Jestem i jeszcze dycham

To nie tak, że całkiem znikłam. Jestem, jeszcze dycham, ale w poście ograniczyłam swoją aktywność, co na zdrowie mi wychodzi. Piszę jednak w gwoli wyjaśnienia, że nie rezygnuję z bycia tu i w ogóle. Poza tym nic się takiego nie dzieje. Miałam wielkie plany pisać w poście jakieś mądre rzeczy, ale póki co, mam w głowie same głupoty i tyle z tego wychodzi. Dzisiaj pomyślałam sobie, że dawno nie napisałam niczego z historii, ale też mi to jakoś nie leży. Mogę Wam tylko jako ciekawostkę napisać, że Maria Skłodowska - Curie jako pierwsza kobieta w Polsce miała prawo jazdy. W zasadzie nic o niej ostatnio nie czytałam, ale jakoś to mi przyszło do głowy. Za to w wolnym czasie wczytuję się w gazety typu Stolica i Skarpa i wyjść nie mogę z podziwu, jak wszelkiego rodzaju feminatywy weszły na stałe do języka polskiego. Wiem, wiem, zaraz mi powiecie, że się czepiam, ale dzisiaj poznałam żeńską odmianę takiego słowa, że przez dobre kilka chwil nie mogłam wyjść z osłupienia. I o ile są odmiany żeńskie, które dobrze leżą na języku typu nauczycielka, kierowniczka czy nawet przeboleję już kierowczynię (chociaż ja nie używam tego słowa z całą jego powagą), to dzisiaj stwierdziłam, że czasami dochodzi do grubej przesady. Dzisiaj poznałam odmianę słowa skoczek - skoczkini. Aaaaaaa! No chyba sami czujecie, że uszy bolą od tego słowa. I tak, tak, czepiam się strasznie. Tak strasznie, że nie mogłam w spokoju przeczytać artykułu u kierowcach i kierowczyniach (to kolejna nowość, podwójna odmiana w każdych tekstach) biorących udział w rajdach samochodowych w dwudziestoleciu międzywojennym. Z ciekawości zajrzałam do słownika internetowego PWN i dowiedziałam się, że skoczkini, to również  skaczący pluskwiak roślinożerny. Obejrzałam ich kilka, całkiem ładne. Ja wiem, że język żyje i zmienia się, ale ja już chyba wolę takie nowości, jak spoko, spox, chilowanie i leżing, to bardziej do mnie przemawia. Ale, każdemu, jak kto woli.:) Jak widzicie, do tego stopnia nic się u mnie nie dzieje, że powtarzam tematykę postów. Mogę jeszcze do tego dorzucić, że ostatnimi czasami czytałam polityczne portale internetowe z lewa i z prawa i muszę powiedzieć, że te z prawa są bardziej optymistyczne, a te z lewa wciąż piszą, że masakra. Zero wypośrodkowania. Na szczęście czytuję również wyważone gazety, więc trzecie źródło pozwala mi rozważyć i wyważyć mą opinię o świecie. Wiecie, że chyba pierwszy raz napisałam tutaj coś o polityce? O nie, naprawdę mi się nudzi. W każdym razie, szału w moim życiu nie ma. Dom, praca, dom. Nawet alergia mi za bardzo nie dokucza i nawet ostatnio niczym się nie znokautowałam. No może pomijając zapachy w tramwaju i szkole, ale to już jest niezależne ode mnie. Jest dobrze. 

I tym sposobem, napisałam misz masz o niczym. Po poście się poprawię.:)


PS. Ta skoczkini skoczyła w 1831 roku z balonu i się połamała. Ale, to tak na marginesie.

pozdrawiam

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka