Więzienna planeta - odc.73

 

Karol i Olga
Opowiedziała Karolowi wszystko, o czym rozmawiała z burmistrzem i kapitanem. Narzeczony, zanim się odezwał przez bardzo dugą chwilę analizował informacje i zastanawiał się, co ma zrobić, żeby zapewnić Oldze bezpieczeństwo. W końcu powiedział cicho:
- Gdybym mógł wrócić na Ziemię, raz dwa znalazłbym wszystkich, którzy są odpowiedzialni za ten spisek. Niestety siedzę w więzieniu i nic z tego nie będzie.
Olga pogłaskała go po twarzy.
- Nie mogę na to przystać.
- Ja nawet o to nie proszę.
- Ale nie możesz mi przeszkodzić w zrobieniu małego, prywatnego śledztwa tutaj na miejscu.
- Wlałabym żebyś nic nie robił, nie chcę żeby nam się ten przestępca wymknął.
- Nie wymknie się. Nie dam mu na to szans – Karol był bardzo pewny swego.
- Co zamierzasz?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nic. Na razie będę obserwował i słuchał, co ludzie gadają. No i pochodzę po strefie dla turystów, może tam coś w trawie piszczy.
- Pamiętaj, że jeśli coś odkryjesz, nie rób żadnych głupot. Nic na własną rękę. Dobrze?
- Dobrze – powiedział czule i ją pocałował – czy ja cię kiedyś zawiodłem?
- Nigdy – uśmiechnęła się do niego Olga i mocniej przytuliła, po czym dodała – myślisz, że to się kiedyś skończy? Że przyjdzie dzień kiedy odkryjemy sprawców, ci pójdą do więzienia, a my będziemy mieć spokój.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział uspakajającym tonem. A w myśli dodał „przez jakiś czas.”
 
 
Robert
Patrzył rozbawiony w lekko nadąsaną twarz Lulu. Przed chwilą zrobiła mu mini wykład o tym, że ją zaniedbuje. Że nie widziała się z nim od trzech dni i że pewnie już jej nie kocha i dlatego zaczyna unikać. On, jak to chłop roześmiał się na te niedorzeczności, a ona się nabzdyczyła. Próbował ją objąć i przytulić, ale odskoczyła od niego i splotła ramiona na piersi. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
- To, co mówisz nie ma sensu – powiedział.
- Tak? To dlaczego nie widziałam cię nawet przez chwilę. Nie wpadłeś do sklepu nawet na pięć minut.
- Lulu, jestem kapitanem straży, mamy najazd turystów, nowe dyżury na murze i drapieżniki za płotem. Naprawdę nie miałem czasu. A do domu wracałem późnym wieczorem, kiedy ty już miałaś ciszę nocną.
- Tak? – wybuchła – ale na schadzki z panią dyrektor i burmistrzem, to miałeś czas. Tak?
- To były sprawy służbowe – powiedział poważnie.
- Na środku jakiejś łąki?
Robert spojrzał na nią czujnie i powiedział nieco ostrzejszym tonem.
- Skąd wiesz, gdzie z nimi rozmawiałem?
Lulu skuliła się i cofnęła. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Mimo, że byli ze sobą od kilku miesięcy, ona nadal bała się, kiedy mówił głośniej.
Nie skomentował tego, ponieważ nie miał czasu na drążenie starego tematu o jej lękach. Lekko się zirytował –„W zasadzie, to powinna już dawno mu zaufać i przestać się wygłupiać.” – pomyślał. Podszedł do niej pewnym krokiem i mocno przytulił. To mówiło jej więcej niż słowa.
Po jakimś czasie Lulu się uspokoiła i bąknęła:
- Poszłam na blanki starego muru i was obserwowałam. Widziałam jak jedziecie na to odludzie. Widziałam też strażników rozstawionych w pewnej odległości od was. Jakby mieli was przed kimś lub przed czymś bronić.
Robert zesztywniał. Nie, to żeby się kryli z tym, co robią, ale z drugiej strony liczyli na to, że nikogo to nie będzie obchodzić. Skoro obchodziło Lulu, to może i kogoś kto jest zamieszany w spisek. Bo Robert szczerze wątpił w to, że tu na miejscu działała tylko jedna osoba. Na pewno był tu jeszcze jakiś inny szpieg albo szpiedzy.
- Co się stało? – spojrzała na niego spłoszona – powiedziałam coś nie tak? Gniewasz się na mnie za to, że poszłam na te blanki?
Kapitan odetchnął głęboko kilka razy i opanował zdenerwowanie.
- Nie jestem na ciebie zdenerwowany – zapewnił – raczej czuję się głupio, że cię tak przez te kilka dni zaniedbałem. Masz rację, powinienem znaleźć chociaż pięć minut na spotkanie z tobą – pocałował ją w czoło.
Lulu uśmiechnęła się promiennie. Miał zamiar  jeszcze ją zapytać, czy widziała jeszcze kogoś na starym murze czy w ich okolicy. Ale stwierdził, że zrobi to później. Teraz ona domagała się czułości. A on, mimo, że był twardym facetem zamierzał jej te czułości dać.
 
Agata
Do przyjazdu rodziców było co raz bliżej. Agata bardzo się cieszyła, że w końcu zobaczy ich na żywo i że spędzi z nimi miesiąc. Bartek trochę się na nią gniewał za to, że znowu wyjedzie zostawiając go w Karnym Mieście. Ale i on rozumiał, że nie mieli innego wyjścia. Najpierw miała z rodzicami spędzić kilka dni w Karnym Mieście, a potem wykupiła dla ich trójki tydzień Błękitnej Lagunie przy Kolonii Karnej. Ona jeszcze tam nie była, a słyszała, że to wspaniałe miejsce. I całkowicie pozbawione niebezpieczeństw. Potem znowu mieli wrócić na kilka dni do Karnego Miasta, a potem znowu wyjechać na tydzień nad Burzliwe Wodospady.
I z jednej strony była przeszczęśliwa, bo chciała nacieszyć się rodziną, ale z drugiej strony było jej smutno, że nie będzie mogła cieszyć się nimi razem z Bartkiem.
- Wszystko to jest głupie i tyle – powiedziała na koniec.
 
Tomek i Ania
Dostali pozwolenie na spędzenie godziny czasu we dwoje w karczmie. Przez większość czasu nic nie mówili tylko przytulali się do siebie i patrzyli sobie w oczy. W końcu Tomek ni z tego ni z owego zapytał.
- Co masz zamiar robić, kiedy skończy się twój wyrok?
Ania popatrzyła na niego zdziwiona.
- Nie za bardzo rozumiem?
- Nie zastanawiałaś się czasem, co chcesz potem robić?
Ania lekko zadrżała.
- Tak szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym. Cieszę się dniem dzisiejszym. Przyszłość lekko mnie przeraża.
- Dlaczego?
- Bo ja nie chcę wracać na Ziemię.
- I nie musisz.
- Nie?
- Przecież możesz dalej mieszkać i pracować w Karnym Mieście – Tomek urwał, po czym dodał z szerokim uśmiechem – albo mnie posłuchać, bo ja mam plan.
- Tak? Jaki? – zaciekawiła się dziewczyna.
- Myślałem nad tym przez kilka dni. Myślałem gdzie mógłbym się najlepiej sprawdzić. I wiesz, co mi wyszło?
- Nie?
- Że w turystyce. Jestem doskonałym sprzedawcą marzeń. Czemu nie miałbym robić tego legalnie?
- A gdzie jest w tym wszystkim dla mnie miejsce?
- No ze mną – zaśmiał się niepewnie – bo ja tak sobie pomyślałem, że można by na tej planecie założyć jeszcze jeden kurort wypoczynkowy.
Ania uniosła brwi.
- A skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Z obserwacji. Wiesz ilu już turystów tutaj przyjechało?
- Nie? Ilu?
- Naliczyłem sześćdziesiąt osób, a codziennie przybywają nowi – Ania chciała coś dodać, ale jej przerwał – poza tym popytałem się, jak duże są hotele w okolicy i w kurortach wypoczynkowych i wyszło mi, że za mało.
- A ile dokładnie.
- No i to będzie twoja rola. Dowiedzieć się dokładnie ile i czy nasz biznes ma sens. Ja prognozuję, że w kolejnych latach będzie nas tu raczej przybywać niż ubywać.
Ania uśmiechnęła się do niego czule i pocałowała w usta.
- Prawda jest taka, że ja na razie nie chcę się zajmować żadnym biznesem. Lubię pracę w szkole i w radio.
- Czyli co, nie? – Tomek był lekko zawiedziony, że jego pomysł nie przypadł dziewczynie do gustu.
- Nie – uśmiechnęła się – to jest wspaniały pomysł, ale wróćmy do niego kiedy będziemy bliżej końca odsiadki. Dobrze?
- Masz rację – pocałował ją w nos – do tego momentu będę miał dla nas cały biznes plan.
- Jesteś niemożliwy – śmiała się Anka.
 
Nina
Siedziała za mamą na ławce przed jednym ze sklepów ze strefy turystycznej. Ojciec poszedł szukać pamiątek, więc miały chwilę dla siebie.
- Mam tylko 15 minut – powiedziała Nina smutno.
- To nie traćmy ich na wzdychanie – uśmiechnęła się do niej mama – powiedz mi od razu, co cię gryzie.
- Bo Mat wcale nie jest moim chłopakiem – powiedziała.
- Wiem skarbie, ale to i tak nie ma znaczenia.
- Co masz na myśli?
- Bo osobiście uważam, że on będzie twoim chłopakiem.
Ninie zadrżała broda.
- Mamo, ale ja nie chcę mieć chłopaka. Wolę mieć przyjaciela.
- Jedno nie wyklucza drugiego – starsza kobieta pogłaskała dziewczynę po włosach.
- Mat jest fajny, rozśmiesza mnie, dodaje odwagi i sprawił, że wszystko mu o sobie opowiedziałam.
- I co on z tą wiedzą zrobił?
- Właściwie to nic. Przeszedł z tym do porządku dziennego i w ogóle do tego nie wraca.
- Może i ty powinnaś tak zrobić?
- Nie umiem. Przeszłość do mnie wraca.
Matka objęła Ninę i powiedziała ciepłym głosem.
- Nigdzie nie musisz się spieszyć. Myślę, że on to zrozumie. Tylko pamiętaj, żeby mu wszystko powiedzieć. Żeby wiedział, że potrzebujesz czasu.
Nina pokiwała głową i bąknęła.
- Wiem. Nie będę już kombinować. Ja go lubię mamo, naprawdę go lubię.
 
Olga
Dyżurna w bazie przerzutowej poinformowała ją, że kapitan Jacek Olechowski bardzo chce z nią porozmawiać. I że nie rozumie, czemu od dwóch dni wciąż słyszy odmowę. Gdyby udało się go przełączyć do jej gabinetu nie miałaby z tym problemu, niestety nie odkryli jeszcze, jak to w tym świecie zrobić.
Nie mogła jednak tak go zostawić, zwłaszcza, że nikt go nie informował czemu ani ona, ani burmistrz nie mogli z nim rozmawiać.
Dlatego napisała list, który miał odczytać Jackowi dyżurny strażnik w bazie.
„Cześć Jacek. Przepraszam, że nikt z nas z tobą chwilowo nie rozmawia, ale mamy tu mały mętlik z powodu napływu turystów oraz nowych więźniów. Umówmy się na spotkanie. Podaj dzień i godzinę, wtedy na pewno połączysz się albo ze mną albo z burmistrzem. Wszystkie Twoje raporty otrzymaliśmy. Jeśli masz jakieś nowe wytyczne przekaż je tym, którzy odbierają od ciebie rozmowę. Pozdrawiam Olga.
List dała swojej sekretarce, która po pracy zaniosła go do bazy przerzutowej.

Olga uznała, że to było dobre rozwiązanie, ponieważ dawało jej kolka dni na urobienie przyjaciół i Karola, żeby pozwolili jej tam pójść i porozmawiać z kapitanem. Dodatkowo mieli chwilę na to, żeby wymyślić, jak rozmawiać z Jackiem Olechowskim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka