Dziś są moje urodziny


 I co? I nic. Życie toczy się dalej. 

Brzmi to smutno. 

Zacznę jeszcze raz.

Dziś są moje urodziny. Jupiii!!!

Kolejny rok życia za mną! Kolejne doświadczenia, kolejne zmiany i kolejne codzienności przeminęły!

Jaki był ten rok życia?

Inny niż wszystkie. Bo każdy jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Co się ciekawego wydarzyło? Mnóstwo rzeczy.

Ale może od początku. Na pewno ten rok był czasem, w którym walczyłam o zdrowie i równowagę w życiu. Jest już lepiej, ale sami widzicie, że nie ma żadnych opowiadań. Nie jestem ich w stanie pisać. To też powoduje cierpienie, ponieważ to była znacząca część mojego życia. Coś się we mnie wypaliło. Coś się zmieniło. Mam nadzieję, że jak wróci, to z przytupem. Nadal nie wydałam książki, mimo że wciąż to sobie obiecuję. A może potrzebuję dobrego menagera? Kogoś, kto mi pomoże się zareklamować? Ktoś chętny? 

W tym roku mojego życia zaczęłam pisać do Magazynu Dzielna Matka, ale i popełniłam wpis do magazynu Kreda. Udało mi się też kilka wykładów historycznych, w tym ostatni w tygodniu, kiedy zamknęli nas na kwarantannie. 

Z zupełnych nowości, to zaczęłam morsować i zaliczam to do przeżyć ekstremalnych i wartych powtórki. Tylko muszę sobie kupić specjalne buty, żeby były łatwe do wyprania i wysuszenia. Skoro o wodzie mowa, to tylko raz byłam na kajakach, mimo, że co roku obiecuję sobie bywać na nich częściej. Może Was to dziwi, bo część ludzi jest raz w roku na kajakach, ale ja mam swoje kajaki i kanu i łódź na podwórku oraz samochód z hakiem. Strasznie się obijam, prawda? 

No i była kwarantanna, która o dziwo dla mnie była czasem błogosławionym. Odpoczęłam, wyspałam się, zmierzyłam się ze swoją psychiką.  Po latach zobaczyłam piękno wiosny, gdyż alergia była dla mnie łaskawa i nie dobijała katarem. Poznałam na nowo rośliny rosnące na moim podwórku. Jedynym minusem było zdalne nauczanie, które pozbawiało mnie realnego kontaktu z młodym człowiekiem. Ale to też było dobre, ponieważ mogłam docenić, to co mam. Brakowało mi śpiewu publicznego, bo zamknęli kościoły, ale to też było dobre. Bo zatęskniłam za śpiewem na Chwałę Pana i mogłam spojrzeć prawdzie w oczy, że JA CHCĘ DALEJ DAWAĆ SWÓJ GŁOS W MOIM KOŚCIELE I ŻE NIE JESTEM ZA STARA. Dzisiaj już wszystko wróciło do normy, z jednym wyjątkiem, jestem nieustannie  wdzięczna Panu Bogu za to, że mogę Jemu i ludziom służyć moim głosem. W czasie kwarantanny tęskniłam za kościołem, za Mszą Świętą i Komunią. Ale i to było dobre, bo mogłam zatęsknić i choć trochę zrozumieć ludzi, którzy nie mają na co dzień Eucharystii, a księdza widzą raz na jakiś czas. Święta Wielkanocne były trudne, bo bez  uroczystości Triduum Paschalnego na żywo i rodziny, a wiecie, że ja rodzinny człowiek jestem. Dobrze, że jest Internet, chociaż w ten sposób mogliśmy się zobaczyć. Ale to wszystko było dobre, bo to trudny hartują. Kłamałabym, gdym napisała, że w ogóle mnie ten koronawirus nie przejął. Przejął, zmartwił, ale nie pokonał. Funkcjonuję normalnie, pracuję, jem i śpię dobrze. Ale trochę lęku we mnie jest, o najbliższych.  

Ferie zimowe, jak zwykle spędziłam w Jastrzębiej Górze i jak zwykle wróciłam zadowolona i wypoczęta. Wakacje też były udane i oczywiście najważniejsze, że w większości czasu spędzone w Jastarni. Tegoroczny wyjazd był pod znakiem eksperymentu, który pokazał mi, jaka ja dzika jestem. Ale nic więcej nie napiszę, jak pokonam dzikość, to może wtedy się z Wami tym podzielę. 

Innych wyjazdów nie było wiele, ponieważ koronawirus, ale w październiku zwiedzałam Poznań. 

To był dobry rok.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka