Spotkania z człowiekiem
Dzisiaj od rana walczyłam ze zrozumieniem Snapchata, Instagrama oraz Twittera i szczerze mówiąc zastanawia mnie fenomen popularności tych portali. Kolejne zapychacze czasu, jakby FB, Messenger i WhatsApp nie wystarczył. A w zasadzie, jakby nie wystarczyły SMSy, MMSy i rozmowy telefoniczne. A w zasadzie powinna wystarczyć rozmowa na żywo. Ja wiem, wiem, czasu się nie cofnie, to nie średniowiecze, żeby gadać tylko w realu, dzisiaj liczą się też znajomości wirtualne itd. itp. No właśnie. Ale czy te spotkania on-line możemy nazwać prawdziwymi spotkaniami z drugim człowiekiem? No może na Messengerze tak, bo jednak konwersujemy z kimś konkretnym. Ale czy tak naprawdę jesteśmy w stanie oddać wszystkie emocje i intencje w takiej pisanej rozmowie? Nie jesteśmy. Na pewno macie doświadczenie z jakimś nieporozumieniem w sieci albo niezrozumieniem, które potem trzeba było na żywo odkręcać. Ja sama pisząc posty, kiedy czytam pod nimi komentarze, zastanawiam się, dlaczego Wy moi drodzy Czytelnicy interpretujecie tekst zupełnie inaczej niż to, co ja miałam na myśli. Albo zwracacie uwagę na jedno zdanie, a zupełnie pomijacie całość. I zastanawiam się, co by o tym sądzili Mickiewicz i Słowacki, gdyby żyli dzisiaj i dowiedzieli się, co oni mieli mieć na myśli. Oczywiście zgadzam się na dowolną interpretację moich tekstów i zachwyca mnie różnorodność dróg, którymi podążają nasze mózgi. Nie mniej jednak, za każdym razem mnie to zadziwia.
Ale
miałam pisać o rozmowach międzyludzkich. Komunikatory, dzięki którym możemy się
porozumiewać słowem pisanym, mogę ostatecznie uznać za rozmowę, chociaż w
uboższej wersji, niż taki video chat czy przez telefon.
Ale
inne portale takie, jak Instagram czy Snapchat, czy one służą nam do
komunikacji międzyludzkiej? Czy raczej do zbierania lajków lub emotek za posty,
które nie zawsze trzymają poziom. I żeby było jasne, ja tego nie krytykuje sama
obserwuję kilka osób, których zadanie polega na komentowaniu innych ludzi. Mogę
im wysłać widomość, lajka lub omotkę, ale nie będzie to oznaczało komunikacji
między mną, a autorem filmiku czy programu. Ta osoba może nawet mojego wpisu
nie zauważyć. I nie uznaję tego jako konwersacji międzyludzkiej. To są luźne
komentarze wpisywane przez różne osoby i wszystko zależy od tego, jak są oni
nastawieni do autorów.
Mało
tego, uważam, że to są miejsca, gdzie autor żyje tylko dzięki temu, że jest obserwowany,
więc czy tej osobie zależy na znajomości czy na popularności? Mnie wychodzi to
drugie i w ogóle tego nie krytykuję,
tylko stwierdzam fakt. Bo kto nie lubi lajków niech pierwszy da łapkę w górę.:)
Lubimy, jak nas lubią, nawet wirtualnie. Ale tak naprawdę, to nie jest życie,
to nie są relacje. To nie są rozmowy. To są przypadkowe spotkania, bo akurat
trzy tysiące ludzi lubi patrzeć, jak na siłowni koleś wyciska 300 kilo na
klatę. (ja na przykład czymś takim nie pogardzę:)). A jednak ten wirtualny
świat stał się miejscem naszego życia, od zakupów, przez politykę do rozmów z
przyjaciółmi. I przy tym ostatnim na chwilę się zatrzymam. Czy nie jest tak, że
dzisiaj spłycamy nasze przyjaźnie do komunikatorów, gdzie zamieniamy często po
kilka zdań, wrzucamy sobie śmieszne gify, ale tak naprawdę nie rozmawiamy? Nie pogłębiamy
naszych relacji, Bo to, da się zrobić tylko na żywo. Ale my je odkładamy,
odpychamy, nie chce nam się, bo łatwiej jest nam napisać: Hej, co tam słychać? I
pójść pozmywać nie czekając na odpowiedź, bo przecież ten ktoś może też aktualnie siedzieć w kuchni i nie od razu
odczyta od nas wiadomość. I zamiast ubrać się wyjściowo i spotkać się, żeby
najzwyczajniej w świecie pobyć razem, wolimy rozmawiać na raty i bez
zobowiązań. Pamiętajmy, Internet nie zaspokoi nam braku drugiej osoby. Żeby to
zaspokoić należy spotkać się na żywo. Nawet jeśli rozmowa się nie klei, nawet
jeśli się pokłócimy, nawet jeśli, ktoś się wygłupi, że aż wstyd. To jest zawsze
lepsze niż wirtualny świat udający, że wszystko jest w porządku.
Zapraszam
do rozmowy i spotkania na żywo.
Kto
chętny?
Komentarze
Prześlij komentarz