W autobusie
Nie ma to jak podnieść sobie ciśnienie z rana. A jeśli może wziąć w tym udział połowa autobusu, to już w ogóle sukces. Zwłaszcza, że rzecz działa się przed siódmą rano. A wszystko przez nieotwarte drzwi. Kierowca nie wcisnął guziczka i pasażer nie wytrzymał. Poszedł powiedzieć panu kierowcy, co o tym sądzi. Oczywiście użył do tego kwiecistej mowy podwórkowej w wersji obfitej. Pan kierowca wszedł z nim w krótką dyskusje, ale w odróżnieniu do niezadowolonego pana używał zwykłej polszczyzny. Po chwili jedna z pasażerek nie wytrzymała i poprosiła krzycząc na pana niezadowolonego, żeby ten się uspokoił i nie używał kwiecistej mowy. Na to pan wszedł w dyskusje z panią, która skończyła się rymowanką, której jednak tu nie umieszczę ze względu na czułe oczy niektórych czytelników. Kiedy niezadowolony pan wysiadł, pasażerka nabrała odwagi i równie kwiecistą mową go podsumowała. Po krótkiej chwili ciszy odezwała się inna pasażerka, która również podsumowała go kwiecistą mową.
Jaki z tego morał?
Każdy czasami używa kwiecistej mowy.
Ewentualnie.
Wstałeś lewą nogą? Szybko stań na prawej
i się opanuj, to tylko poniedziałek.
PS.
Doniesienia z popołudnia. Aktualnie w
autobusie starszy pan obcina sobie paznokcie u rąk.
Co za dzień.
Komentarze
Prześlij komentarz