Wolontariat – dzieło zebrane
Nie piszę tego tekstu żeby się chełpić, tylko żeby powiedzieć Wam, jak wolontariat rozwija i pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. I nie chodzi tylko o osoby potrzebujące pomocy/czasu drugiego człowieka, chodzi też o nas, wolontariuszy. Gdyby ktoś mi przed 2006 rokiem powiedział, że będę robić zakładki do książek udekorowane suszonymi kwiatami, to bym się popukała w czoło. Przecież każdy wie, że ja nie mam zdolności manualnych. No właśnie, a dzisiaj robię nie tylko zakładki do książek, ale i maski karnawałowe albo dekoruje jajka wielkanocne. I tak sobie patrzę na te prawie 18 lat koordynowania wolontariatu i widzę, jaka to była i jest piękna droga rozwoju dla mnie, ale i dla młodzieży. Dla mnie oni zawsze są niesamowici, z tą ich energią, pomysłami i poświęceniem dla drugiego człowieka. Kiedy zaczynałam moją przygodę z pracą na rzecz innych, miałam do dyspozycji, na przykład chłopców z technikum. I do dzisiaj ze wzruszeniem wspominam ich zaangażowanie, chociaż w szkole nie należeli do tych najgrzeczniejszych. Bawili się z chorymi dziećmi, a w ich oczach było widać łzy. Do tego szpitala pojechali też ze mną tancerze break dance, spec od samurajskich mieczy i mnóstwo osób, które robiły przedstawienia, warsztaty czy quizy. Ja zawsze najlepiej czułam się w roli osoby dyktującej rytm i tempo zabaw, resztę zostawiając młodzieży, ale z czasem sama zaczęłam bardziej angażować się w "realizację planu". I tak dzisiaj robiłam te zakładki i prowadziłam konwersację ze starszymi osobami.
Ale powiem Wam, że lubię zostawiać robotę młodzieży. Oczywiście pomagam im ułożyć plan, naprowadzam na pomysły itp., ale lubię kiedy oni prowadzą spotkania. I miałam kiedyś świetną ekipę, z którą robiliśmy konkursy i zawody sportowe dla niepełnosprawnych intelektualnie. Ja nie musiałam nic robić. To byli urodzeni wodzireje. A w tym roku szkolnym najbardziej wzruszyło mnie, zaangażowanie klas w robienie kartek wielkanocnych dla dzieci z hospicjum domowego "Promyczek". Zrobili małe arcydzieła.
Byli ciekawi tych dzieci i mieli nadzieję, że udało się sprawić im radość. Ja sama chętnie bym zabrała ich prace do domu. I tak patrzę, co oni robią i sama bym chciała mieć taki manualny zmysł artystyczny. Póki co, moje dzieła nie straszą, ale do geniuszu moich wolontariuszek jest mi daleko.
Podsumowując, cieszę się, że
działam w wolontariacie, to jest super przygoda i daje dużo satysfakcji.
Polecam, będziecie zadowoleni J
Komentarze
Prześlij komentarz