Więzienna Planeta - odc.71


 
Nina

Stała w holu w Bazie Przerzutowej i niecierpliwie wpatrywała się w drzwi, którymi wychodzili turyści z Ziemi. Za każdym razem kiedy pojawiał się w nich jakiś człowiek, podskakiwała nerwowo. W końcu zobaczyła swoich rodziców i od razu do nich podbiegła. Uściskom i łzom nie było końca.

Matka długo trzymała ją w ramionach, nie chcąc puścić i dać miejsca ojcu. Dlatego ten objął je obie i tak stali przez dłuższą chwilę. Ze wzruszenia brakowało im słów. W końcu Nina wydukała:

- Tak się cieszę, że was widzę.

- My też – zapewniła matka i spojrzała na nią z uwagą. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała z uznaniem – pięknie wyglądasz. Teraz wierzę, że wróciła nasza Nina.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

- Mamo, ja już nie chcę być inna. Ja się tutaj tyle nauczyłam. Pan kapitan i pani dyrektor, a zwłaszcza pan burmistrz bardzo mi pomogli.

- A Mat? – zapytał ni z tego ni z owego tata.

- On… - zająknęła się – on jest moim testerem normalności. Bardzo się cieszę, że go poznałam.

- A czy my też go poznamy? – dopytywała mama.

- Tak. Oczywiście. Ale nie dzisiaj.

- Wiem, że nie możesz nam poświęcić zbyt wiele czasu – odezwał się ojciec.

- Dzisiaj nie, ale jutro mam dla was cały dzień. Wygrałam ten przywilej w konkursie. I jutro przyprowadzę na obiad Mata.

- Dobrze córeczko – matka pogłaskała ją po policzku. Nina złapała ją za rękę i przytrzymała przy swojej twarzy i nagle zaszlochała – tak mi was brakowało.

- Nie płacz dziecino, przecież zawsze przy tobie byliśmy – mówiła przez łzy jej matka.

- I teraz jesteśmy – dodał ojciec. Ponownie się przytulili.

Nina spojrzała na zegarek.

- Musimy iść. To znaczy, ja muszę zaraz iść do pracy, ale zdążę jeszcze was odprowadzić do hotelu. I po pracy wpadnę do was jeszcze przed ciszą nocną. Ale na krótko, może piętnaście minut.

- Rozumiemy. Nie musisz się tłumaczyć – powiedział ojciec.

- Ale jutro będę z wami od 8:00 rano do 20:00. Tak się cieszę – roześmiała się Nina.

 

Olga i Tomek

Mężczyzna zdziwił się, kiedy dostał informację, że ma przyjść po pracy do pastelowego pokoju na spotkanie z panią Olgą. W drodze do więzienia analizował w myślach swoje ostatnie zachowanie i nijak mu nie wychodziło, że coś przeskrobał. Z resztą, gdyby tak było, to jego osobisty terapeuta na pewno by mu na to zwrócił uwagę. Dlaczego więc został wezwany przez panią dyrektor?

Kiedy wszedł do pokoju ona już tam była. Stała przy oknie i przyglądała się przechodniom. Odwróciła się do niego i powiedziała z uśmiechem.

- Dzień dobry Tomaszu, cieszę się, że tak szybko przyszedłeś.

- Dzień dobry pani dyrektor, czy coś przeskrobałem?

- Nie – uśmiechnęła się Olga – ale może usiądźmy, rozmowa chwilę potrwa, więc nie ma co męczyć nóg. Poza tym, na pewno jesteś zmęczony i głodny. Dlatego kazałam przygotować ci coś do jedzenia i picia.

Ręką wskazała mały stolik, na którym znajdował się talerz z kanapkami i parujący kubek herbaty.

Tomek usiadł z kanapką w ręku i powiedział z wdzięcznością w głosie.

- Dziękuję.

- Jedz spokojnie, a ja będę mówić – Olga przeszła do rzeczy – burmistrz przekazał mi informacje, że świetnie sobie radzisz jako brygadzista i że zmiana dyżurów przyspieszy pracę.

- No tak, ale nie na tyle, żeby w tym sezonie skończyć cały mur.

- Wiem, ale każdy dodatkowy metr przybliża nas do szczęśliwego końca.

- Myślę, że jeszcze dwa sezony i będzie gotowy.

- To bardzo optymistyczna wizja, my celowaliśmy w cztery.

- Będą dwa, zwłaszcza, że po zimie przybyło kilkanaście osób do pomocy.

- Nowi pracownicy, plus nowi więźniowie, którzy dostali pozwolenie na pobyt w mieście.

- W sumie 14 osób. Na razie się wdrażają, więc są powolni, ale nie miną dwa, trzy dyżury, a będą śmigać, jak wszyscy.

-  Widzę, że bycie brygadzistą ci służy.

- To samo uważa Ania – powiedział cierpko.

- Czemu nie jesteś zadowolony z naszej pochwały?

Tomek machnął ręką.

- Wolałbym inną robotę, ale już się przyzwyczaiłem, że mnie przerzucacie z kąta w kąt – zaśmiał się. Olga zauważyła, że w tym śmiechu nie ma ani krztyny sarkazmu. To dobrze, bo to potwierdzało słuszność jej decyzji.

- Myślę, że będziesz brygadzistą przez cały sezon letni, a potem znajdziemy ci równie odpowiedzialne stanowisko.

Tomek spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję.

Olga zmieniła temat.

- Ale nie twoja praca jest głównym celem naszego spotkania.

- Nie? A co?

- Chciałam ci osobiście powiedzieć, że od jutra znoszę ci zakaz dotykania kobiet.

Tomasz chciał już coś powiedzieć, ale przerwała mu:

- Ale pamiętaj, że mówiąc o kobietach, mam na myśli tylko jedną, twoją Anię.

- Inne mnie nie interesują – mówił ucieszony Tomek.

- I pamiętaj również, że mówiąc ci, że możesz dotykać Ani, nie daję ci zielonego światła na robienie głupot i łamanie naszego regulaminu.

- Tak, wiem – Tomek dodatkowo energicznie kiwał głową – żadnego macania, przytulanie i całowanie może być.

Olga zaśmiała się.

- Dokładnie.

- Nie zawiodę pani – zapewnił Tomek – Ani też nie zawiodę.

 

Bartek i Agata

Szli razem do pracy na murze i rozmawiali na bardzo poważny temat.

- Kiedy przybędą twoi rodzice? – zagaił rozmowę Bartek.

- Będą tu za dwa tygodnie. A czemu pytasz?

- Chciałbym zrobić jak najwięcej naszego nowego domu, żeby twój tata widział, że się staram i że myślę o tobie na poważnie.

- Oni wiedzą, że myślisz o mnie na poważnie – zaśmiała się Agata, ale Bartek o dziwo jej nie zawtórował.

- Mnie to nie bawi – burknął – ja nie jestem najlepszym kandydatem na męża. Wiedzą za co siedzę i że nie jestem niewinnym chłopcem.

Agata pogłaskała go po ramieniu.

- To nie ma znaczenia, dla mnie liczy się to, jaki jesteś dla mnie, no i dla innych ludzi też. I jak na razie wypadasz celująco. Na pewno im się spodobasz.

- Nie sądzę – mruczał.

- Bartek, za każdym razem, jak rozmawiam z rodziną, opowiadam im, jaki jesteś wspaniały, jaki męski, jaki odpowiedzialny.

Spojrzał na nią uważnie, szukając w jej twarzy jakiegokolwiek rozbawienia. Ale ona była poważna.

- Ale mnie nie widzieli – dodał.

- No i co z tego? Co to ma do rzeczy?

- Agata – stanął przed nią i powiedział – spójrz na mnie.

- No patrzę.

- O co widzisz?

- Ciebie?

- Nie nabijaj się – parsknął.

- Nie nabijam się, nie wiem o co ci chodzi.

- No jak wyglądam.

- Jak dla mnie wspaniale – uśmiechnęła się szeroko.

Westchnął zrezygnowany i podjął marsz.

- Jestem wielki, wytatuowany, bywam groźny…

- Przestań – przerwała mu Agata – ja lubię wielkich, wytatuowanych i groźnych mężczyzn. Podobasz mi się.

- Ale czy im się spodobam?

- Na pewno. Jesteś najwspanialszym mężczyzną pod słońcem i zawsze im o tym mówię. Poza tym masz podobny do mojej rodziny charakter i poczucie humoru, nie mogą cię nie polubić.

- Trzymam cię za słowo.

Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.

- Nie martw się mój wielkoludzie, przejdziesz test na zięcia śpiewająco.

 

Karol

Stał na pustym polu i był bardzo szczęśliwy. Właśnie nabył działkę, na której niedługo stanie jego i Olgi dom. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że tak szybko uda mu się osiągnąć cel. Myślał, że zajmie mu to lata, tymczasem nie minął rok, a on stał się właścicielem działki. Jeżeli o niego chodzi, to mogła być większa i położona dalej od ludzkich oczu, ale wiedział, że w Karnym Mieście działają inne prawa i dostał to, co mu dali. Odgonił chmurne myśli i postanowił tylko się cieszyć. Dodatkowo Tomasz i Bartek obiecali mu pomoc, a i Olga powiedziała, że też się chętnie do tej pracy przyłączy. Pewnie na Ziemi by oponował, gdyż była drobną i filigranową kobietką, z drugiej strony widział ją przy pracy na murze i wiedział, że na budowie też da sobie radę.

Już niedługo będzie mógł mieć ją za żonę. Jakie więzienie na Ziemi dawało takie możliwości? Warto było się zresocjalizować.

 

Robert

Siedział w swoim gabinecie i przeglądał papiery, które rano położyła mu na stole dyżurna strażniczka. Większość z nich, to były raporty z dnia poprzedniego, ale nagle wpadła mu w rękę koperta. W ręku czuł, że jest wypchana papierem, ale nie znalazł na niej żadnego zapisku czy adresu, dla kogo miała być przeznaczona. Wzruszył ramionami i stwierdził, że jako kapitan straży może do niej bezkarnie zajrzeć. Wyjął z niej kartkę A4, na której ktoś komputerowo zapisał kilka zdań.

Panie kapitanie, niech pan nie szuka adresata, bo to nie jest istotne. List został podrzucony do walizki jednego z więźniów. Nawet o tym nie miał pojęcia. Istotne jest to, że życie pani Olgi, pana i burmistrza są w prawdziwym niebezpieczeństwie. Jeden z nowych więźniów ma za zadanie was zlikwidować. Nie wiem kto. Wiem jedynie, że kretem jest jedna z osób pracujących w bazie przerzutowej na Ziemi. Jeżeli nie zauważyła, że list został podrzucony, to przeżyję i postaram się, jak najszybciej do was przybyć. Jeśli zauważyła, to już nie żyję.”

Mężczyzna jeszcze kilkakrotnie przeczytał wiadomość zanim był zdolny do normalnego myślenia.

Wcisnął guzik interkomu:

- Pani sierżant, proszę do mnie przyjść – powiedział do dyżurnej.

Kobieta weszła do gabinetu i spojrzała na niego uważnie.

- Czy coś się stało?

- Jeszcze nie, ale może się stać – odetchnął – powiedz, kto przyniósł tę kopertę i skąd wiedział, że mam ją dostać?

Kobieta przez chwilę się zastanawiała i w końcu powiedziała.

- Kapral Kowalski przyniósł mi go rano, razem z kopiami pozwoleń turystów na pobyt.

- Zawołaj go do mnie w trybie natychmiastowym.

- Tak, jest.

Po dziesięciu minutach do pomieszczenia wszedł lekko zdyszany kapral Kowalski.

- Chciał mnie pan widzieć.

- Tak. Powiedz mi, skąd wziąłeś tę kopertę – kapitan od razu przeszedł do rzeczy.

- Wyjąłem ją z walizki z innej koperty, na której było napisane, że to ma trafić do pana.

- A gdzie masz tamtą kopertę? I czemu wyjąłeś z niej ten list?

Młody chłopak wzruszył ramionami.

- No robiłem rewizję, a ta mniejsza koperta wypadła z tej większej.

- Czy było jeszcze coś w środku?

- Nie, tylko to – wskazał list.

- Masz tę większą kopertę?

- Pewnie jest gdzieś w śmieciach.

- No to po nią szoruj – kapitan zaczął tracić panowanie nad sobą. Co za ignorant!

Po kolejnych dziesięciu minutach chłopak wrócił z wymiętoloną dużą kopertą A4.

- Proszę.

- A teraz znikaj.

Kapitan obejrzał większą kopertę, na nie były przyklejone litery „DO RĄK WŁASNYCH KAPITANA ROBERTA ZABŁOCKIEGO”

Zajrzał do środka, ale nic więcej tam nie znalazł. Powinien to wszystko oddać technikom do zbadania, ale najpierw musiał spotkać się z Olgą i Pawłem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka