Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2021

Jak nie urok, to….

Obraz
  …przemarsz wojsk, jeśli ktoś chce być kulturalny albo … sraczka, jeśli ktoś jest mniej kulturalny. Ja się dzisiaj zbliżam do tego drugiego stwierdzenia, chociaż nie o sensacje żołądkowe chodzi. Dopiero co okiełznałam alergię, a już mam problem ze stopą. O kolanach nie wspomnę, bo to mam codziennie. Nie wiem, co się stało. Mam spuchniętą stopę, zdrętwiały palec, a nic sobie nie zrobiłam. Na szczęście nic mnie nie boli i mogę chodzić, co pewnie oznacza, że to nadwyrężenie. Aktualnie siedzę z zimnym okładem i mam nadzieję, że to coś pomoże. Oczywiście, to wszystko moja wina, bo w niedzielę dużo chodziłam w sandałkach, które nie są do dalekich wycieczek, a wczoraj ścisnęłam nogę sportowym sandałem i przez cały dzień ani razu go nie zdjęłam. Dodać należy do tego upał i problem mam gotowy. No nic, posiedzimy, zobaczymy. Uwielbiam takie akcje, zawsze się coś dzieje, jak mam wyjechać na wakacje. Dobrze chociaż, że to nie angina.    

Z pamiętnika alergika

Obraz
  Dawno nie było moich alergicznych jęków, ale jak wiadomo, co się odwlecze, to nie uciecze. A już myślałam, że mam luz, że trzy lata odczulania wystarczyły, żebym z wielkiego kataru przeszła na minimalny. Niestety, od kilku dni coś musi pylić i w połączeniu z gorącem i nieprzestrzeganiem przeze mnie diety, znowu puściły zawory w moim nosie. A było mi tak dobrze. I powiem Wam, że rzeczywiście odzwyczaiłam się od kataru, ciężkiej głowy, łzawienia i zapomniałam, jak człowiek się wtedy parszywie czuje. A biorąc pod uwagę, że to trwało od wiosny do lata, to przyzwyczaiłam się do złego samopoczucia i jakoś działałam i w domu i w pracy. Tymczasem, po takiej przerwie, gdy dostałam pyłkiem w nos, rozłożyłam się całkowicie i stać było mnie tylko na jęk typu: - Ojojojojojoj. Snułam się po domu, jak cień i szukałam ratunku pod prysznicem, w lekach, w mokrym prześcieradle na oknie, aż w końcu przypomniałam sobie, że mam nawilżacz powietrza. Uratowana!!! Ale zanim mi przeszło, musiał na...

Młodzież, jest taka…

Obraz
  Każdy niech sobie dokończy zdanie, jak chce. Chociaż jestem pewna, że nie to mam właśnie na myśli. Wpis ten jest przeciwwagą do uwag typu – Młodzi nie znajo, nie pamiętajo, młodzi są niewychowani, młodzi nie wiedzą, co jest w życiu ważne, dla młodzieży liczy się tylko firmowy ciuch i kasa… NO NIE! Pracuję 19 lat z młodzieżą i mogłabym wiele rzeczy o nich powiedzieć, zwłaszcza, przed końcem roku szkolnego, ale nie znoszę, kiedy ktoś ich wrzuca do jednego wora i bierze za jednolitą masę. Owszem nie znajo i nie pamiętajo, bo ich wtedy na świecie nie było. Czy są niewychowani? Niektórzy na pewno, czasami na takich trafiam, ale czy to większość? NIE! Powiem więcej, ćwierć mniejszość. Czy, to że młodzi idą całą szerokością chodnika, to już jest niewychowanie? NIE. Jak się idzie grupą, to tak to wygląda, ale wiadomo, dorośli, to co innego… Ale nie to mnie najbardziej wzburzyło, tylko to - młodzi nie wiedzą, co jest w życiu ważne. Liczy się dla nich konsumpcja. Owszem, dla części mło...

Moment zachwytu

Obraz
  Czy macie tak, że patrzycie na coś i zastygacie w zachwycie? Ja tak mam często, kiedy patrzę na chmury. A najbardziej w godzinach późno popołudniowych. Wtedy Słońce daje takie ciepłe światło, natura szykuje się do snu, po niebie przesuwają się obłoki, a mnie chwyta wzruszenie albo zachwyt i nieuzasadniona radość. Dzisiaj do tego w radio leciała piosenka country, jedna z tych sentymentalnych, nie wiem o czym była, ale pasowała do tej chwili, jak ulał. Do tego stopnia się rozpłynęłam. I kiedy stałam samochodem na światłach, to wzięłam ręce za głowę, wpatrzyłam się w obłoki, a na mojej twarzy pojawił się błogi uśmiech. I może dobrze, że obok mnie stanął samochód, bo tak się rozmarzyłam, że mogłam ominąć zmianę sygnalizacji świetlnej. A tak to w porę się ocknęłam. A wczoraj dla odmiany, kiedy krążyłam po podwórku rozmawiając przez telefon, widziałam ułożonego z chmur tyranozaura. Ma się tę wyobraźnie, co? Ale to nie jedyne momenty mojego zachwytu nad światem. W tym roku bardzo inte...

Rodzice

Obraz
Z „Dużego, małego poradnika życia.” „Nigdy nie przepuść okazji, żeby pójść z ojcem na ryby.” „Nigdy nie przepuść okazji, żeby wybrać się w podróż z matką.”   Dawno nie pisałam komentarzy do dobrych rad H.Jacksona Brown, Jr. dla syna, ale jakoś nic mi się nie kleiło. Tymczasem jesteśmy między Dniem Matki i Dniem Ojca, więc temat aktualny z dwóch stron. Nie, nie będę pisać o tych świętach, tylko o rodzicach. Moja mama już nie żyje a kiedy żyła nie byłam tak mądra, jak dzisiaj i nie znałam dobrych rad z „Dużego, małego poradnika życia.” Raczej byłam zmęczona jej chorobą, uciekałam z domu, zaciskałam zęby na wspólnych wakacjach i no cóż…, starałam się być najlepszą córką, na jaką mnie było stać. Myślę, że wiele osób, którzy mają w domu ciężko chorego rodzica czuło się tak, jak ja i pewnie, gdy czytają te cytaty myślą sobie – o nie, tylko nie podróż z matką, o nie tylko nie ryby z ojcem. Chcę chwili spokoju. Ale to są sytuacje ekstremalne i wiadomo, że ta rada tu może nie zadz...

Nie ma, jak na Wkrze

Obraz
  Kolejny krótki wypad nad rzekę. Tym razem pływałam w kanu, które jest na lądzie okropnie ciężkie, ale po wodzie płynie, jak piórko. Żeby było ciekawiej, mamy je od lat, a ja pierwszy raz do niego wsiadłam, zawsze wolałam kajak. No cóż, z wiekiem gusta się zmieniają. A skoro o gustach mowa, to w tym sezonie zaliczyłam już krypę, kajak, no i dzisiaj kanu. Jakie mam spostrzeżenia? Po pierwsze, jeśli będę chciała odpoczywać, to wybiorę krypę. Pełen relaks i prawie nie trzeba wiosłować, ale musi być wysoka woda, inaczej można się zawiesić na kamieniach. Tak w zeszłym tygodniu zrobił mój tata z wujkiem. Musiałam ich nawet pociągnąć kajakiem inaczej kręcili się w kółko na podwodnym głazie. Jeśli będę chciała się zmęczyć i dać sobie wycisk, wybiorę kajak. Siedząc w nim aż się chce wiosłować. A jeśli będę chciała połączyć te dwie opcję, wybiorę kanu z towarzyszem, bo samemu, to bym się wykończyła. Kanu mknie po wodzie, jak torpeda, ale niełatwo się nim steruje, nie robi „bączków” w miejsc...