Cudze chwalicie, swojego nie znacie - gościnność

 

Cudze chwalicie, swojego nie znacie - gościnność

Oczywiście, moje zdanie jest subiektywne i oparte na własnych doświadczeniach, ale myślę, że wiele osób się w tym temacie odnajdzie.

Bywam w rożnych środowiskach, instytucjach i grupach i wiem jedno, gościnność to coś, co nas wyróżnia od innych.

Nie na darmo powstały takie powiedzenia, jak:

Czym chata bogata tym rada.

Postaw się a zastaw się.

Gość w dom, Bóg w dom.

Czy takie gesty, jak witanie obcych chlebem i solą.

Chociaż w dzisiejszych czasach raczej maseczką i łokciem.

Ale chodzi o to samo, żeby nasz gość czuł się z nami dobrze.

Dlatego, jeżeli jest taka możliwość dostaje najlepsze miejsce przy stole, najlepsze łóżko, jeżeli u nas nocuje, czy nowe mydło, żeby nie musiał korzystać z naszego.

Oczywiście, jeżeli ludzie znają się jak łyse konie, to będą spać razem i na desce i myć zęby jedną szczoteczką, ale i tak jeżeli to my go przyjmujemy, to dostanie najlepszy kawałek deski i pierwszy będzie te zęby szorował. Wiem, jestem obrzydliwa, ale taka prawda. I jak ktoś mi powie, że nigdy nie korzystał ze szczoteczki przyjaciela, to ja odpowiem – jeszcze wszystko przed tobą.:)

Ale zacznę od jedzenia i picia.

Urodziny, imieniny, śluby, a nawet pogrzeby, to czas, kiedy spotykamy się przy stole i zawsze  jest coś do jedzenia. A raczej, że stoły uginają się pod wielką ilością potraw i napojów. Gospodynie domowe dwoją się i troją, żeby dla nikogo nie zabrakło porcji i wciąż mówią – no jedzcie, czemu nie jecie?

- Nie mieścimy.

- Bzdura, zaraz będzie jeszcze szarlotka.

Tak, gość nie może od nas wyjść głodny.

I tutaj po raz kolejny przytoczę słowa Steffena Möllera, który opowiadał, że zaprosił do siebie Polaków w porze obiadowej i podał paluszki. Potem dziwił się, że jesteśmy dziwnie skonsternowani. Dopiero później, ktoś się nad nim zlitował i wytłumaczył, że jeżeli zaprasza się osoby w porze obiadowej, to ta osoba szykuje się na zupę i kotlet, a nie przegryzkę.

Co do mniejszych spotkań typu plotki przy herbatce, też nie są pozbawione czegoś do zjedzenia. Ciasto, ciasteczka, chrupki i chrupeczki, w zależności od preferencji.  Ja ostatnio goszcząc się na takiej właśnie herbatce, oprócz babeczek, dostałam również kanapki. Bo na stole nie powinno niczego zabraknąć.

Ale goszczenie się, to nie tylko wspólne biesiadowanie, ale również spędzanie czasu. Nocne seanse filmowe, nocne Polaków rozmowy, umawianie się na gry, to wszystko jest właśnie związane z naszą otwartością. Możecie powiedzieć, że gdzie indziej też tak jest. Może, ale na pewno nie z taką częstotliwością, jak u nas. Pamiętam, że potrafiłam co kilka dni zapraszać ludzi na wspólne oglądanie filmów, oczywiście z obowiązkowym piwem i czymś do jedzenia.

Podoba mi się również to, że jak przyjeżdża do nas ktoś z  zagranicy, stajemy na głowie żeby taką osobę zabawić, pokazać się z jak najlepszej strony (nie zawsze), nauczyć go polskich przekleństw i sprawdzić, czy ma twardszą głowę od nas.

I widać to było nawet ze wspomnień zagranicznych gości w XVII wieku, byli zadziwieni dwiema rzeczami, że lubimy się bawić i że gościmy się ile się da i wszyscy są zadowoleni.

Inna sprawa. W naszym państwie nie ma czegoś takiego, jak wypraszanie gości. Gość wie kiedy ma wyjść albo nocuje. Nie ma czegoś takiego, że mówi się – sorry idź sobie. Jeżeli już to – skoro jest tak późno, to może przenocuj.

Wtedy dobrze wychowany człowiek rozumie aluzję i zamawia taksówkę albo nocuje. Nie ma limitu godzinowego, jedynie sprawy tak przyziemne, jak praca mogą nas wygonić do domu.

Jednego razu u mnie, impreza zaczęła się o 20 00, a skończyła o 14 00 następnego dnia. I co? I nie było problemu.

Oczywiście, to było dawno i takie ekstremalne rzeczy już mi się nie przydarzają, ale mam to w pamięci w szufladce – SUPER WSPOMNIENIA.

A co z wpadaniem bez zaproszenia? Myślę, że dzisiaj dzięki telefonom, jest to rzadsze, ponieważ zawsze możemy do kogoś zadzwonić i uprzedzić, że za 5 minut u nich będziemy. I o ile nie ma przeszkód, typu – nie ma mnie w domu, to przyjmujemy wędrowca.

Ja niedawno zadzwoniłam do koleżanki i spytałam się czy mogę do niej przyjść, bo nie opłaca mi się wracać do domu, a za godzinę i tak razem miałyśmy się spotkać z innymi ludźmi, ale gdzie indziej. Koleżanka zgodziła się, a ja jej powiedziałam, że za 20 minut będę. Weszłam w drzwi i co zastałam? Pulpety w sosie. Wiedziała, że jestem po pracy, więc szybko zrobiła obiad. Czyż to nie wspaniałe?:)

Żeby nie było, ja też tak robię i lubię gości. Na przykład co jakiś czas jem śniadania z moimi przyjaciółkami z kółka różańcowego. Po prostu po porannej mszy zapraszam je (chyba że one pierwsze to zrobią) i przed dwie godziny biesiadujemy. Robię też grille i imprezy taneczne, właśnie za kilkanaście dni zaproszę sporo osób na urodziny. Mam nadzieję, że nie postarzeliśmy się tak, żeby nie tańczyć. Ale gościnność, to nie tylko napełnienie komuś brzucha i plotkowanie, ale też ugoszczenie człowieka najlepiej, jak się potrafi. I tutaj podam przykład z mojego doświadczenia. Daję wykłady w Ośrodku Pomocy Społecznej dla staruszków. Oni bardzo się cieszą i ja też. Ale dla mnie to wykład, a dla nich to ugoszczenie mnie w zamian za poświęcony im czas. Dlatego dostaję od nich różne rękodzieła, ale i herbatkę i ciasteczka, których nie zdążam zjeść, bo cały czas gadam. Ale są? Są.:)

Jesteśmy gościnni, lubimy się gościć, sprawia nam frajdę spędzanie czasu z innymi i czy to jest grill w ogródku, czy też wesele córki, bawimy się wesoło prowadząc różne Polaków rozmowy, od sprzeczek, po kawały. I nawet, jak się ktoś przy tym pobije, to dzięki temu mamy temat na kolejne spotkanie się i omówienie kwestii np. przy piwie.

 

*Dopisek do starego tekstu. Aktualizacja.J

Pewnie niektórym włos się jeży na głowie, ponieważ mamy czas pandemii i goszczenie nie jest wskazane, ale nie sądzę, żeby większość z nas, to zatrzymało. Moi sąsiedzi, co i raz robią grilla lub ognisko, ja sama we wrześniu zaliczam około 5 imprez, swoją zrobię już w październiku. Nawet dzisiaj i to za kilka godzin idę na urodziny do jednej z moich bratowych.

 

 Powiązane linki:

https://doniesieniazpolawalkinoyer.blogspot.com/2020/09/cudze-chwalicie-swojego-nie-znacie.html

 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka