Dzień Niepodległości



Dzisiaj dla odmiany nie będę pisać o odzyskaniu niepodległości, a o młodzieży, która niezmiennie od 17 lat mnie zaskakuje i daje nadzieję na to, że z tą naszą Polską nie będzie tak źle. Co roku w okolicach 11 listopada rozmawiam z klasami na temat wolności, powstań, sensu walki i rodzajach walk. Starsze pokolenie mogę oburzać tym, że nie naciskam na walkę o niepodległość z bronią w ręku, a wskazuje im też pokojowe sposoby walki z wrogiem. Praca organiczna, praca u podstaw, trzymanie ręki na pulsie polityki Europy, zaangażowanie polityczne, to były też ważne pola bitew. Piłsudski walczył na frontach, a Dmowski na salonach, ale czy któryś z nim ma mniejszy udział w odzyskaniu przez Polskę niepodległości? Nie sądzę.
Rozmawiam z młodzieżą i pytam ich, a co wy byście zrobili? Czy walczylibyście w powstaniach? Czy raczej stali po stronie millenerów? (zwolennicy rozwoju gospodarczego zamiast walki i czekanie na zmianę wiatru historii). Część osób mówi, że walczyłaby, bo tak należy, inni mówią, że nie wiedzą, co by zrobili, bo nie byli w takiej sytuacji, ale rozumieją postępowanie naszych przodków. Nikt z rozmawiających ze mną nie krytykuje działań zbrojnych, jako niepotrzebnych, mimo, że dostrzegają rozlew krwi i późniejsze represje. Dostrzegają, że bez uporu naszych przodków dzisiaj nie było by nas na mapie. Od razu zaznaczam, że ja ich do niczego nie zmuszam. Nawet nie wypowiadam swojego zdania na ten temat, chyba, że ktoś mnie spyta.
I może zadziwię starsze pokolenie, ale nastolatki znają wszystkie cztery zwrotki hymnu bez zająknięcia. To ja muszę się zastanawiać, czy jest: Przejdziem Wisłę czy już: Jak Czarniecki do Poznania. Ja uczyłam się trzech zwrotek, ale to pewnie dlatego, że chodziłam do LO im. Stefana Czarnieckiego. I śpiewaliśmy „póki my żyjemy’ zamiast „kiedy my żyjemy.” Młodzież dzisiaj jest uczona wszystkich czterech zwrotek i to jest piękne. Czy wiecie, że 08.11. o godzinie 11:11 ponad 4 miliony uczniów w całej Polsce i poza jej granicami zaśpiewało hymn? Moja szkoła również. I tak stałam i patrzyłam na klasę, w której akurat miałam lekcję. Wszyscy śpiewali. Oczywiście nie pełną piersią, ale coś tam z siebie wydobywali.:)
A dwa lata temu zrobiłam akademię interaktywną, w której postawiłam sobie za cel, żeby jak najwięcej osób stanęło na scenie i zaśpiewało pieśni patriotyczne, a na sam koniec cały hymn Polski. Śpiewali tak głośno, że ściany drżały. I to też jest piękne. A w tym roku…
Akademia będzie we wtorek, ale nie ja ją szykuję.
Kilka tygodni temu podeszła do mnie uczennica i spytała, czy może wraz z kolegami zrobić przedstawienie na 11 listopada. Powiedziałam, że się zgadzam, ale muszę zobaczyć scenariusz. I powiem Wam, że w zeszłym tygodniu siedziałam z nimi po pracy na próbach i patrzyłam, jak powstaje dzieło w 100% kierowane przez uczniów. Ja byłam tylko opiekunem sali. I powiem Wam, że nie mogę się już doczekać wtorku. To, co oni zrobili..., muzyka, światło, pantomima…, chodziły mi ciary po plecach.  A najlepsze jest to, że ani razu nie widziałam całości. We wtorek, to chyba padnę i zaleję się łzami ze wzruszenia. Wszyscy będziemy płakać.
I powiem Wam jeszcze, że marzyłam o dniu, kiedy młodzież powie mi: Mamy pomysł, zrobimy to sami.
Żałuję, że nie będę Wam mogła tego pokazać.
Młodzież jest wielka, nigdy w nią nie wątpię.

Ps. W ramach święta pojechałam śpiewać hymn do parku w Jabłonnie. Nie było wielu osób, ale i tak było pięknie. A w samochodzie sama dla siebie odśpiewałam „O mój rozmarynie” na dwa głosy. Oczywiście byłam w aucie sama. Jakoś wyszło.


https://pl.pinterest.com/pin/524176844121103300/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka