Coraz bliżej Święta, coraz bliżej Święta



 I jak tam na froncie kurzów i porządków. 

Ja już prawie się ogarnęłam i nawet dzisiaj przygotowałam sobie farsz na pierogi i zrobiłam grzybową. Szału smaku nie ma, ale jakąś zupę awaryjną na Święta trzeba mieć. 

Bo tak w ogóle, to będzie barszcz czerwony, ale przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.:)A tak naprawdę, to mam na nią ochotę i już.

Niestety musiałam przyhamować z bieganiem, jak kot z pęcherzem, ponieważ moje cudowne kolana dały o sobie znać. Zwłaszcza lewe. Zaczyna się zastanawiać, czy nie należę do tych szczęśliwców, na których kwas hialuronowy nie działa. Kuleję już drugi dzień i nie mogę nawet iść na spacer różańcowy, bo nie dałabym rady. I jak to zazwyczaj u mnie bywa, nie mogę znaleźć opaski na kolano. Nie wiem, gdzie ją wtryniłam. Dlatego wróciłam do starej metody bandażowania nogi bandażem elastycznym. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ponieważ bandaż się zsuwa. Może dlatego, że założyłam go na leginsy a nie na gołą nogę. Ciekawe?

Dzisiaj podczas ostatniej lekcji w klasie trzeciej maturalnej puściłam kroniki PRL-u o Świętach Bożego Narodzenia. Wzięłam pierwsze lepsze z brzegu i były w nich i lata 60-te, ale i początek 90-tych albo 1989r. Nie wiem, bo nie podali. Ale ja nie o tym. Puściłam im to w związku z przerabianiem okresu PRL-u, ale i po to, żeby było świątecznie. Założyłam nawet czapkę Mikołaja, co by poprawić sobie i uczniom nastrój. Ale, ja też nie o tym...

W filmie był przydługi reportaż o przygotowaniach do Świąt u jednej z polskich rodzin. Dla mnie osobiście, było to trochę nudne i strasznie poważne i nawet myślałam sobie, że młodzieży się nie spodoba. I zostałam zaskoczona, ponieważ się myliłam. Jedna z dziewczyn wzięła sobie do serca, to co mówiła kobieta na początku wolnej Polski, czyli 30 lat temu. Gospodyni domu, powiedziała bardzo ważną rzecz, że wigilia i Święta, to czas nie tylko życzeń, ale i przebaczania. 

I powiem Wam, że wzruszyła mnie ta uczennica, która powiedziała, że mocno jej to dało do myślenia. Że krzątanina, prezenty przyćmiły nam to, co najważniejsze, żebyśmy siadali przy stole w zgodzie. Do tego stopnia mnie to poruszyło, że składając im życzenia powiedziałam im i o  przebaczeniu i zgodzie przy stole.

Ale to nie koniec. Przed chwilą w radio wysłuchałam jeszcze ciekawszej rzeczy. Że podczas życzeń powinniśmy sobie dziękować. I to też wydało mi się piękne i bardzo ważne. Bo za mało sobie dziękujemy. 

A za dużo życzeń typu: 

- Obyś się zmienił, obyś miał piątki w szkole, obyś przestała być upierdliwą starą panną:) 

Może czas to zmienić na: 

- Dziękuję, że jesteś przy mnie, że mnie wspierasz, że starasz się być pomocny. Dziękuję, za to, że o mnie pamiętasz i nie dajesz mi pogrążyć się w samotności/starości. A życzę Ci samych dobrych ludzi wokół Ciebie i miłości drugiego człowieka. I przebacz mi, jeśli Cię czasami ranię.

Tak, to chyba wystarczy...

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka