Co u mnie słychać
Dużo, tak dużo, że jak zauważyliście niewiele wrzuciłam w grudniu wpisów. Po prostu od świtu do nocy coś robię, a kiedy mam chwilę wolnego czasu, to czytam. Nawet nie mam za wielkej ochoty gapić się w jakikolwiek ekran. Ale to nie znaczy, że u mnie jest źle czy coś... nie, jest wszystko w porządku, ale mam dużo rzeczy na głowie. I to wcale nie związane ze świętami. Do świąt, to ja się jeszcze nie zaczęłam szykować. Nawet nie mam kupionych prezentów i nie wiem kiedy na to znajdę czas. O sprzątaniu, to już w ogóle nie wspomnę. Ledwo zaczęłam, a już mi sie odechciało tego robić. Mam inne ciekawsze zajęcia. Na przykład wstawanie o świcie i spędzanie czasu na roratach. 6:30 rano, to dla mnie normalnie koszmar, ale w czasie adwentu, jakoś się zwlekam z łóżka i idę na tę poranną Mszę Świętą. Mam nawet lampionik. I dzisiaj też byłam. I tak patrzyłam na taką starszą panią, ona ma chyba ze 100 lat i podziwiałam ją za to, że ona miała zrobioną z rana fryzurę. Ja nawet w lustro za dobrze nie spojrzałam i nie pamiętam, czy w ogóle użyłam szczotki. Tymczasem ona miała wymodelowane i psiknięte lakierem włosy. A może ona już z tą fryzurą poszała spać? I tylko rano ją poprawiła?🤔 I tak ją podziwiam, ja bym się tak nie poświęciła.
Z innych aktywności, to byłam dwa razy w kinie. Raz na Venomie 3 i raz na Vaianie 2. Oba filmy nie są warte osobnego wpisu. Średnie, ale nie beznadziejne, ot i to cała prawda o nich. Za to reklamy przed filmami? Pierwszorzędne i trwające oczywiście pół godziny. A co do kin? Raz byłam w Arkadii a raz w Galerii Północnej i wolę te w Północnej. Mniejszy tłok, mniej ludzi i jakoś przyjemniej.
Zakończyłam akcję stroików świątecznych, po których został mi na zapleczu bałagan. Mam nadzieję, że mi dzisiaj dziewczyny go posprzątają. Ale warto było. W sumie zrobiły ok. 20 stroików. Wszystkie piękne i oryginalne. Ale nie będę ich tu wrzucać, możecie je podziwiać we wpisie o wigilii w Fundacji Dzielna Matka i o wolontariacie.
Znowu wzięłam gitarę do ręki i coś tam na niej brzdąkam, ale nie mogę powiedzieć, żeby to było jakieś super. Nie mam płynności w zmienianiu chwytów. Ale będę trenować.
Z tych mniej pozytywnych informacji, to wciąż nie mogę wyjść z zaziębień. Jak pisałam już kiedyś, że jak nie urok to...., ale w moim wypadku, jak nie ucho, to gardło. Znowu tracę głos, a to, co mnie najbardziej smuci, to że trudno mi się śpiewa. Załamuje mi się głos, chrypię albo nie mogę wyciągnąć wyższej tonacji i śpiew urywam w połowie słowa. To mnie smuci i martwi, bo ja kocham śpiewać, a od dwóch miesięcy nie mogę dojść ze strunami głosowymi do porozumienia. Nic się nie dzieje tylko przy niskich i równych tonacjach. Ale nic to, wykuruję się w święta. Chyba.
A dzisiaj idę na kabaret Hrabi, mam nadzieję, że uśmieję się po pachy.
No i tyle, bo nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
Komentarze
Prześlij komentarz