Różnice między kobietami a mężczyznami

 


Zacznę od tego, że wydaje mi się, że im jesteśmy starsi, tym różnic między nami jest co raz więcej. Mam wrażenie, że jak dziewczyny i chłopaki są w wieku -nastu lat, to różnice przyjmują jako oczywiste i bez zbędnego napięcia dopasowują się do siebie. I od razu zaznaczam, że nie piszę o parach, tylko ogólnie o nas, którzy jakoś tam musimy sobie ze sobą poradzić.

Bo prawda jest taka, że jesteśmy różni.

I to jest fajne, chociaż często nie do zniesienia.

Ale zatrzymam się jeszcze przez chwilę na nastolatkach, którzy niezależnie od płci działają w wielu przypadkach podobnie. Ja nie pamiętam, żebym z koleżankami zastanawiała się nad tym co w nas jest odmiennego. Przyjmowałyśmy to naturalnie, że oni są inni i myślę, że nasi koledzy też mieli podobne odczucia w stosunku do nas. A może wtedy sprawy sercowe tak zajmowały obie strony, że nie było czasu zastanawiać się, czy on jest z Marsa a ona z Wenus. To było nieważne, ważne było żeby się podobać, żeby ta druga strona chciała z nami „chodzić”. A nawet jeśli nie, to żeby było fajnie.

Ale potem człowiek dorasta, dojrzewa i te różnice zaczynają być widoczne. I tak, jak pisałam wyżej, nie chodzi mi tylko o sprawy uczuciowe, ale i te rodzinne, koleżeńskie, pracownicze itp.

I teraz chciałam na przykładzie konkretnych sytuacji pokazać tą naszą odmienność.

Oczywiście, jak zwykle z przymrużeniem oka.

Będę leciała stereotypami, chociaż wiem, że i z chłopa może być baba i z baby chłop.

Podam przykłady oczywistych oczywistości.

Dla nas kobiet niesamowite jest to, jak mężczyznom w tajemniczy sposób znikają skarpetki w szufladzie, gacie na grzejniku czy okulary na stole. Można by wręcz napisać o tym pracę naukową pod tytułem: Gdzie moje skarpetki i jak je znaleźć?

I któregoś dnia, mój ojciec kręcił się po przedpokoju i nerwowo rozglądał. W pewnym momencie zapytał się mnie:

- Nie widziałaś moich skarpetek?

A ja odparłam pytaniem.

- Jak wy kiedyś rządziliście światem, skoro nie możecie znaleźć skarpetek, które leżą pod nosem?

I oczyma wyobraźni zobaczyłam rycerza szykującego się do bitwy, który krzyczy do żony:

- Maryna, widziałaś moje onuce?

Ale, żeby nie wyszło, że piszę prześmiewczo tylko o panach, to my też mamy swoje przywary.

Myślę, że dla mężczyzn niezrozumiałe jest to, jak kobiety mogą bać się pająków czy myszy. W końcu, to takie małe zwierzątka. Ja osobiście się nie boję, bom wsiowa baba, ale solidaryzuję się z moimi koleżankami. I wiem, że nie ma  z tym strachem przesady, bo spotkałam kobiety z arachnofobią, gdzie malutki i piękny pajączek był przyczyną histerii.

Ale teraz przejdę do ciekawszych smaczków, czyli nasze codzienne rozmowy, co mamy na myśli i co z tego wychodzi.

Jak wiadomo, my baby, musimy wszystko sobie opowiedzieć, obgadać, dopisać pięć teorii i wyjść ze spotkania z przyjaciółkami, jak po dobrej terapii. Biedni byliby panowie, gdyby dowiedzieli się, co my mamy w głowach. Za to mężczyźni są zadaniowi, o porażkach wolą nie mówić, chyba że z naprawdę bliską osobą. Jak spekulują, to na tematy zarobków i zrobienia interesu życia, a nie nad tym czy ona mnie już kocha czy nie, bo przecież powiedziała to i to, a ja jej odpowiedziałem to i to.

Nie. Mężczyzna czeka na konkret.

Za to my? Ulala, czego to my sobie nie wymyślimy.

- Słuchaj Elka, a on powiedział to i to, jak myślisz, czy mu się podobam?

- Oczywiście Fela, przecież gdybyś mu się nie podobała, to by tego nie mówił.

A często prawda jest taka, że mężczyzna stwierdził jakiś fakt, za którym nic nie idzie. Na przykład:

- Dziękuję za rozmowę, ty to umiesz słuchać, jesteś fajną dziewczyną.

Wiecie ile teorii można do tego dorobić?

- Podziękował mi za rozmowę, jestem dla niego ważna.

- Powiedział mi komplement, na pewno mu się podobam.

- Może nie wyraził się jasno, ale przecież powiedział, że dobrze mu się ze mną rozmawiało, to na pewno coś znaczy.

- Jestem fajna, jestem fajna, jestem fajna, on mnie kocha, kocha, kocha.

A co facet miał na myśli?

- Dziękuję za rozmowę, ty to umiesz słuchać, jesteś fajną dziewczyną.

Z drugiej strony, czy widzicie mężczyznę, który mówi do kumpli

 - Ona na mnie spojrzała. Widzieliście, ona na mnie spojrzała. Czyż to nie jest  jakiś znak? Na pewno popatrzyła na mnie, podobam się jej, jestem w niebie.

Nawet jeśli facet tak pomyśli (mniej więcej), to raczej nie będzie się tym chwalił kolegom, to raz, bo odkryje uczucia, a dwa, każdy kolega, to jednocześnie dla niego konkurencja. A wtedy o walkę kogutów nietrudno.

W życiu codziennym też jest ciekawie.

Zawsze mnie fascynował mój jeden kolega z pracy, który potrafił wśród stada rozgadanych bab wyłączyć się i robić swoje. Zapytałam się go kiedyś.

- Jak ty się możesz tu skupić? Przecież tu jest tak głośno.

- Wyłączam się.

Ja stawiam oczy w słup. Jak to się wyłącza? Jak tak można się zupełnie odciąć od otoczenia? Ano można. Mój brat ma podobnie. Zajmuje się czymś, a ja do niego coś mówię, po jakiś czasie zwraca się do mnie pytając:

- Co mówiłaś?

Jednozadaniowcy.

Są panowie wielofunkcyjni, ale sami przyznacie, że to rzadkość. Są też kobiety bez podzielności uwagi, ale to też jest nieczęste. Znam takich kilka i zastanawiam się, jak im się to udaje. Bo my kobiety zazwyczaj robimy kilka rzeczy naraz. I ja to widzę po sobie, że potrafię rozmawiać przez telefon, jednocześnie odpowiadać komuś na messengerze i jeszcze myśleć tak zwane drugie myśli typu – co jutro zrobić na obiad.

Dla nas kobiet często nie do zniesienia jest, że można coś załatwić bez wcześniejszego obgadania sprawy, a dla panów jest dziwne, że obgadujemy problem.

Z tym, że tak naprawdę obie płcie robią to samo, tylko kobiety szukają rozwiązania na zewnątrz, a panowie przemyślają sprawę wewnątrz. A jeśli mają się już kogoś poradzić, to zaufanej osoby lub fachowca. A co my robimy?

A może lepiej opowiem, co ja robię. Chcę założyć w domu gaz i zdążyłam już temat obgadać z tatą, coś tam rzucić bratu na ruszt, spotkać się z ciociami i wizualizować projekt, którego nie mam. Wziąć kilka telefonów do fachowców. Zadzwonić do gazowni. Obrazić się na wnioski internetowe. Załamać ręce, że nie dam rady tego zrobić. Obgadać temat w pracy z koleżankami czy znajomymi na imprezie. Jednego czego nie zrobiłam, to nie wypełniłam wniosku, bo nie wiem jak.

A mój tata powiedział:

- Po prostu wyślij wniosek albo poproś kogoś żeby zrobił to za ciebie. A nie tylko latasz i gadasz o tym w kółko. Po co to tyle gadać, trzeba usiąść i zrobić.

No właśnie. Usiąść i zrobić. I tak usiłuję to zrobić od kilku miesięcy i mam nadzieję, że to się samo zrobi. I gadam o tym i gadam.

I nie chodzi mi teraz o temat założenia gazu, ale o to, że jako kobieta muszę temat przerobić na wszystkie strony, a kiedy przyjdzie czas usiądę i to załatwię sama czy z czyjąś pomocą. Ale ja przez to gadanie oswajam temat. Mężczyźni nie obgadują swoich decyzji z otoczeniem, oni je podejmują.

Co ciekawe, ja też to robię i moja decyzja jest tylko moja, ale dzięki wielu informacjom mam w czym wybierać. Mężczyznom często brakuje takiej elastyczności. Nie mówię, że to źle, bo nie. Bo być może właśnie dzięki temu, że się skupiają na jednym problemie i nie szukają pięciu rozwiązań podejmują dobre decyzje dla nich i rodziny.

Kolejna ciekawa różnica, to zwykłe rozmowy. Na przykład, my kobiety zanim dojdziemy do sedna jakiegoś tematu, potrafimy dodatkowo opowiedzieć jeszcze kilka pobocznych historii (bo właśnie sobie coś przypomniałyśmy) i nas to nie męczy. I bez problemu nadążamy za fabułą. Kiedy to samo robi facet jest uważany za nudziarza albo osobę, która nie umie opowiadać. Albo nas irytuje.

Inną ciekawą różnicą jest rozmowa o ważnych rzeczach.

Na przykład. Kobieta chce, żeby mężczyzna coś zrobił. Zaczyna opowiadać, jak w wypracowaniu: wstęp, rozwinięcie i skutki, ale do skutków nie dochodzi, ponieważ facet w połowie opowieści, jak już usłyszy, że ma zmienić koło w samochodzie, umyć okna, pożyczyć kasę, wyjść z dziećmi na spacer, dalej po prostu nie słucha, tylko mówi:

- Dobrze.

Koniec tematu.

A może my byśmy jeszcze chciały powiedzieć, jak te dzieci ubrać, gdzie i w jaki sposób złapałyśmy gumę czy wytłumaczyć się, na co chcemy przeznaczyć otrzymaną kasę? Tymczasem oni mówią:

- Dobrze.

Ewentualnie.

- Za godzinę.

Koniec tematu.

I też sytuacja z  ostatnich dni. Dzwoni do mnie brat. Odbieram i mówię:

- Witaj kochany bracie, czego potrzebujesz, że dzwonisz.

- Dobra, dobra, nie mam czasu, powiedz mi to i to.

Powiedziałam.

- Acha, dzięki, no to cześć.

I nawet nie powiedział, dziękuję kocha na siostro, co za drań!:)

 

I na koniec smaczek z życia wzięty. Moich dwóch kolegów z pracy, którzy na co dzień musieli znosić stado bab, w pewnym momencie zaczęli taki mniej więcej dialog:

- Słuchaj T. czy nie uważasz, że ten jogurt X jest lepszy od jogurtu Y.

- Oczywiście R. też tak uważam, ponieważ ten X jest odtłuszczony i ma błonnik, a Y, to sam cukier.

- A co sądzisz o tym kremie? Myślisz, że powinienem go wklepywać czy wcierać.

To było zabawne. Ale jakie prawdziwe. My rozbieramy wszystko na części pierwsze, oni patrzą całościowo.

I coś w tym jest, bo kobieta ma w łazience, mydło, szampon, odżywkę w osobnych butlach, a panowie mają płyn do mycia trzy w jednym.

I dobrze. I tak powinno być.

 

Mam jeszcze więcej przykładów różnic między nami, ale może o tym napiszę innym razem.

Komentarze

  1. Te różnice są niezaprzeczalne, to jest pewne i nie ma sensu z tym walczyć – choć niektóre są, jakby im się przyjrzeć z botaniczną ciekawością, nieco przesadzone, jak ta sławetna wielofunkcyjność – żaden człowiek nie potrafi robić NARAZ , w jednym czasie kilku rzeczy tak samo efektywnie. No chyba, że jest multiinstrumentalistą.
    Faceci też obgadują temat, a najczęściej po prostu sprawdzają tygodniami informacje na jakiś temat, porównują, czytają fora internetowe, główkują, zanim podejmą decyzję. Baba się rozgląda, pyta, w nadziei, że ktoś to zrobi za nią :-D Przynajmniej ja bym tak miała z zakładaniem gazu ;-p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też miałam nadzieję, że ktoś się zgłosi na ochotnika i zrobi, to za mnie. Niestety, w końcu musiałam się sama wybrać do urzędu.:(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka