Orszak Dwóch Króli
Dzisiaj jest Święto Objawienia Pańskiego, które nie wiem, czy wiecie, ale jest jednym z najstarszych świąt chrześcijańskich. Było obchodzone jeszcze przed ustanowieniem daty i Świąt Bożego Narodzenia. I co ciekawe, dzisiaj na przykład Boże Narodzenie obchodzą kościoły wschodnie, czyli prawosławni, greko-katolicy i inne. A my obchodzimy Święto Objawienia Pańskiego czyli Trzech Króli. Tradycyjnie nazywanymi Kacprem, Melchiorem i Baltazarem. Czy mieli tak na imię? Nie wiadomo. Czy było ich trzech? Nie wiadomo, ale ponoć było ich więcej. Nazywani są królami, mędrcami lub magami, ale jedno jest pewne, byli poganami i nie należeli do Izraelitów. Przybyli do Jezusa z darami, mirrą, kadzidłem i złotem. Złoto, symbolizowało godność królewską, kadzidło – kapłaństwo, a mirra zapowiadała śmierć krzyżową. Mędrcy oddali pokłon Jezusowi, wręczyli dary i odjechali. Do dziś o tym pamiętamy i obchodzimy to jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich. A w Polsce dodatkowo wprowadzono w 2009 huczne świętowanie na ulicach w postaci Orszaków Trzech Króli i nas wiernych, jako…. też króli. Ponieważ, każdy może nim być i zanieść dary Jezusowi.
Niestety
przez pandemię wszystko zostało ograniczone.
Ale,
czy rzeczywiście niestety?
Internet
aż huczy od imprez organizowanych w związku z tym świętem. Przy kościołach
odbywają się mini orszaki lub chociaż ich namiastki. Na przykład w Jabłonnie
(tu mieszkam) pracownicy Domu Kultury przebrali się i odwiedzali kościół w
czasie mszy, jako właśnie taki mały orszaczek.
Czyli
mnie i moją przyjaciółkę M, które dzisiaj wyruszyły do domowych stajenek z
darami od Fundacji Dzielna Matka dla niepełnosprawnych i ich rodzin. I odważę
się wręcz napisać, że w każdym z tych domów oddałyśmy pokłon Jezusowi i
wręczyliśmy paczki z prezentami. Nie było tam, co prawda złota, mirry i
kadzidła, ale środki czystości, słodycze i inne dobre rzeczy. Nie piszę tego,
żeby się chwalić. Daleka jestem od tego. Piszę to dlatego, że odkąd wróciłam do
domu, nie mogę o tym przestać myśleć i wręcz odbieram ten dzień bardzo duchowo
i symbolicznie. Lepszej daty nie mogłyśmy wybrać. Wzruszam się, ponieważ dzisiaj
gwiazda prowadziła nas tam, gdzie trzeba dawać radość. Osobom, które są zdane
na innych. Huberta z autyzmem, który aż musiał wyjść z domu w kapciach, żeby
nas zobaczyć. Wiecznie uśmiechniętego Adama, który może i nie mówi za dobrze,
ale bardzo dobrze pokazuje, jak w kalamburach, o co mu chodzi. Julkę, słońce i
radość naszego zespołu kościelnego, dla której nie ma rzeczy niemożliwych.
Maksa z autyzmem, który jest bardzo uczynny i jak się go poprosi, to i kolędę
zaśpiewa. Maurycego i Ignacego, którzy rozrabiają w nocy, a w dzień śpią.
Którzy nie mówią, ale mają swoje sposoby, żeby komunikować się ze światem.
Arka, który lubi seriale i jest zawsze uśmiechnięty, a do tego silny i pomocny
i wielu innych.
Stwierdziłyśmy z M., że nie będziemy jechać normalnie ubrane, więc się przebrałyśmy, jak potrafiłyśmy najlepiej, zapakowałyśmy samochód torbami z darami i ruszyłyśmy w drogę. Wzbudzałyśmy sensację na ulicach, ponieważ ja miałam na głowie zieloną, a M. różową perukę, a do tego czerwony kubrak Mikołaja. Jeden pan, tak się na nas zapatrzył, że za mocno trzasnął bramą. Miałyśmy też zabawne spotkanie na stacji benzynowej. Otóż Orszak Dwóch Króli trochę zgłodniał, więc pojechałyśmy na stację benzynową. Zapytałam M.
-
Zdejmujemy peruki?
Ona
odparła.
-
A po co.
No
i weszłyśmy do budynku. Pan z obsługi popatrzył na nas dziwnie, ale M.
powiedziała szybko.
-
Proszę się nie martwić, to nie jest napad.
Pan
odetchnął i powiedział.
-
A bo już myślałem.
-
Chcemy kupić coś do jedzenia. Mamy pieniądze – po czym M. dodała ze śmiechem –
a jak nie mamy, no to wtedy kto wie, może będzie napad.
My
tu hi hi, ha ha, a z zaplecza wyszła pani i zapytała.
-
Ale to nie jest napad?
Zaczęłyśmy
się śmiać i zapewniłyśmy, że nie. Zapłaciłyśmy za wszystko i wróciłyśmy do
samochodu. Myślę, że zostaniemy na długo zapamiętane.
Po wręczeniu darów, rozmowach i wspólnych zdjęciach w końcu wróciłyśmy do domu. To był dobry dzień. Lepiej nie mogłam sobie zorganizować tego święta. A jutro, mimo, że już po święcie, kolejni królowie będą robić nadgodziny i pójdą z darami do Oli, Maćka, Stefana i Joli, którzy są dziennikarzami Magazynu Dzielna Matka oraz innych nie miej ważnych podopiecznych fundacji. Ilu króli jutro będzie? Nie wiem, ale z godnością przekażę moją perukę i kubraczek dalej.:)
Ps. Dałam tylko jedno zdjęcie z jedną rodzinką, po znajomości, inni nie wiem, czy by wyrazili zgodę na umieszczenie ich na prywatnym blogu.
Komentarze
Prześlij komentarz