Moje tradycje Bożonarodzeniowe
Pisałam wczoraj tekst do Magazynu Dzielna Matka o polskich tradycjach Bożego Narodzenia. Zarówno tych, które do dzisiaj bywają w naszych domach, jak i tych, o których słyszało niewielu albo w ogóle wypadły z obiegu. Ale o tym będziecie mogli sobie przeczytać na dniach w gazecie.
I kiedy tak o tym pisałam zastanawiałam się nad moimi tradycjami (mojej rodziny). Bez czego nie wyobrażam sobie wigilii i Świąt.
Na
pewno nie pochodzę z rodziny, w której kultywuje się regionalne zwyczaje. Nie
jadamy kutii i nie ma klusek z makiem. Nie ubieramy się w stroje ludowe, bo
takich w Jabłonnie nie ma. A może szkoda, suknia w deseń z jabłek mogłaby być
nawet całkiem ciekawa. Co zatem robimy? Co dla nas jest ważne?
Przede
wszystkim jest to dla nas święto religijne i obchodzimy je w sposób
chrześcijański. Wigilię zaczynamy od modlitwy z fragmentem Pisma Świętego o
narodzinach Pana Jezusa, potem modlimy się za rodzinę i zmarłych. Oczywiście
łamiemy się opłatkiem. Ja po wieczerzy wigilijnej idę na Pasterkę, gdzie
zazwyczaj mam fuchę w postaci śpiewu na czuwaniu, czy też podczas Mszy Świętej. Inni idą do kościoła w dzień, a 26 grudnia, też tam idziemy. Ale raczej każdy osobno. Nie
ma wigilii bez śpiewania kolęd, czasami ktoś zagra do tego na gitarze lub na trąbce. Niekiedy w czasie śpiewu dzieci odpalają zimne ognie, co z
przyciemnionym światłem daje wyjątkowy nastrój.
Jeżeli
chodzi o potrawy, no to staram się, żeby było ich dwanaście, chociaż może być
ich więcej. Oczywiście wszystkie dania są bezmięsne. Mimo, że nie ma już w
wigilię postu, nadal kultywujemy tę tradycję. Z resztą nie wyobrażam sobie, aby
jeść w wigilię kiełbasę. Dziwnie bym się czuła. Co do dań na moim stole (czyli,
kiedy ja robię wieczerzę), to na pewno jest na nim znana nam wszystkich sałatka
wielowarzywna, śledź w oleju, czasami tata usmaży śledzia w cieście. Często,
ale nie zawsze robię rybę faszerowaną w galarecie i czasami jest z karpia
czasami z leszcza. Jest też barszcz czerwony i pierogi z kapustą i grzybami.
Kompot z suszu i ciasta. Inne potrawy pojawiają się okazjonalnie, na przykład
niekiedy robię kapustę z fasolą i grzybami. Oczywiście nie może zabraknąć
mandarynek i orzechów włoskich.
Nie
ma też wigilii bez odwiedzin Świętego Mikołaja i rozdawania prezentów, podczas
których dzieci prezentują swoje umiejętności wokalne, poetyckie i inne. Dorośli
też czasami dostaną jakieś zadanie. Lubię tę część spotkania, zawsze jest przy
tym dużo radości. Obowiązkowe jest też zdjęcie grupowe z Mikołajem, który
często jest dla nas jeszcze większym źródłem radości, bo nigdy nie wiemy, co
też będzie miał na sobie i jaki makijaż sobie zrobi.
Co
do wystroju domu, to nie jestem estetką i nie dekoruję domu w świąteczne
motywy, ale choinkę ubieram i serwetki tematyczne kupuję. Czasami machnę jakiś
poprawnie wyglądający stroik, ale tak szczerze mówiąc lepiej żebym została przy
śpiewaniu niż przy manualnych robótkach. W ogóle mnie nie kręcą żadne gadżety
świąteczne, jemioły, krasnale czy ściereczki w gwiazdki. Dobrze jest, jak nie
zapomnę o sianku pod obrus. Nie zapominam natomiast o świecy, którą zawsze
zapalam na początku wieczerzy, stawiam również na stole mini szopkę, którą
kiedyś dostałam od śp. proboszcza Wasiluka.
W
kolejne dni Świąt bywa różnie, czasami spędzam czas w większym gronie, czasem
mniejszym i zazwyczaj na uroczystym obiedzie. Jest wtedy czas na rozmowę o
codzienności i wspomnienia. Nikt się nie spieszy. I co najważniejsze, nie
rozmawiamy o polityce, a nawet jeśli jakieś zdanie padnie, to nie na długo, bo
jest o wiele więcej ciekawszych tematów do omówienia niż świat ludzi, których
znamy tylko z mediów.
Takie
to są moje tradycje, chociaż mam wrażenie, że w wielu domach jest podobnie.
PS. Dałam tylko zdjęci z Mikołajem ponieważ inne są grupowe, rodzinne, a niekoniecznie ktoś chce tu zawitać. Nie licząc dziadków, którymi się chwalę, ale którzy już od wielu lat nie żyją.
Komentarze
Prześlij komentarz