Zadowolenie z siebie



Uwaga! Wpis subiektywny, nie ma na celu nikogo obrażać. Są to moje skojarzenia i wcale się nie upieram, że mam rację.
Co za czasy, brzmię jak ulotka w  reklamach leków. W razie problemów skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
Miałam dać tytuł samoakceptacja, ale mam wrażenie, że tego słowa używają przede wszystkim osoby, które mają z nią problem. To znaczy nie mają problemu, tylko nie akceptują samych siebie. Słowo to kojarzy mi się ze szkoleniami i poradnikami pod tytułem "Wiem kim jestem", "Droga do samodoskonalenia" itp.
Uważam również, że osoba, która naprawdę akceptuje siebie jest po prostu zadowolona z życia i już.
Samoakceptacja brzmi dla mnie, jak nakaz lub przymus, żeby być w niej w stu procentach, bez odstępstw, być perfekcyjnym. Zdecydowanie wolę zadowolenie z siebie, ponieważ pozwala mi być również z siebie niezadowolonym. Wiem, że samoakceptacja i zadowolenie z siebie to jest, to samo, ale dla mnie inaczej brzmi. Kiedy zrobię głupotę, jestem zła na siebie i to jest prawidłowe, ale nie oznacza to, że przestaję siebie lubić. A samoakceptacja nijak nie kojarzy mi się z lubieniem siebie. Raczej z destrukcją w razie wpadki. Bo są dwa wyjścia. Akceptuję głupotę, którą zrobiłam i nie mam zamiaru się z niej tłumaczyć, ponieważ się samoakceptuję. Albo ta głupota doprowadza do tego, że samoakceptacja rozbija się w drobny mak i przestajemy siebie lubić.
Takie jest moje zdanie.
Czy nie lepiej brzmi, kiedy powiemy do drugiego człowieka, po prostu, bądź zadowolony aniżeli, samoakceptacja to podstawa, mówię ci, akceptuj siebie jakim jesteś.
Człowiek zadowolony z siebie nie zastanawia się nad tym, co ma w sobie lubić, a czego nie. On to wie i stara się kochać obie swoje części i zalety i wady. Automatycznie nad nimi pracuje i kiedy coś pójdzie nie tak, robi poprawkę i idzie do przodu. Ten, kto poszedł drogą samoakceptacji, tak się na niej skupia, że zaciera mu się zaleta z wadą i mam wrażenie, że pierwszej nie dostrzega a drugiej nie zmienia. I w końcu krzyczy.
- Przecież siebie akceptuję, co jest ze mną nie tak.
Przechodzący obok niego człowiek, który jest zadowolony z siebie zapyta
- Czy ty siebie lubisz?
Ciekawe, jaka będzie odpowiedź.
Nie.
Tak, ale...
Tak.
Nie wiem.
Spadaj człowieku ja tu walczę o samoakceptację.
- Twój wybór- odpowiada człowiek zadowolony z siebie i odchodzi po prostu ciesząc się życiem.

Tak, możecie się ze mną nie zgadzać, ale zanim podejmiecie polemikę, sami odpowiedzcie sobie na powyższe pytanie.
Gdybym ja siebie samoakceptowała, odpowiedź brzmiała by tak, ale...
Tymczasem lubię siebie, jestem zadowolona, ale czasami również niezadowolona i to jest normalne. Wsio.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka