. Przecież jeszcze trzeba było sprzątnąć na święta.

I co? I z braku czasu tatinek posprzątał większość chałupy, ja tylko ogarnęłam z wierzchu. A dlaczego? Bo latałam, jak kot z pęcherzem zajmując się wszystkim byle nie porządkami(nie znoszę sprzątać! Wolałabym kopać rowy albo przerzucić tonę węgla) .

No i tak doszłam do wniosku, że taki kołowrót jest u mnie czymś zwyczajnym, a nic nierobienie jest niezwykłe. Ja nie umiem inaczej. Nawet mówiłam sobie, że jak ogarnę się po covidzie, to przystopuję, to nie będę się spieszyć, to nie nawalę sobie na głowę tony rzeczy. Acha, ta na pewno.

Dlatego też uznałam, że nie ma sensu walczyć ze swoją normą, ja po prostu inaczej nie potrafię. Powinnam przyjąć siebie, taką jaką jestem i zapomnieć o świętym spokoju i nic nierobieniu. Jedyne o co powinnam zadbać, to o odpoczynek, a niestety często o nim zapominam, a potem zastanawiam się, czy mam już zawał czy jednak to nerwobóle.

Wysnułam również teorię czemu ja nie wyszłam za mąż. Ja po prostu nie mam czasu tym się zająć, a żaden chłop nie ma takiej kondycji, co by mnie dogonić i wycharczeć, wypluwając płuca – Po…cze…ka..j! St..ój. (kaszel)… (długi kaszel i rzężenie)… - Wy…jdziesz, za (kaszel) mnie?!

Na co ja bym odpowiedziała:

- Dobrze, za dwa tygodnie o 10 rano, między zakupami na rynku, a wyjazdem na kajaki. Chyba Cię gdzieś wcisnę. Tylko się nie spóźnij, bo ja nie będę czekać.

I niczym Struś Pędziwiatr zrobię – BIB BIB i pobiegnę dalej.

Taka jestem i nie umiem inaczej.

No i mam za mało snu. Chociaż, tak po prawdzie, to spałabym 24 godziny na dobę. Wiem, że trudno jest Wam w to uwierzyć, zwłaszcza, jak ktoś widzi, że własnej woli jadę bladym świtem na roraty albo siedzę po nocach i piszę takie głupoty, jak teraz. Ale uwierzcie mi, że kiedy wiem, że nie muszę pilnować się budzika, to śpię nawet po 9 godzin i wstaję tylko dlatego, że szkoda mi dnia.

No i na tym kończę, bo jutro wstaję bladym świtem, a chciałabym się trochę zregenerować. Dobranoc.

 

Ps. Zanim pewnie pójdę spać, jeszcze trochę czasu minie i z wyspania zrobi się niewyspanie. Ech, taka moja norma.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka