Święta Teresa z Avila 1515 – 1582

  
Tekst stary, modyfikowany



Jako osoba wierząca, jak wielu mi podobnych, wpadłam w sidła odczłowieczenia ludzi świętych.
Moje wyobrażenia o nich były następujące: starzy, poważni i nieomylni.
A tu, taka niespodzianka.  Nawet święci mieli czas robienia w pieluszkę, głupich zabaw i różnego rodzaju wpadek.
Gdybym poszła dalej w swoich rozważaniach, to na dobrą sprawę wielu świętych było mordercami (św. Paweł), lekkoduchami (św. Augustyn), zdrajcami (św. Piotr) i nijak się to ma do chłodnych posągów, które patrzą na nas z kościelnych kaplic.
Ale pozostanę przy św. Teresie z Avila, która podobno nie miała na swoim koncie żadnego ciężkiego grzechu.
Dlaczego jest dla mnie ważna?
To wszystko przez  moje imię z bierzmowania. Bo właśnie takie sobie nadałam. Ale nie był to wybór świadomy. Tzn. był, z tym, że wybrałam je ze względu na moją mamę, która też miała na trzecie Teresa.
Kilka lat temu zaczęłam się interesować różnymi Teresami, żeby w końcu obrać sobie jedną za patronkę.
Święta mojego pierwszego imienia jest jedna i niewiele o niej wiadomo. Z drugiego, jest ich wiele, ale Matka Boska jest najważniejsza. A trzecie?
Na naukach przed bierzmowaniem, powiedziano nam tylko, że ma to być ktoś kanonizowany. Żeby ktoś się nie wygłupił i nie nazwał się Cing Ciang Ho.
Ale żeby czytać jakieś  żywoty? Nawet nie przyszło mi to do głowy. Chciałam jak mama, więc jestem Teresa.
Rozmawiałam o tym ze znajomą siostrą zakonną i ona przyniosła mi dwie biografie moich patronek. I ta z Avili jest mi najbliższa.
Bardzo ciekawa kobieta, żyjąca w XVI wieku, no i święta. Możecie też ją skojarzyć przez barokową rzeźbę „Ekstaza św. Teresy” - Berniniego
Zreformowała zakon Karmelitanek bosych. To ten zamknięty tzw. klauzurowy.
Czasami zastanawiałam się, jak to jest możliwe przeżyć całe życie w zamknięciu i spędzać czas na modlitwie i pracy. Oczywiście kiedyś wyobrażałam to sobie, jako życie ponure, smutne i dla mnie nie do przyjęcia.
Dzięki przeczytaniu biografii świętej, trochę mi się rozjaśniło w głowie i myślę, że w minimalnym stopniu zrozumiałam ich misję. One nie widząc świata, modlą się za świat, poświęcają na to swoje życie.
W każdym razie św. Teresy nie można uznać za osobę smutną i ponurą.  Była kobietą pełną życia, uśmiechu i inteligentnego dowcipu. I uwaga! Uwielbiała ludzi i towarzystwo. A jednak…, no cóż, Pan Bóg chciał ją widzieć gdzie indziej.
Mimo, że reformowała zakon klauzurowy  bardzo dużo podróżowała, znała mnóstwo ważnych osobistości i potrafiła wykorzystywać to dla tworzenia nowych klasztorów.
Nie mogę pominąć w jej życiorysie tego, że miała bezpośrednie „połączenie” z Panem Bogiem. To znaczy, Pan Bóg przemawiał do niej osobiście. Nie przez ludzi, nie przez cuda, nie przez znaki. Tylko Mówił do niej. Normalnie jak na stałym łączu.
Przeżywała to, w tzw. ekstazach. I jak na to spojrzę ludzkim okiem, to jest to lekko przerażające. Chciałoby się rzec – gdyby Pan Bóg do mnie przemówił, padłabym trupem. Co jest możliwe.
Najwidoczniej, św. Teresa miała silne nerwy i przede wszystkim ogromną wiarę, skoro zakończyła swój żywot w słusznym, jak na XVI stulecie wieku 67 lat. A Pan Bóg zwracał się do niej wielokrotnie.
I co najważniejsze, była normalnym człowiekiem.
Bo okazuje się, że była kobietą ogromnej urody i bardzo ją sobie ceniła. Chciała być piękna.
Świetnie dogadywała się z ludźmi i miała skłonności pedagogiczne.
Lubiła tańczyć, śpiewać i śmiać się głośno. Ale chyba najbardziej lubię jej poczucie humoru. Przeczytałam jej niewielką biografię i w niej znalazłam kilka życiowych cytatów i przejawów praktycznego podejścia do życia, z dużą dozą uśmiechu. I ostatecznie ją wybieram na patronkę, bo mimo przepaści wieków, innych czasów, no i ja nie jestem w zakonie, widzę najwięcej podobieństw.
I pozwala mi to też zrozumieć, że święty to nie tylko ten, który musi urobić się po łokcie w slumsach i chorobach. Że to nie tylko ci, którzy, jako giganci chrześcijaństwa dają się dosłownie ukrzyżować (św. Piotr). Ale, że to też ludzie, którzy w życiu idą z Bogiem pod rękę, wykonują swoją pracę, spędzając czas wolny, zakładając rodziny lub nie i wydawałoby się, że nie dokonują żadnych spektakularnych wyczynów. Z tym, że do swojej codzienności zaprosili Pana Boga i pozwolili Mu działać.
No i wtedy wychodzą rozmowy bezpośrednie z Panem albo dokonywanie z ludzkiego punktu wiedzenia rzeczy niemożliwych takich, jak pokazanie światu, że starość jest częścią życia i jest piękna (Jan Paweł II). Albo wyjście z bagna upadków, które dla człowieka wydają się nie do naprawienia, ale dla Pana nie ma rzeczy niemożliwych (Syn marnotrawny). No i mamy jeszcze nieodłączną część, życia, czyli cuda dnia codziennego.
Na koniec dwa cytaty i jedna historyjka o św. Teresie.
Była w podróży wraz z inna  zakonnicą. W nocy rozdzwoniły się żałobne dzwony, jej towarzyszka obudziła się w nocy i mówi do św. Teresy.
- Co by siostra zrobiła, gdybym to ja tak teraz umarła, jakby sobie siostra poradziła?
Św. Teresa odparła przekręcając się na drugi bok.
- Jak umrzesz to wtedy będę się zastanawiać, na razie daj mi spać.

Cytat 1:
„Życie jest jak noc, którą musimy spędzić w złej  gospodzie”

Cytat 2:
„Dobrze wykorzystany czas, jakim jest czas, który poświęcasz swoim dzieciom, pozwala oddać się  również modlitwie wewnętrznej (…) Jakub nie był mniej święty przez to, że pasł swoje trzody…” – bardzo mnie uderza prostota recepty na świętość.

ś. Teresa z Avila https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Teresa_of_Avila_dsc01644.jpg

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka