Star Trek lata 1966 - 1969
Ja w ogóle jestem fanką Star Treka. Co prawda nie tak wielkim, żeby mieć w szafie strój Klingonki czy oficera USS Enterprise, ale bardzo lubię ten serial. W mojej młodości (czyli w epoce dinozaurów), w TV leciała część Star Trek: The Next Generation i to na niej się "wychowałam".
Po latach zrobili pełnometrażowe filmy, które oczywiście obejrzałam. I to spowodowało, że na powrót zaczęłam interesować się serialem. Zaczęłam od Star Trek Discovery, bo pojawił się jako nowość na Netflixie. W przerwie między sezonami sięgnęłam po Star Trek Voyager i wsiąkłam w niego na jakiś czas. Zaczęłam też po raz drugi oglądać Star Trek: The Next Generation, ale jakoś chemii między nami nie ma. Dlatego postanowiłam zacząć od korzeni, czyli od Star Trek. I jestem zachwycona.
Pewnie większość z Was popuka się w głowę. Co może być zachwycającego w takim starociu. Ano wszystko. Gra aktorów, tak inna niż dzisiaj. Bardziej teatralna, a niekiedy przerysowana. Bardzo podobają mi się sceny walk, ponieważ wyglądają, jak solówa między małolatami albo jak z kreskówek. Kamera dużo czasu poświęca zbliżeniom twarzy, a aktorzy często grają tylko mimiką.
Podoba mi się również rozmach tego serialu. Większość scen jest nagrana w studio filmowym, mimo to sceneria jest świetna. Pewnie teraz ktoś się puka w głowę. Bo przecież tło jest namalowane, a kamienie ze styropianu lub gipsu. Nie szkodzi. Powiem tak, jak mówię uczniom. Nie należy patrzeć na historię naszymi oczami. Nie należy patrzeć na film z lat sześćdziesiątych naszymi oczami, bo wtedy rzeczywiście wszystko wyda nam się plastikowe i sztuczne. Tak, jak potwory. Bardziej śmieszą niż przerażają, bo są zrobione z gumy, a nie przy pomocy grafiki komputerowej. Ale kiedy spojrzy się na to (przynajmniej spróbuje) ich oczami i możliwościami technicznymi, to trzeba przyznać, że jest to niezłe dzieło.
Mają takie śmieszne nadajniki w uszach, które pozwalają im łączyć się w kosmosie z innymi użytkownikami drogi wśród gwiazd. No i strasznie powoli latają. Zazwyczaj w tempie warp 1.
Minusem są oczywiście kiepskie cięcia i zmiany scen. Często postaci stoją inaczej lub wręcz znikają z kadru, mimo, że powinni tak być. To oczywiście dotyczy postaci drugoplanowych. Ale to ja się czepiam, bo mam zboczenie zawodowe i lata oceniania filmików młodzieży.
Zastanawia mnie też strój kobiet. Tyłki im widać. Mają tak krótkie tuniki, że na serio widać im majty. I tak się zastanawiam, czy to było związane z Twiggy i jej rewolucji w długości sukienek? A raczej ich braku. Wszystko musiało być mini? Czy raczej była to wizja scenarzystów albo reżysera?
Podoba mi się ten serial i aktorzy i wszystko. Polecam.
Źródło zdjęcia:
https://pixabay.com/pl/photos/leonard-nimoy-william-shatner-393861/
Powiązane linki:
https://doniesieniazpolawalkinoyer.blogspot.com/2020/10/o-star-treku-jeszcze-sow-kilka.html
Komentarze
Prześlij komentarz