W komunikacji



Tramwaje są cudowne, a jazda nimi daje niezapomniane przeżycia, zwłaszcza w godzinach szczytu, kiedy wnętrze jest po brzegi wypchane ludźmi. Nie chodzi o to, że nie mam czym oddychać, chociaż to prawda. Chodzi o raptowne hamowanie i to, co się przy tym dzieje.
Wszyscy zaczynają poruszać się w rytm piosenki:
- Caaaaałaaaaa sala tańczy z nami, tańcząc walca, walczyka parami...
I każdy pasażer łapie się pierwszej lepszej rzeczy z brzegu, czyli sąsiada. I co najdziwniejsze? Okazuje się, że mimo ścisku wszyscy mamy jeszcze dość miejsca, żeby zrobić dwa kroki w rytm hamowania. Osobiście tego doświadczyła i dodatkowo ratowałam pana przed upadkiem, a drugi raz trzymałam dziewczynę pod rękę, żebym ani ja, ani ona nie upadły. 
Po szoku i panice następują wśród pasażerów ogólne przeprosiny, chociaż to motorniczy wstrząsnął gwałtownie naszym życiem.
A potem, jak gdyby nigdy nic, wszystko wraca do normy. Nikt na siebie nie patrzy, nawet nikt nie krzyczy:
- Kto ci dał prawo jazdy, baranie.
Nikt nie wzdycha
- Co za czasy.
Cisza i nos w smartfonach i innych Iphonach i Ipadach i grom go wie, czym jeszcze.
I klik klik klik - fejsbuczek.
Klikliklik - gra w kulki
Klik - filmik z rana, ale głośno, żeby wszyscy słyszeli.
Fajnie jest w tych tramwajach.
Zwłaszcza, kiedy nie można się do nich zmieścić. Niektórzy próbują, mimo, że wygląda na to, że nie ma szans wcisnąć choćby szpilki. A jednak wystarczy zmieścić stopę, a resztę ciała wcisną drzwi. I wtedy wszyscy czują się, jak jedna wielka rodzina w uściskach. A raczej uciskach. I zawsze zastanawia mnie to, że część z kiszących się pasażerów i tak wyciąga telefon i coś w nim grzebie, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, że inni po prostu ich podglądają.
W autobusach też może być fajnie. Zwłaszcza tych krótkich, kiedy kierowca myśli, że jedzie osobowym samochodem.  I pęęęędziiiiii, żeby tylko nie złapać czerwonego światła, a potem raptownie hamuje, ponieważ ktoś wcisnął STOP.  A wtedy wszystkie worki z ziemniakami, czyli pasażerowie, obijają się o siebie lub tańczą w rytm hamowania, uwieszeni "rączek"(to ja dzisiaj z rana). Może się też zdarzyć chwilowy stan nieważkości, kiedy hamowanie jest bardzo długie. Wtedy można poczuć się, jak w kosmosie.
W szczególności osoby niskie. Wiem co piszę, bo do nich należę i nie ma mowy żebyśmy porządnie trzymali się  poziomej poręczy lub "rączki". Do poręczy, to ja ledwo sięgam, a na gumowym pasku wiszę i okręcam się na nim, jak na karuzeli, w rytm jazdy pojazdu.
W ścisku nie jest lepiej. Niby nie trzeba się trzymać, bo ludzki tłum robi to za nas, ale dla odmiany dostajemy po nosach plecakami i torbami.
Fajnie jest w tym WTP-ie. Bo to już nie ZTM tylko Warszawski Transport Publiczny. To znaczy nadal ZTM, ale z innym logo i nazwą. Wiecie, takie coś, nie wiadomo po co. Ponoć dla ujednolicenia, ale ja nie wiem czego. Po prostu mamy nowe logo i nazwę. A tak w ogóle to piszę to tylko dlatego, że nie wiem, jak ten wpis skończyć. No to skończyłam. Jadę do domu WTP w ZTM.:)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka