Warsztaty w Fundacji Dzielna Matka
Co
można robić w piątkowy wieczór? Odpoczywać po pracy, oglądać seriale, objadać
się popcornem, jak kto woli. Można też wybrać się na warsztaty dla osób
niepełnosprawnych i dobrze się na nich bawić.
Ale
od początku.
Zadzwoniła
do mnie prezeska fundacji, Vanessa i zapytała, czy będę miała czas i czy mogę
przygotować zajęcia dla podopiecznych fundacji. Powiedziałam, że owszem, mam,
mogę i będę.
To
tak w skrócie.
Tematem
przewodnim były Święta Bożego Narodzenia i wszystko, co jest
z
nimi związane.
Podrapałam
się w głowę i pomyślałam sobie.
-
Kurcze, różni są ci nasi podopieczni.
Jedni
mocno niepełnosprawni psychicznie i ruchowo, inni całkiem dorośli.
Jak
to wszystko pogodzić, żeby wszystkim dogodzić? Nie mogłam też zapomnieć o
rodzicach i rodzeństwie, im też trzeba zająć czas.
Dodatkowo
ograniczało nas miejsce. Spotkaliśmy się w jabłonowskiej knajpie „Patriotka”.
Nota bene, bardzo fajny lokal, z tym, że nie wszystko, co sobie wymyśliłam
mogłam tam zrealizować. Na przykład karaoke z kolęd odpadło, bo trzeba mieć
pozwolenie na puszczanie piosenek. A miał być quiz,
„Kto
rozpozna kolędę po melodii?” oraz „Kto zna jej dalsze słowa?”.
Czy
coś w ten deseń.
Zamiast
śpiewania, zorganizowałam manualne robótki.
I
muszę się przyznać, że skorzystałam z ciężkiej pracy mojej uczennicy. Przed
wakacjami robiliśmy zabawki na „Dzień Dziecka” i „Dzień Matki”,
E.
przyniosła książkę z pomysłami, na zrobienie papierowych upominków. Można było
zrobić, grzybki, pingwiny, ale i mikołaje czy choinki. Większość rzeczy dało
się zrobić z wyciętych kółek, które miały różne rozmiary.
E.
przyniosła mi je w hurtowych ilościach, że aż w pewnym momencie pomyślałam:
-
Po co mi tyle tego?
Ano,
po to, żebym mogła 06.12. wziąć je na warsztaty. Oprócz tego uczniowie wycięli
mi paski z kolorowego papieru, żebyśmy mogli zrobić łańcuch. Pomyślałam też o
dzieciach i dla nich wydrukowałam świąteczne kolorowanki. Stajenkę, choinkę czy
św. Mikołaja. Miałam też zrobić quiz, pod tytułem „Co tu nie pasuje?”, dlatego
dodatkowo wydrukowałam wielkanocne pisanki. Quizu nie było, ale pisanki zostały
pokolorowane. Tyle ja. Natomiast Vanessa przyniosła skrzydła anioła, strój
Mikołaj oraz… indiańskie pióropusze. A moja przyjaciółka M. miała gotowy
scenariusz jasełek, które miały być wystawiane dzień później, podczas
fundacyjnej wigilii. Przydały się w nich i skrzydła i pióropusze, ale o tym
występie będzie w innym wpisie.
Na
warsztaty przyszło kilkanaście osób i każdy kto chciał, mógł z nich skorzystać.
Część osób zabrała się za robienie łańcucha, część robiła choinki, a nawet św.
Mikołaje. Jednemu z panów zamiast Mikołaja wyszedł zielony Ninja.
Przy
misternym klejeniu naszych dzieł czas mijał szybko i wesoło.
Ja
normalnie nie tykam takich rzeczy, bo moje zdolności są bardziej niż mierne,
ale tym razem skusiłam się i razem ze wszystkimi grzecznie robiłam choinki i
kolorowy łańcuch. Tak naprawdę, to dyrygowałam pracami i pokrzykiwałam na
zebranych, aktywizując ich do roboty. Na koniec wszystkim wręczyłam, żółte
uśmiechnięte buźki i jedną zieloną (większą) dałam Vanessie, jako że jest
szefową wszystkich szefów.
fot. Fundacja Dzielna Matka
fot. Fundacja Dzielna Matka
No
i co ja zrobię z tym, że zawsze musi ze mnie wyjść pedagog?
Kiedy
kleiłam swoje choineczki, złapałam się na tym, że odpływam w bezmyślność. I
powiem wam, że to było super. Świetny pomysł na relaks i odpoczynek. Normalnie w mojej głowie wyrabiam
200% normy. Myślę wielokierunkowo, wielopłaszczyznowo, na zapas i bez sensu.
Mam drugie i trzecie i czwarte myśli, które zazwyczaj pchają się na pierwsze
miejsce, tymczasem, kiedy sklejałam
łańcuch, znikły. Także, jak czytacie, były to też zajęcia terapeutyczne.:)
Najbardziej
rozczulił mnie dziadek jednego z chłopców. Pierwszy sięgnął po kolorowanki i
cierpliwe, wręcz z namaszczeniem wykonywał swoją pracę.
Kiedy
straciliśmy zapał do wyklejanek, zabraliśmy się do próby jasełek. W „Patriotce”
rozbrzmiały piękne słowa ks. J. Twardowskiego oraz pierwsza kolęda: Dzisiaj w
Betlejem. Było to ciekawe doświadczenie, zwłaszcza, że w lokalu znajdowali się
też inni ludzie. No cóż, Pan Bóg sieje, gdzie chce i kiedy chce. A skoro nas
tam przysłał, to znak, że tak miało być.:)
Jestem
bardzo zadowolona z tego spotkania. Bo naprawdę niewiele trzeba, żeby miło
spędzić czas i jeszcze dodatkowo zrobić coś ładnego. Nasze dzieła wzięłam
następnego dnia na fundacyjną wigilię i razem z M. przystroiłyśmy nimi salę.
Ps. Uściślając.To nie były jedyne świąteczne warsztaty. Tydzień wcześniej, również w piątek, odbyła się ich pierwsza odsłona. Ale mnie na nich nie było, bo wyjechałam na Ukrainę. Za to była moja przyjaciółka M. i organizowała nasze, piękne fundacyjne jasełka. Zdjęcia dodam, jak się ich doczekam:)
Ps. Uściślając.To nie były jedyne świąteczne warsztaty. Tydzień wcześniej, również w piątek, odbyła się ich pierwsza odsłona. Ale mnie na nich nie było, bo wyjechałam na Ukrainę. Za to była moja przyjaciółka M. i organizowała nasze, piękne fundacyjne jasełka. Zdjęcia dodam, jak się ich doczekam:)
Komentarze
Prześlij komentarz