Media społecznościowe, to jednak ważna rzecz.
W Internecie ludzie umieszczają informację o tym, co aktualnie robią. Że wstali, że jedzą, że oglądają serial itp. Zaraz potem pojawiają się komentarze innych ludzi o tym, jak to, co inni robią ich nie interesuje. I czy można łaskawie wrzucać, coś bardziej ciekawego.
I
wiecie co?
I
dzisiaj mnie coś tknęło albo natchnęło i myślę, że to wszystko jest bardzo
ważne.
Dlaczego?
Bo
jesteśmy ludźmi, istotami społecznymi, które lubią dzielić się z innymi
informacjami o sobie. My po prostu nie możemy bez siebie żyć.:)
Kiedyś,
kiedy nie było Internetu, załatwialiśmy to twarzą w twarz lub przez telefon. Rozmawialiśmy
z przyjaciółmi i rodziną o tym, co zjedliśmy i czy było dobre, na co wybieramy
się do kina, co planujemy robić wieczorem i tak dalej.
Dzisiaj,
te dialogi przeniosły się do Internetu.
Niektórych,
to śmieszy innych drażni, a jeszcze innych bardzo interesuje i z przyjemnością
dowiadują się o życiu wirtualnych znajomych.
Niezależnie,
do której grupy należymy miejmy świadomość, że dzielenie się ze światem naszymi
opiniami i tym, co robimy, jest czymś normalnym.
I
bardzo ważnym.
Zwłaszcza
teraz, kiedy wielu z nas siedzi w domu i rzadko spotyka się z rodziną i przyjaciółmi
poza wirtualnym światem.
I
powiem Wam, że bardzo mi się podoba to, jak na FB powstają różne akcje, zarówno
te prywatne, jak i organizowane przez różne instytucje. I nie chodzi o
przedświąteczną dobroczynność (chociaż, to bardzo ważne, ale nie jest tematem
wpisu), tylko o dzielenie się ze sobą wycinkami z naszego życia.
Na
przykład. Weźmy takie rekolekcje. Przychodzimy do kościoła, wychodzimy z kościoła,
pogadamy o nich z najbliższymi lub nie i wracamy do codzienności. A tymczasem
księża z mojej parafii zadali nam pytanie, co zapamiętaliśmy z rekolekcji. I to
publicznie na FB.
Czemu
to jest ważne?
Temu,
że dzieląc się z innymi swoimi przemyśleniami, możemy poznać się nawzajem,
zbliżyć jako wspólnota parafialna, ale i odkryć ile jest w nas podobieństw i
różnic. I potem pani X nie jest panią X, tylko Krysią z FB, która myśli
podobnie do nas.
Z
innej beczki. Moje jabłonowskie Centrum Kultury i Sportu. Tam praca trwa
nieprzerwanie. Nie można się spotykać na żywo, więc wiele akcji zostało
przeniesionych do Internetu. I też. Poproszono, żeby pokazać swoje
przedświąteczne dekoracje. A jakże, dałam swoje wieńce adwentowe.
I
co to dało?
To,
że zbliżamy się do siebie, bo jesteśmy z jednej miejscowości, poznajemy się,
bierzemy czynny udział w życiu
gminy i możemy poczuć między sobą jakąś
małą więź, wspólnotę.
I
jeszcze jeden przykład. Jak pamiętacie wrzuciłam zdjęcie zaśnieżonego podwórka,
od razu kilka osób dodało swoje, pojawiły się komentarze i powstał dialog wśród
ludzi, z których nie wszyscy się znają, ale każdy miał coś do powiedzenia o
pięknej, czwartkowej pogodzie.
Co
to dało?
To,
że jesteśmy do siebie podobni, że znajdujemy z kimś wspólny język, że to samo nam
się podoba albo cieszy. Pokazuje nam, jak ważne jest, żeby ktoś z nami był,
dzielił się sobą. Że każdy z nas lubi się sobą pochwalić, ale w takim dobrym
sensie, potrzebnym nam wszystkim. Bo dla każdego jest tam miejsce, każdy może
wrzucić fotkę, komentarz lub gif.
Jesteśmy
ludźmi i Internet nie sprawił, że te czy inne wpisy, to nowość zrodzona w
wirtualnym świecie. My po prostu tacy jesteśmy.
Tylko
kiedyś robiliśmy to w mniejszym gronie i bez zdjęć i filmików, a za to z dużą
dozą wyobraźni i opisów, tego, co nam się przytrafiło.
Dlatego
oświadczam, że przestaję się już dziwić tym ludziom, którzy raczą mnie
informacją o swojej kolacji. Uznaję, że to jest dla nich tak samo ważne, jak
dla mnie pierwszy (i mam nadzieję, że nie ostatni) śnieg.
Komentarze
Prześlij komentarz